Dramat na Pradze. Kierowca miał atak padaczki, w samochodzie było dziecko
Patrol szkolny pracujący w okolicach bazarku przy Namysłowskiej usłyszał, jak ktoś gwałtownie dodaje gazu w samochodzie. Później wydarzenia nabrały tempa…
Podczas patrolowania okolic bazarku strażniczka pracująca w patrolu szkolnym usłyszała charakterystyczny dźwięk dodawanego gazu w samochodzie. Zauważyła też, że w pobliskim mercedesie kierowca wykonuje gwałtowne i dziwne ruchy rękami. Chwilę później funkcjonariusze byli już przy samochodzie – drzwi były zablokowane, a kierowca nie reagował na pukanie w szybę. Na tylnym siedzeniu siedział mały chłopiec.
Biorąc pod uwagę, że samochód może ruszyć, funkcjonariusze zdecydowali się wybić szybę. Wyłączyli silnik pojazdu. Strażnik zaopiekował się dzieckiem i wezwał pogotowie, a strażniczka zaczęła udzielać pierwszej pomocy nieprzytomnemu kierowcy, u którego podejrzewała atak padaczkowy. Gdy na miejscu pojawiło się pogotowie i policja, mężczyźnie minął już atak. Chłopca przekazano przybyłej po niego mamie.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.
