Ceny poszybowały przed świętami. Najpierw nawet 20 proc. drożej, potem tego produktu może w ogóle nie być
Wigilia za kilkanaście dni, a w polskich gospodarstwach domowych narastają obawy o koszty świątecznego stołu. Jaja – absolutna podstawa tradycyjnych potraw – gwałtownie drożeją, osiągając ceny, których nikt nie spodziewał się jeszcze pół roku temu. Za pojedyncze jajo klasy M trzeba dziś zapłacić średnio 65 groszy, a za większe jaja klasy L – 75 groszy. To wzrost o ponad 60 procent w przypadku mniejszych jaj i około 50 procent dla większych w porównaniu z zeszłorocznym grudniem. Jeszcze droższe są jaja ściółkowe i z wolnego wybiegu, które kosztują od 80 groszy wzwyż za sztukę. To nie wszystko. Jaj może w ogóle zabraknąć.

Fot. Shutterstock
Dla przeciętnej polskiej rodziny planującej świąteczne pieczenie to konkretny cios w budżet. Sernik, makowiec, pierniki, sałatka jarzynowa, domowy majonez – wszystkie te potrawy wymagają jaj, często w dużych ilościach. Standardowy przepis na sernik to co najmniej 5-6 jaj, makowiec pochłania kolejne 4-5, a sałatka jarzynowa na większe rodzinne spotkanie może potrzebować nawet tuzina. Szybkie wyliczenia pokazują, że samo przygotowanie podstawowych świątecznych wypieków i potraw może kosztować o kilkadziesiąt złotych więcej niż rok temu – wyłącznie z powodu wzrostu cen jaj.
Eksperci z Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz nie mają dobrych wiadomości. Przyczyną drastycznych podwyżek jest przede wszystkim ptasia grypa, która w 2025 roku zdziesiątkowała polskie fermy. Od początku roku potwierdzono już 109 ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków u drobiu, a tylko w ostatnich dniach listopada do utylizacji trafiło ponad 50 tysięcy kaczek i indyków z dwóch nowych ognisk. Do tego dochodzi drastyczny spadek pogłowia kur niosek – o około 12-14 procent w skali roku – oraz galopujące koszty produkcji: pasz, energii i transformacji chowu z klatkowego na bardziej ekologiczne systemy.
Co gorsza, analitycy ostrzegają, że to dopiero początek problemów. Z powodu sezonowego wzrostu zachorowań ptaków w okresie jesienno-zimowym oraz rosnącego popytu przedświątecznego, ceny jaj mogą wzrosnąć jeszcze o 10-20 procent w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Dla rodzin przygotowujących się do świąt to oznacza trudną decyzję: ograniczyć liczbę tradycyjnych potraw i ciast, czy zapłacić znacznie więcej, niż planowano. Eksperci radzą, by nie odkładać zakupów na ostatni moment – im bliżej Wigilii, tym wyższe mogą być ceny. Jaj może również zabraknąć, ale będą to raczej chwilowe braki w zaopatrzeniu niż stały trend. Eksperci są zgodni, że będziemy mieli do czynienia z gwałtownymi wzrostami cen przed Wigilią, a później powolniejszymi już po świętach.
Gwałtowny skok cen, którego nikt się nie spodziewał
Polacy przyzwyczaili się już do stopniowych podwyżek cen żywności, ale ostatni wzrost kosztów jaj zaskoczył nawet branżowych specjalistów. Jeszcze pod koniec 2024 roku jajo klasy M w skupie kosztowało około 65 złotych za 100 sztuk, co dawało mniej więcej 65 groszy za pojedyncze jajo. Na początku 2025 roku ceny zaczęły systematycznie rosnąć – w lutym za 100 jaj klasy M płacono już 60 złotych w skupie, w marcu było to 68 złotych, a w maju i czerwcu osiągnięto szczyt w wysokości ponad 68-70 złotych za setkę.
