Uznany za martwego. Gdy sąsiedzi zobaczyli Pana Jarosława „Myśleli, że zobaczyli ducha”
Pan Jarosław mieszka na Ursynowie. Mężczyzna został w kwietniu uznany za zmarłego, Gdy przebywał w areszcie, w jego warszawskim mieszkaniu mieszkaniu znaleziono ciało. Nie sprawdzono jednak, gdzie faktycznie przebywa Pan Jarosław i został uznany za zmarłego. Znajomi mówią mi teraz „cześć, nieboszczyk”, „hej, zmartwychwstaniec” – żali się Pan Jarosław w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Policja weszła do mieszkania Pana Jarosława w kwietniu, gdy sąsiedzi zgłosili przykrą woń wydobywającą się z lokalu.
Na miejscu ujawniono zwłoki w stanie rozkładu. Funkcjonariusze znaleźli też prawo jazdy Pana Jarosława.
Policja skontaktowała się z żoną Pana Jarosława.
„Pojechałam na miejsce. Jeden z policjantów powiedział mi, że ciało zdążyło się rozłożyć i właściwie nie byłabym w stanie rozpoznać, kto zmarł. Nikt mi nie kazał, a sama nie chciałam oglądać zwłok” – powiedziała w rozmowie ze stołeczną “Wyborczą”.
Ciało skremowano i pochowano w rodzinnym grobie, obok rodziców Pana Jarosława.
Mieszkanie wystawiono na sprzedaż.
Po odbyciu kary aresztu mężczyzna wrócił i zauważył, że ludzie dziwnie na niego patrzą. Witają się z nim „cześć nieboszczyk”.
Mężczyzna przyznaje, że sytuacja jest dla niego mało komfortowa. Przede wszystkim wiąże się to z formalnościami – sąd unieważnił akt zgonu i mężczyzna musi wyrobić nowe dokumenty.
W mieszkaniu zmarł przyjaciel Pana Jarosława, schorowany bezdomny mężczyzna, któremu Pan Jarosław użyczył lokum.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.
