Szef BBN ujawnia. Są podejrzenia kto może stać za pożarami w Polsce

W ostatnich dniach Polskę obiegły informacje o serii pożarów, które wybuchły w różnych częściach kraju. Płonęła m.in. hala targowa Marywilska 44 w Warszawie, spłonęło 10 autobusów w Bytomiu, a ogień strawił też składowisko odpadów w Miliczu. Czy to tylko przypadek? Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera, ma co do tego poważne wątpliwości.

W rozmowie z TVN24 Siewiera zwrócił uwagę, że podobne zdarzenia miały miejsce nie tylko w Polsce, ale też np. w Finlandii. W tamtym kraju zatrzymano dwie osoby. Obydwie były nieletnie. Tamtejsze służby podejrzewają, że pożary mogą być inspirowane przez wyzwanie rozpowszechniane wśród młodzieży w mediach społecznościowych.

„To jest element wojny kognitywnej. To, że nie wiemy, czy mamy do czynienia z naturalnym biegiem spraw, czy z inspiracją służb, np. w sieciach społecznościowych, jest elementem wojny kognitywnej” – ocenił Siewiera.

Szef BBN podkreślił, że nie można wykluczać żadnego scenariusza, zwłaszcza w świetle informacji przekazywanych przez polskie i zachodnie wywiady. Ostrzegały one, że najpierw mogą pojawić się prowokacje, a później pożary i zamachy bombowe. „Musimy przyjmować, że taka ewentualność istnieje. Musimy zachowywać wszelkie reguły ostrożność” – stwierdził Siewiera.

Podczas rozmowy poruszono też temat ostatniego spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Donaldem Tuskiem. Siewiera przyznał, że była to trudna rozmowa, jak większość dyskusji między głową państwa a szefem rządu.

Szef BBN odniósł się również do głośnej sprawy sędziego Tomasza Szymdta, który uciekł na Białoruś. Choć nie ujawnił szczegółów, stwierdził, że w jego ocenie była to „długotrwała sytuacja i być może współpraca”.

Słowa Jacka Siewiery mogą budzić niepokój. Tymczasem warto zachować czujność i ostrożność. Jeśli zauważymy coś niepokojącego, nie wahajmy się informować odpowiednich służb.