Według danych GUS, w marcu 2025 roku ceny jaj w Polsce wzrosły o 13,5 procent w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. To plasowało Polskę na piątym miejscu w Unii Europejskiej pod względem dynamiki wzrostu cen tego produktu. Tylko Czechy, Słowacja, Węgry i kilka innych krajów regionu odnotowały wyższe podwyżki. Dla porównania, w tym samym czasie średnia inflacja w strefie euro wynosiła około 2,2 procenta, co oznacza, że wzrost cen jaj był kilkukrotnie wyższy od ogólnej drożyzny.
W sklepach detalicznych ceny są oczywiście jeszcze wyższe. Obecnie za dziesiątek jaj klasy M w dyskoncie zapłacimy od 6,50 do 7,50 złotego, co daje średnio 65-75 groszy za sztukę. Jaja klasy L kosztują od 7 do 8 złotych za dziesiątek, czyli 70-80 groszy za jajo. Znacznie droższe są jaja ściółkowe, z wolnego wybiegu czy ekologiczne – ich ceny zaczynają się od 10-12 złotych za dziesiątek, a w niektórych sieciach sięgają nawet 15 złotych.
Dla wielu rodzin to poważny cios, bo w grudniu trudno ograniczyć zużycie jaj. Są one niezbędne do większości świątecznych przepisów – od serników, makowców i pierników po sałatki, barszcz zabielany śmietaną z żółtkiem i domowy majonez. Ich brak lub wysoka cena natychmiast przekładają się na wzrost kosztów całych posiłków. Rodzina, która tradycyjnie piecze kilka rodzajów ciast na święta, może potrzebować nawet 30-40 jaj, co przy obecnych cenach daje wydatek rzędu 25-30 złotych tylko na ten składnik – rok temu byłoby to około 15-18 złotych.
Co to oznacza dla ciebie? Nie odkładaj zakupów na ostatnią chwilę
Przygotowanie świątecznych wypieków i potraw będzie w tym roku wyraźnie droższe. Jeśli planujesz upiec sernik, makowiec, pierniki i przygotować tradycyjne potrawy, musisz liczyć się z tym, że samo konto za jaja może wynieść kilkadziesiąt złotych. Standardowy przepis na sernik wymaga 5-6 jaj, makowiec kolejne 4-5, a pierniki – w zależności od ilości – mogą pochłonąć kolejne 2-3. Do tego sałatka jarzynowa na większe rodzinne spotkanie to jeszcze około 8-12 jaj. W sumie mówimy o 20-30 jajach na podstawowe świąteczne menu, co przy obecnych cenach oznacza wydatek 13-20 złotych – rok temu byłoby to około 8-12 złotych.
Nie odkładaj zakupów na ostatnią chwilę. Eksperci ostrzegają, że im bliżej Wigilii, tym ceny mogą być wyższe. Przedświąteczny szczyt popytu zawsze powoduje wzrost cen, a w tym roku – przy ograniczonej podaży spowodowanej ptasią grypą – efekt może być jeszcze bardziej dotkliwy. Jeśli masz możliwość przechowywania większej ilości jaj (w lodówce trzymają się 3-4 tygodnie), warto zrobić zapas już teraz, gdy ceny są jeszcze względnie stabilne.
Rozważ alternatywne przepisy. W internecie można znaleźć wersje tradycyjnych ciast z mniejszą ilością jaj lub z dodatkiem substancji zastępujących jaja, takich jak banany, mleko roślinne z octem czy proszek do pieczenia. Nie są to może klasyczne, babcine przepisy, ale w sytuacji, gdy każde jajo kosztuje prawie złotówkę, takie rozwiązania mogą pomóc w oszczędnościach.
Sprawdzaj promocje i porównuj ceny. Różne sieci handlowe mogą mieć różne ceny jaj, a w okresie przedświątecznym często pojawiają się promocje na produkty sezonowe. Warto sprawdzić gazetki promocyjne i aplikacje mobilne sklepów – czasem można znaleźć jaja w obniżonej cenie, zwłaszcza w ramach programów lojalnościowych.
