Nowe przepisy uderzą w miliony Polaków. Eksperci mówią o fali bankructw w 2026 roku
Reforma miała ulżyć milion Polaków. Sejm i Senat przegłosowały zmiany. Ustawa była gotowa. Potem przyszedł maj i wszystko się rozpadło. To oznacza, że w styczniu wrócą stare przepisy, a na domiar złego podniesione opłaty. Eksperci mówią o fali bankructw w 2026 roku.

Fot. Shutterstock
W polskiej polityce niewiele tematów wzbudzało tyle emocji co składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Od wprowadzenia Polskiego Ładu w 2022 roku tysiące małych firm zamknęło działalność, setki tysięcy balansowało na granicy opłacalności. Składka stała się ciężarem nie do udźwignięcia, szczególnie dla jednoosobowych działalności i małych usługodawców. Rząd Donald Tuska wielokrotnie obiecywał naprawę tego systemu. W końcu, po miesiącach prac, wydawało się, że sprawa dobiega końca.
Sejm przyjął reformę 4 kwietnia 2025 roku. Senat zatwierdził ją bez poprawek 23 kwietnia. Nowe przepisy miały wejść w życie 1 stycznia 2026 roku i objąć wszystkie formy opodatkowania – skalę, liniówkę, ryczałt i kartę podatkową. Założenia były jasne: składka miała składać się z części ryczałtowej wynoszącej około 342 złote miesięcznie oraz części procentowej liczonej dopiero od dochodów przekraczających określony próg. Dla większości małych firm oznaczało to oszczędności rzędu kilkuset złotych miesięcznie. Cała operacja miała kosztować budżet państwa 4,6 miliarda złotych rocznie, ale rząd zapewniał, że dziurę w Narodowym Funduszu Zdrowia załata dotacja z budżetu.
Ustawa czekała tylko na podpis prezydenta. Termin mijał 15 maja. Przedsiębiorcy i organizacje biznesowe zaczęły odliczać dni. W końcu nadchodziła zmiana, na którą czekali od trzech lat. Atmosfera zmieniła się gwałtownie pod koniec kwietnia, kiedy prezydent Andrzej Duda publicznie skrytykował projekt podczas konwencji wyborczej Karola Nawrockiego. Mówił o niesprawiedliwości społecznej, o tym, że przedsiębiorcy dostaną ulgę, a pracownicy i emeryci nie. Zwracał uwagę na wielomiliardowe dziury w Narodowym Funduszu Zdrowia i brak pewności, skąd weźmie się na nie pokrycie.
Weto, które wszystko zatrzymało
Szóstego maja szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Paprocka ogłosiła oficjalną decyzję. Andrzej Duda zawetował ustawę. Jako powody podała poważne wątpliwości dotyczące sprawiedliwości społecznej oraz brak konsultacji z Radą Dialogu Społecznego. Projekt został przeprowadzony bardzo szybko, bez standardowych uzgodnień ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców. Prezydent zorganizował własne konsultacje już po tym, jak ustawa trafiła na jego biurko, ale było za późno – weto zostało złożone.
Reakcje były natychmiastowe i gwałtowne. Premier Donald Tusk napisał na platformie X: „Szkodzą, bo wciąż mogą”, sugerując, że prezydent blokuje reformę z powodów politycznych. Organizacje przedsiębiorców mówiły o „policzku dla ludzi, którzy utrzymują gospodarkę”. W mediach pojawiły się komentarze, że to koniec nadziei na poprawę sytuacji firm. Formalnie Sejm mógłby odrzucić weto większością trzech piątych głosów, ale koalicja rządząca nie miała takich liczb. Ustawa upadła. Reforma nie weszła w życie.
