Uprowadzono ją 26 lat temu. Odezwała się, twierdząc, że jest osobą, której szukają! Mieszka w USA!
Policja wznowiła śledztw w sprawie zaginięcia dziecka, do którego doszło 26-lat temu w Legnicy (Dolny Śląsk). Odezwała się kobieta, która twierdzi, że jest tą, którą od ponad ćwierćwiecza bezskutecznie poszukiwano.
W roku 1994 Monika Bielawska – wówczas 1,5 roczna dziewczynka – została uprowadzona z wózka przed jedną z aptek w Legnicy. Do zdarzenia doszło, gdy jej dziadkowie zaopatrywali się w medykamenty. Jeden z policyjnych tropów wskazywał na porwanie przez ojca, którego bezskutecznie poszukiwano przez wiele lat.
Sprawa ruszyła w roku 2008, kiedy ojciec zaginionej uzyskał list żelazny i pojawił się w Polsce. Wówczas sąd uznał, że jest winny porwania i skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Mimo tego, nigdy nie ustalono, co stało się z dziewczyną. Zatrzymany mężczyzna zmieniał zeznania. Twierdził, że jest niewinny, a z jego ust padały sugestie o porwaniu i sprzedaży dziecka.
Jak poinformowała mł. aspirant Jagoda Ekiert, do sprawy powrócono dziś, po 26 latach, ze względu na telefon od kobiety z USA, która w rozmowie telefonicznej przekonywała, że jest osobą, której poszukują.
27-latka przekonywała również, że była adoptowana i postanowiła poszukać swojej prawdziwej tożsamości. Napotykając się na artykuł poświęcony zaginięciu sprzed ponad dwóch dekad, uznała, że dołączony rysopis pasuje do jej osoby
Głos w sprawie zabrała babcia zaginionej Moniki Bielawskiej, która – oglądając jej aktualne zdjęcie – dostrzegła szereg podobieństw zarówno względem siebie, jak i własnej córki.
Badanie genetyczne, które ma zostać niebawem przeprowadzone, pozwoli rozwikłać wieloletnią i niejasną jak dotąd sytuację.