Ptasia grypa zdziesiątkowała polskie fermy
Najpoważniejszym ciosem dla branży drobiarskiej okazała się epidemia ptasiej grypy typu HPAI (wysoce zjadliwa grypa ptaków). W ostatnich miesiącach wirus ten zaatakował liczne fermy w całej Polsce, powodując konieczność likwidacji całych stad. Od początku 2025 roku Główny Lekarz Weterynarii potwierdził już 109 ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków u drobiu. To dramatyczny wzrost w porównaniu z poprzednimi latami.
Tylko w okresie styczeń-maj 2025 roku stwierdzono 85 ognisk choroby. Po okresie letniej przerwy, od października wirus wrócił ze zdwojoną siłą. W samym listopadzie i na początku grudnia potwierdzono kilkanaście nowych ognisk. Najbardziej dotkliwe straty odnotowano pod koniec listopada 2025 roku, kiedy to wykryto dwa duże ogniska w gospodarstwach komercyjnych.
Ognisko numer 108 potwierdzono 6 grudnia 2025 roku w miejscowości Kornatowo, gmina Lisewo, powiat chełmiński w województwie kujawsko-pomorskim. Gospodarstwo utrzymywało 24 770 kaczek rzeźnych, które musiały zostać zlikwidowane. Zaledwie dzień później, również 6 grudnia, potwierdzono ognisko numer 109 w miejscowości Romanówek, gmina Lubrza, powiat świebodziński w województwie lubuskim. Tam do utylizacji trafiło 26 807 indyków rzeźnych. Łącznie w ciągu dwóch dni zlikwidowano ponad 51 tysięcy ptaków.
To jednak nie wszystko. W listopadzie wykryto także ogniska w innych lokalizacjach – w Krogulnej w województwie opolskim (4 300 gęsi), w Siemiradzach na Mazowszu (3 699 gęsi) oraz w Kaczkowie w województwie kujawsko-pomorskim (17 762 indyki). Każde ognisko oznacza nie tylko olbrzymie straty finansowe dla hodowców, ale też długie miesiące potrzebne na odbudowę pogłowia. Po wykryciu wirusa obowiązują restrykcje, które uniemożliwiają natychmiastowe rozpoczęcie nowej produkcji.
W sumie od stycznia do grudnia 2025 roku do utylizacji z powodu ptasiej grypy trafiło ponad 8 milionów ptaków w Polsce. To ogromna liczba, która bezpośrednio przełożyła się na spadek produkcji jaj. Dodatkowo odnotowano 23 ogniska HPAI u ptaków utrzymywanych w niewoli oraz 43 ogniska u dzikiego ptactwa, co pokazuje skalę zagrożenia i trudność w powstrzymaniu rozprzestrzeniania się wirusa.
Mniej kur, droższe koszty, mniejsza produkcja
Epidemia ptasiej grypy to nie jedyny powód drastycznego wzrostu cen jaj. Polska branża drobiarska zmaga się z szeregiem strukturalnych problemów, które nakładają się na siebie, tworząc idealną burzę cenową.
Spadek pogłowia kur niosek to jeden z kluczowych czynników. Według danych Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, w 2025 roku liczba kur niosek w Polsce zmniejszyła się o około 12-14 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. To efekt nie tylko epidemii, ale też kosztownej transformacji produkcji wymuszonej przez unijne regulacje. Polska musi przejść od chowu klatkowego do bardziej ekologicznych systemów – ściółkowego i wolnowybiegowego. Jeszcze w 2024 roku około 42 procent jaj w Polsce pochodziło z chowu klatkowego. Modernizacja ferm wymaga inwestycji rzędu kilkuset milionów złotych, na co wielu producentów nie może sobie pozwolić.