Miesiąc po wecie odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Wygrał Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, zdobywając 50,89 procent głosów. Objął urząd 6 sierpnia. To był moment, w którym wszelkie nadzieje na powrót reformy ostatecznie się rozwiały. Nawrocki jeszcze podczas kampanii wyborczej wyraźnie zaznaczył, że nie popiera obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Twierdził, że system ochrony zdrowia znajduje się w najgorszym stanie od lat i potrzebuje więcej pieniędzy, a nie mniej. To stanowisko zaskoczyło wielu obserwatorów, biorąc pod uwagę, że popierało go Prawo i Sprawiedliwość, którego liderzy przyznawali, że Polski Ład i podwyżka składki były błędem kosztującym partię wybory w 2023 roku.
Ile naprawdę płacą przedsiębiorcy od stycznia?
Brak reformy oznacza, że od 1 stycznia 2026 roku obowiązują stare zasady z czasów Polskiego Ładu. Co gorsza, minimalna składka zdrowotna wzrosła znacznie bardziej niż w latach poprzednich. Powód jest prosty: rząd w 2025 roku tymczasowo obniżył podstawę wymiaru minimalnej składki do 75 procent minimalnego wynagrodzenia zamiast standardowych 100 procent. To był jednorazowy zabieg, który miał przynieść ulgę do czasu wprowadzenia pełnej reformy. Reforma nie weszła, więc od stycznia wróciliśmy do pełnych 100 procent.
Minimalne wynagrodzenie w 2026 roku wynosi 4806 złotych. Minimalna składka zdrowotna to 9 procent tej kwoty, czyli 432 złote i 54 grosze miesięcznie. W 2025 roku, przy obniżonej podstawie, było to 314 złotych i 96 groszy. Różnica wynosi ponad 117 złotych miesięcznie, co przekłada się na wzrost o 37,4 procent. Rocznie to dodatkowe 1411 złotych kosztów dla każdego przedsiębiorcy na minimalnej składce. Minimalną składkę płacą osoby o niskich dochodach, te, których biznes przynosi stratę, oraz te w pierwszych miesiącach po rozpoczęciu działalności.
Przedsiębiorcy na skali podatkowej płacą składkę w wysokości 9 procent od swojego miesięcznego dochodu, jednak nie mniej niż wspomniane 432 złote. Jeśli ktoś zarabia 8000 złotych miesięcznie, jego składka wynosi 720 złotych. Przy dochodzie 15 000 złotych to już 1350 złotych. Składka nie jest odliczana od podatku w pełnej wysokości – można ją zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów tylko do określonego limitu, obecnie wynoszącego 12 900 złotych rocznie. Ponad ten limit przedsiębiorca płaci z własnej kieszeni bez żadnych ulg.
Dla osób na podatku liniowym zasady są podobne, tyle że stawka składki wynosi 4,9 procent od dochodu, z tym samym minimalnym progiem 432 złote. Przedsiębiorcy na ryczałcie płacą składkę uzależnioną od wysokości rocznych przychodów. Przy przychodach do 60 000 złotych rocznie składka wynosi około 465 złotych miesięcznie, od 60 000 do 300 000 złotych to około 775 złotych, a powyżej 300 000 złotych to około 1395 złotych. Te kwoty rosną wraz ze wzrostem przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, które jest podstawą do wyliczenia składki dla ryczałtowców.
Czy rząd spróbuje ponownie?
Donald Tusk po wecie zapowiadał, że wróci do tematu składki zdrowotnej po wyborach prezydenckich. Wtedy jeszcze istniała szansa, że prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski, który popierał reformę. Sytuacja zmieniła się diametralnie po wygranej Nawrockiego. Nowy prezydent nie tylko nie wyraził poparcia dla obniżenia składki, ale wielokrotnie podkreślał, że priorytetem jest finansowanie systemu ochrony zdrowia, nie ulgi dla przedsiębiorców. W jego programie wyborczym pojawiła się natomiast propozycja „jednego przelewu”, czyli uproszczenia systemu poprzez łączne rozliczanie PIT, ZUS i składki zdrowotnej. To miałoby zmniejszyć biurokrację, ale nie obniżyć samej składki.
