Ledwo wyhamował przed dziećmi. Wbiegły na czerwonym bo… chciały znaleźć pokemona
Po wczorajszym artykule dotyczącym gry Pokemon Go, posypała się lawina komentarzy. Pan Tomasz Gałązka opisał nam sytuację, którą sam przeżył. Dzieci na czerwonym świetle nieomal wbiegły mu pod koła, bo jak tłumaczyły… szukały pokemona.
„Jadąc ulicą trasa Prymasa źle zjechałem. Mówiąc szczerze, zagapiłem się i zjechałem pod wiadukt. Było zielone światło wiec jechałem dalej, lecz przez przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle przebiegały dzieciaki. Zahamowałem dość gwałtownie, otworzyłem okno i zadałem pytanie czy oszaleli bo mogłem wraz z kierowca granatowego nissana qashaqi ich pozabijać. Dzieciaki odkrzyknęły mi, żebym się nie wpier**lał bo goni czarizarda. Nie wiem kto to czarizard, cytuje. Następnie pojechaliśmy dalej” – relacjonuje nam Pan Tomasz.
Charizard, bo tak pisze się jego imię, rzeczywiście w grze istnieje, występował nawet na trailerze promującym grę. Aplikacja na smartfony polega na „łapaniu” kolejnych pokemonów w naszej okolicy w określonym czasie. Jeżeli nie zdążymy dojść do lokalizacji w której pokemon się znajduje, nie udaje nam się go schwytać.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Wieloletni dziennikarz IT i recenzent programów i gier komputerowych. Kocha Warszawę, książki i kino.