W efekcie część hodowców ograniczyła liczbę kur niosek lub czasowo zawiesiła działalność. To z kolei przełożyło się na spadek krajowej podaży o około 7 procent w pierwszym kwartale 2025 roku. W drugim i trzecim kwartale sytuacja nieznacznie się poprawiła, ale nie na tyle, by nadrobić straty.
Kolejnym problemem są galopujące koszty produkcji. Ceny pasz, zwłaszcza śruty sojowej i kukurydzy, wzrosły znacząco w latach 2024-2025. Koszty energii elektrycznej, mimo że nieco niższe niż w szczycie kryzysu energetycznego, wciąż pozostają wyższe niż przed 2022 rokiem. Do tego dochodzą rosnące koszty pracy – płaca minimalna systematycznie rośnie, a wraz z nią rosną również składki ZUS.
W praktyce oznacza to, że koszt wyprodukowania jednego jaja wzrósł o kilkanaście procent. Hodowcy nie mają wyjścia – albo przerzucają ten koszt na konsumentów, albo działają na granicy opłacalności, co w dłuższej perspektywie oznacza dalsze ograniczanie produkcji.
Polska eksportuje, a krajowy rynek zostaje bez towaru
Paradoksalnie Polska jest jednym z największych producentów i eksporterów jaj w Europie. Według danych Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, Polska produkuje około 30 procent więcej jaj niż wynosi krajowe zapotrzebowanie. Teoretycznie zatem nie powinno zabraknąć produktu na krajowym rynku. W praktyce jednak spora część produkcji trafia za granicę, szczególnie do Niemiec i Holandii, gdzie ceny są wyższe i Polska może odczuwać chwilowe braki w niektórych sklepach. Nie należy jednak szykować się na to, że jaja nagle znikną. Po prostu ich cena będzie dużo droższa.
Dla producentów eksport to racjonalna decyzja biznesowa – dlaczego sprzedawać w kraju za 65-70 złotych za setkę, skoro w Niemczech można dostać 75-80 złotych, a w Holandii nawet więcej? Efekt jest jednak taki, że na polskim rynku zostaje mniej towaru, a ceny szybują w górę. Warto też zaznaczyć, że nie każdy rodzaj jajek jest tak samo dostępny. Na polskim rynku brakuje zwłaszcza jaj z chowu ściółkowego, wolnego wybiegu i ekologicznego – są one sprowadzane z zagranicy, głównie z Holandii i Rumunii, co dodatkowo wpływa na ich cenę.
Dodatkowo z powodu ognisk ptasiej grypy niektóre kraje wprowadziły ograniczenia w imporcie polskiego drobiu i produktów pochodnych. Choć nie dotyczą one bezpośrednio jaj konsumpcyjnych, to tworzą pewien niepokój na rynku i wpływają na logistykę handlu międzynarodowego.
Święta pod znakiem kalkulatora, nie tradycji
Dla wielu polskich rodzin Boże Narodzenie to wyjątkowy czas, podczas którego nie oszczędza się na jedzeniu. Tradycja nakazuje przygotować bogatą wigilijną kolację, upiec kilka rodzajów ciast i zaprosić rodzinę na wspólny stół. W tym roku jednak przygotowanie tradycyjnych potraw może być sporym wyzwaniem finansowym.
Wzrost cen jaj sprawi, że więcej zapłacimy nie tylko za same produkty świeże, ale też za wypieki, ciasta i gotowe potrawy, które powstają z ich użyciem. W cukierniach i piekarniach ceny serników, makowców i innych świątecznych specjałów również wzrosły o 10-20 procent. Właściciele małych firm wprost przyznają, że nie są w stanie dłużej absorbować rosnących kosztów surowców i muszą przerzucić je na klientów.
