Gigantyczny korek na S8. BMW uderzył w opla. W aucie trzech mieszkańców Warszawy. Każdy z promilami
Weekend na drodze S8 zamienił się w prawdziwy teatr absurdu, gdy pijana ekipa z Warszawy postanowiła zafundować sobie „wycieczkę” BMW. Finał? Czterokilometrowy korek, rozbite auto i czterech mężczyzn w policyjnym „hotelu”.
Sobotni wieczór na węźle Skuszew mógł przypominać scenę z kiepskiej komedii, gdyby nie powaga sytuacji. BMW, prowadzone przez „najtrzeźwiejszego” z kompanii, wjechało w tył opla, wywołując prawdziwy chaos na drodze. Kierująca oplem 28-latka z pewnością nie spodziewała się, że jej spokojna podróż zamieni się w rollercoaster emocji.
Gdy na miejsce przybyli funkcjonariusze z Wyszkowa, zastali scenę jak z filmu „Kac Vegas”. Trzech mężczyzn, każdy z zawartością alkoholu od 1,5 do 2 promili, próbowało przekonać policjantów, że to nie oni siedzieli za kierownicą. Tymczasem prawdziwy „bohater” wieczoru, 41-letni warszawiak, postanowił zafundować sobie spacer wzdłuż trasy S8.
Pościg za „spacerowiczem” nie trwał długo. Policjanci szybko namierzyli i zatrzymali mężczyznę, który – o ironio – okazał się być kierowcą BMW. Z ponad promilem alkoholu w organizmie i bez prawa jazdy, 41-latek tłumaczył się, że „wsiadł za kierownicę, bo był najtrzeźwiejszy”. Ta logika z pewnością zaskoczyła nawet najbardziej doświadczonych funkcjonariuszy.
Cała czwórka „weekendowych rajdowców” trafiła do policyjnej celi, a 41-latek usłyszał zarzuty kierowania w stanie nietrzeźwości, spowodowania zagrożenia w ruchu drogowym i jazdy bez uprawnień. Ta przygoda z pewnością zapamięta na długo, podobnie jak kierowcy, którzy utknęli w kilkugodzinnym korku na S8.
Ta historia, choć mogłaby być scenariuszem komedii, jest poważnym ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy myślą, że alkohol i kierownica to dobre połączenie. Pamiętajmy, że na drodze nie ma miejsca na „najtrzeźwiejszych” z pijanych – bezpieczeństwo swoje i innych jest bezcenne.
Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.