Rząd teoretycznie mógłby przygotować nową wersję ustawy i ponownie przegłosować ją w Sejmie, licząc na poparcie prezydenta. Problem w tym, że Nawrocki jasno zaznaczył swoje stanowisko. Eksperci przewidują, że kolejna próba zakończyłaby się kolejnym wetem. Pozostaje więc pytanie, czy koalicja rządząca zdobędzie się na próbę przegłosowania reformy wbrew prezydentowi, co wymagałoby trzech piątych głosów w Sejmie. Obecnie takiej większości po prostu nie ma.
Małe firmy usługowe znalazły się w pułapce. Z jednej strony rosnące koszty prowadzenia działalności – energia, materiały, wynagrodzenia pracowników, ZUS. Z drugiej strony ograniczona możliwość podnoszenia cen, bo klienci rezygnują z usług, gdy staną się za drogie. Składka zdrowotna w obecnym kształcie dodatkowo obciąża te biznesy, które ledwo trzymają się na powierzchni. Dane z ostatnich kwartałów pokazują rosnącą liczbę zawieszeń działalności gospodarczej. Przedsiębiorcy nie likwidują firm definitywnie, ale przestają prowadzić działalność, czekając na lepsze czasy lub lepsze przepisy.
Co dalej ze składką i NFZ
Kwestia składki zdrowotnej to nie tylko sprawa przedsiębiorców. To również kwestia finansowania całego systemu ochrony zdrowia. Narodowy Fundusz Zdrowia od lat boryka się z problemami budżetowymi. Szpitale zgłaszają niewypłacone nadwykonania, kolejki do specjalistów rosną, brakuje pieniędzy na refundację leków. Reforma obniżająca składkę o 4,6 miliarda złotych rocznie oznaczałaby konieczność dotowania tego ubytku z budżetu państwa. Przeciwnicy reformy, w tym środowiska związane z ochroną zdrowia, argumentują, że system nie wytrzyma kolejnych cięć w przychodach.
Doradcy prezydenta Andrzeja Dudy sugerowali, że zamiast obniżać składkę, należałoby rozważyć jej podniesienie dla wszystkich ubezpieczonych, włączając pracowników i pracodawców. To rozwiązanie nie cieszyło się poparciem ani rządu, ani przedsiębiorców, ani związków zawodowych. Nikt nie chciał być tym, kto zaproponuje kolejne obciążenie dla ludzi pracujących na etacie. Efekt jest taki, że system tkwi w impasie. Żadne z rozwiązań nie ma wystarczającego poparcia politycznego ani społecznego.
Obecna sytuacja jest wyjątkowo trudna dla przedsiębiorców rozpoczynających działalność. Minimalna składka w wysokości 432 złotych miesięcznie plus pełny ZUS to koszt rzędu 1600 – 2000 złotych miesięcznie zanim jeszcze firma zacznie przynosić jakikolwiek dochód. Dla kogoś, kto dopiero testuje pomysł na biznes, to bariera nie do przeskoczenia. Wielu rezygnuje już na etapie planowania. Ci, którzy mimo wszystko rejestrują działalność, często korzystają z ulg typu mały ZUS plus, ale składka zdrowotna i tak musi być płacona w pełnej wysokości bez żadnych zniżek.
Danina, która nie daje przedsiębiorcom niczego
Problem leży głębiej niż tylko wysokość składki. Obecny system łączy w sobie najgorsze cechy podatku i składki ubezpieczeniowej. Jest to danina, która nie przekłada się bezpośrednio na lepszy dostęp do opieki zdrowotnej dla tych, którzy ją płacą. Przedsiębiorca płacący kilkaset czy kilka tysięcy złotych składki miesięcznie stoi w takich samych kolejkach do specjalistów jak osoba płacąca składkę minimalną lub wcale jej nie płacąca. Nie ma żadnego mechanizmu premiującego tych, którzy wpłacają do systemu więcej. To budzi poczucie niesprawiedliwości i frustrację.
