Zmiany w sklepach od stycznia. Klienci powinni zwrócić uwagę na etykiety
Zakupy w 2026 roku będą wymagały większej uwagi niż dotychczas. Od stycznia w sklepach pojawiają się nowe oznaczenia na opakowaniach żywności, a jednocześnie wciąż łatwo wpaść w pułapki promocyjne, które tylko z pozoru oznaczają oszczędności. Sprawdzamy, co naprawdę się zmienia i na co klienci powinni uważać przy kasie.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Nowe oznaczenia na opakowaniach i pułapki w promocjach. Co naprawdę zmienia się w sklepach od stycznia
Zakupy spożywcze coraz częściej wymagają nie tylko porównywania cen, ale też uważnego czytania etykiet i gazetek promocyjnych. Od stycznia w sklepach zaczynają obowiązywać nowe lub doprecyzowane zasady oznaczania żywności, a jednocześnie sieci handlowe wciąż stosują mechanizmy marketingowe, które mogą wprowadzać klientów w błąd. Dla konsumentów oznacza to jedno: bez wiedzy łatwo przepłacić.
Nowe oznaczenia na opakowaniach. Co się zmienia
Zmiany w etykietowaniu żywności wynikają głównie z przepisów unijnych, które mają zwiększyć przejrzystość informacji dla konsumentów. Coraz większy nacisk kładzie się na jasne wskazanie kraju pochodzenia surowców, dokładny skład produktu oraz czytelność informacji o wartościach odżywczych.
W praktyce oznacza to m.in. wyraźniejsze oznaczanie miejsca pochodzenia mięsa, owoców i warzyw, a także doprecyzowanie informacji o tym, gdzie produkt został wyprodukowany, a gdzie tylko zapakowany. Dla klientów ma to znaczenie nie tylko zdrowotne, ale też finansowe – produkty reklamowane jako „lokalne” lub „polskie” często są droższe, a nowe oznaczenia mają ograniczyć nadużycia w tym zakresie.
Zmiany obejmują również skład. Producenci muszą czytelniej informować o dodatkach, takich jak oleje roślinne, substancje słodzące czy alergeny. Dzięki temu konsument łatwiej porówna produkty i wybierze tańszą, a jednocześnie zdrowszą alternatywę.
Co to oznacza dla portfela i zdrowia
Lepsze etykiety nie zawsze oznaczają niższe ceny. W części przypadków nowe wymogi generują dla producentów dodatkowe koszty, które mogą zostać przerzucone na klientów. Z drugiej strony większa przejrzystość składu pozwala unikać produktów o niższej jakości, które tylko z pozoru są tańsze.
Dla świadomych konsumentów to szansa na realne oszczędności. Porównując składy i kraj pochodzenia, łatwiej odrzucić marketingowe hasła i skupić się na tym, co faktycznie znajduje się w opakowaniu.
Pułapki w gazetkach promocyjnych
Równolegle do zmian w oznaczeniach żywności sklepy wciąż intensywnie wykorzystują promocje wielosztukowe. Oferty typu „2+1 gratis” czy „kup trzy, zapłać mniej” często wyglądają atrakcyjnie, ale nie zawsze są opłacalne.
Jednym z najczęstszych trików jest podnoszenie ceny jednostkowej produktu przy jednoczesnym oferowaniu rabatu na zakup większej liczby sztuk. Klient skupia się na procentowej obniżce, nie sprawdzając ceny za kilogram czy litr. W efekcie płaci więcej niż przed promocją.
Innym mechanizmem są tzw. promocje warunkowe, dostępne tylko z aplikacją lub kartą lojalnościową. Cena na półce bywa podana dużą czcionką, a informacja o dodatkowych warunkach – małym drukiem. To sprawia, że przy kasie klient dowiaduje się, że zapłaci więcej, niż się spodziewał.
Jak realnie oszczędzać na zakupach
Podstawą jest porównywanie cen jednostkowych, a nie tylko końcowej kwoty na paragonie. Warto też planować zakupy i unikać promocji wielosztukowych na produkty, których nie zużyjemy przed upływem terminu przydatności.
Nowe oznaczenia na opakowaniach mogą w tym pomóc. Jasny skład i kraj pochodzenia ułatwiają ocenę, czy droższy produkt rzeczywiście oferuje coś więcej, czy tylko korzysta z chwytliwego hasła marketingowego.

Kucharz z dyplomem i szef kuchni w wielu restauracjach. W Warszawie w Pigułce odpowiada głównie za dział porad gastronomicznych.