Dramat dla ekologów! Nowe przepisy wprowadzają kary za własne ogrody.
Ekologiczna inwestycja zamienia się w dramat finansowy! W polskich miastach zielone ściany i ogrody wertykalne, które miały ratować betonową przestrzeń i poprawiać mikroklimat, stają się źródłem nieoczekiwanego podatku.

Fot. Warszawa w Pigułce
Nowe przepisy traktują takie instalacje jak „budowle”, co oznacza, że urzędnicy naliczają opłatę zarówno od powierzchni, jak i wartości materiałów, podpór, systemów nawadniających oraz innych elementów konstrukcji.
Właściciele balkonów, tarasów czy szczytów bloków mogą zostać zaskoczeni wezwaniami do zapłaty, w których wymagane jest szczegółowe udokumentowanie każdej rośliny i elementu ogrodu. Co gorsza, przepisy nie przewidują ulg ani zwolnień dla osób dbających o środowisko – w praktyce zielona inicjatywa może kosztować więcej niż tradycyjny ogródek czy rabata.
Rozpoczyna się prawdziwy wyścig z czasem: inwestorzy muszą sprawdzić, czy ich instalacje spełniają wymogi formalne, złożyć dokumentację techniczną lub rozważyć zmiany w konstrukcji ogrodu, aby uniknąć niechcianych obciążeń. To sytuacja, w której ekologia spotyka biurokratyczną pułapkę – zamiast wsparcia, czeka finansowy alarm, a każdy centymetr zieleni może oznaczać dodatkowe wydatki.
Co to oznacza dla właścicieli i mieszkańców miast? W praktyce nawet najbardziej ekologiczne pomysły muszą być przemyślane pod kątem prawa budowlanego i podatkowego. Warto sprawdzić lokalne przepisy, przygotować dokumentację i być gotowym na reakcję urzędu, aby zielona inwestycja nie zamieniła się w kosztowny dramat finansowy.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl

Ekspert ds. ekonomii i tematów społecznych. Kocha Warszawę i nowe technologie.