Analitycy rynku spożywczego zauważają, że jaja to produkt o bardzo niskiej elastyczności cenowej. Nawet jeśli są drogie, Polacy i tak je kupią, bo bez nich nie da się przygotować świąt w tradycyjnej formie. To z kolei oznacza, że producenci i sprzedawcy mogą sobie pozwolić na utrzymywanie wysokich cen, bo wiedzą, że popyt i tak będzie.
Dla przeciętnej rodziny może to oznaczać wyższe rachunki za świąteczne zakupy nawet o kilkadziesiąt złotych. Jeśli rok temu na świąteczne ciasta i potrawy wydawaliśmy około 200 złotych, w tym roku może to być 250-280 złotych – wyłącznie z powodu wzrostu cen jaj i innych produktów podstawowych.
Prognozy na najbliższe tygodnie: może być jeszcze drożej, a chwilami jaj może nie być
Niestety, prognozy na najbliższe dwa tygodnie przed świętami nie napawają optymizmem. Eksperci z Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz ostrzegają, że z powodu sezonowego wzrostu zachorowań ptaków oraz rosnącego popytu przedświątecznego, ceny jaj mogą wzrosnąć jeszcze o 10-20 procent. Zima to pora roku, w której ptasia grypa rozprzestrzenia się najszybciej, bo dzikie ptaki wodne migrują na południe i przenoszą wirusa między stadami.
Każde nowe ognisko choroby oznacza kolejne tysiące ptaków przeznaczonych do utylizacji, a to jeszcze bardziej ogranicza podaż jaj na rynku. Jeśli w ciągu najbliższych dwóch tygodni potwierdzonych zostanie kilka nowych ognisk w dużych gospodarstwach, ceny mogą skoczyć jeszcze bardziej. W skrajnym scenariuszu za jajo klasy M możemy płacić nawet 80-90 groszy, a za jaja ekologiczne powyżej złotówki. Przedstawiciele branży apelują do rządu o wsparcie dla hodowców dotkniętych epidemią oraz o przyspieszenie wypłat odszkodowań za zlikwidowane stada.
W dłuższej perspektywie sytuacja zależy od kilku czynników. Jeśli uda się opanować epidemię ptasiej grypy i nie pojawią się nowe, duże ogniska w okresie zimowym, ceny jaj mogą zacząć stabilizować się wiosną 2026 roku. Według prognoz Banku Crédit Agricole, cena skupu jaj klasy M na koniec 2026 roku powinna wynieść około 60 złotych za 100 sztuk, co oznaczałoby niewielki spadek w porównaniu do obecnych poziomów.
Jednak wiele zależy od tego, jak szybko producenci będą w stanie odbudować pogłowia kur niosek po tegorocznych stratach. Proces ten trwa kilka miesięcy – od zakupu piskląt, przez odchów, aż do momentu, gdy kury zaczną nieść jaja. Dodatkowo obowiązują okresy kwarantanny po wykryciu ogniska choroby, co dodatkowo wydłuża czas potrzebny na powrót do pełnej produkcji.
Warto też pamiętać, że transformacja z chowu klatkowego na alternatywne systemy produkcji będzie trwała jeszcze przez kilka lat i będzie generowała dodatkowe koszty. Unijne regulacje są coraz bardziej restrykcyjne, a konsumenci coraz chętniej wybierają jaja z lepszych systemów chowu, co również wpływa na ceny.
Na razie jedno jest pewne – ten grudniowy okres zakupów przedświątecznych będzie dla polskich rodzin wyjątkowo trudny. Jaja, produkt absolutnie podstawowy w świątecznej kuchni, są dziś niemal luksusem, a ich cena zmusza do przemyślenia, ile i jakich ciast naprawdę chcemy upiec w tym roku.
Czy w obliczu takich cen zachowamy tradycję pełnego stołu z kilkoma rodzajami ciast, czy może w tym roku zadowoli nas jeden sernik i jeden makowiec? To pytanie, które w tym grudniu stanie przed wieloma polskimi rodzinami.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.