Porównanie z pracownikami również nie jest korzystne dla przedsiębiorców. Pracownik na umowie o pracę płaci 9 procent składki od wynagrodzenia brutto, ale składkę odprowadza pracodawca i odlicza ją automatycznie przed wypłatą. Pracownik nie musi pamiętać o terminach, nie musi wypełniać żadnych deklaracji, nie ryzykuje kar za nieterminowe wpłaty. Przedsiębiorca natomiast musi wszystko robić sam, pamiętać o terminach, wyliczać kwoty, monitorować zmiany w przepisach. Każdy błąd może skutkować karami i odsetkami. To dodatkowe obciążenie administracyjne, które zabiera czas i energię potrzebną do prowadzenia biznesu.
Kolejny problem to brak stabilności przepisów. Od 2022 roku zasady obliczania składki zdrowotnej zmieniały się wielokrotnie. Przedsiębiorcy nie wiedzieli, co będzie obowiązywało w kolejnym roku, ile będą musieli zapłacić, czy któraś z zapowiadanych reform faktycznie wejdzie w życie. Ta niepewność uniemożliwia długoterminowe planowanie finansowe. Firma nie może podjąć decyzji o zatrudnieniu kolejnej osoby, wynajęciu większego lokalu czy zakupie sprzętu, jeśli nie wie, jakie obciążenia publicznoprawne czekają ją za pół roku.
Czy coś się zmieni?
Perspektywy na najbliższe lata nie są optymistyczne. Koalicja rządząca nie ma większości potrzebnej do przegłosowania reformy wbrew wetu prezydenta. Prezydent Karol Nawrocki nie wykazuje zainteresowania obniżeniem składki. Opozycja, która sama wprowadziła obecny system w ramach Polskiego Ładu, również nie kwapi się do jego zmiany. Pozostają tylko drobne korekty techniczne i ewentualne dalsze podwyżki wynikające ze wzrostu minimalnego wynagrodzenia i przeciętnej płacy w gospodarce.
Przedsiębiorcy liczyli na zmianę po wyborach samorządowych, potem po wyborach parlamentarnych, potem po wyborach prezydenckich. Za każdym razem pojawiały się obietnice, projekty ustaw, deklaracje polityczne. Za każdym razem kończyło się to niczym albo drobnymi zmianami, które nie rozwiązywały fundamentalnych problemów. Frustracja narasta, a liczba zawieszonych i zlikwidowanych działalności gospodarczych rośnie. Według danych z ostatnich miesięcy, zawieszenia działalności osiągnęły poziom niewidziany od lat.
Jedyną realną zmianą, jaką przedsiębiorcy mogą podjąć, jest próba optymalizacji kosztów w ramach istniejącego systemu. Zmiana formy opodatkowania, przeanalizowanie, czy liniówka nie będzie korzystniejsza niż skala, rozważenie ryczałtu, jeśli przychody na to pozwalają. To nie są łatwe decyzje i wymagają konsultacji z doradcą podatkowym, ale w obecnej sytuacji często nie ma innego wyjścia. Część przedsiębiorców decyduje się na zawieszenie działalności i przejście na umowę o pracę, jeśli tylko znajdą zatrudnienie. Dla nich koszt prowadzenia własnej firmy stał się po prostu nieopłacalny.
Historia składki zdrowotnej to opowieść o tym, jak polityczne przepychanki i brak konsekwencji w działaniu mogą zniszczyć fundamenty gospodarki. Małe firmy to nie tylko liczby w statystykach, to ludzie, którzy zaryzykowali własne pieniądze, reputację i czas, żeby stworzyć coś wartościowego. Kiedy system ich zawodzi, kiedy obietnice okazują się puste, a rachunki rosną, zostają sami ze swoimi problemami. I choć politycy będą dalej debatować, obiecywać i wetować, przedsiębiorcy będą musieli jakoś przetrwać kolejny miesiąc, opłacić kolejną składkę i zastanawiać się, ile jeszcze wytrzymają.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.