Kolejny kraj wprowadza surowy zakaz w szkołach. Polska chce tego zakazać w 2026 roku
Projekt ustawy czeka w sejmowej komisji, a jego los jest bardziej niepewny, niż można by sądzić. Pierwotnie miał być wprowadzony w 2026 roku. Europa pokazuje, że zakazy już działają – do grona wielu krajów dołączyła Portugalia. Czy Polska pójdzie tym samym śladem?

Fot. Warszawa w Pigułce
84 procent Polaków mówi dość
Kiedy klub parlamentarny Polska 2050 złożył w Sejmie projekt ustawy zakazującej używania smartfonów w szkołach podstawowych, nikt nie spodziewał się tak jednoznacznej reakcji społeczeństwa. W konsultacjach przeprowadzonych przez Sejm aż 84 procent uczestników opowiedziało się za wprowadzeniem zakazu. To nie była marginalna grupa zainteresowanych tematem aktywistów – to masowy głos rodziców, nauczycieli i obywateli, którzy dostrzegają problem narastający od lat. Dzieci spędzają z telefonem kilka godzin dziennie, często kosztem nauki, rozmów z rówieśnikami i normalnego dzieciństwa.
Projekt przeszedł pierwsze czytanie w Sejmie w sierpniu 2025 roku i został skierowany do prac w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Od tego momentu sprawa utknęła w martwym punkcie. Nikt nie wie, kiedy i czy w ogóle projekt wróci na salę plenarną. Teoretycznie wszystko wskazywało na to, że ustawa zostanie szybko procedowana i wejdzie w życie jeszcze w roku szkolnym 2025-2026. Praktycznie jednak pojawiły się liczne zastrzeżenia ze strony ekspertów, Ministerstwa Edukacji Narodowej i Rzecznika Praw Dziecka, które skutecznie zahamowały prace legislacyjne. Polska stoi więc w miejscu, podczas gdy połowa Europy już dawno podjęła decyzję i wprowadziła zakazy w szkołach.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia, jeden z głównych autorów projektu, tłumaczył jego sens bardzo bezpośrednio: chodzi o to, żeby choć przez siedem do ośmiu godzin dziennie dzieci mogły być skupione na czymś innym niż tylko zasysanie różnych treści z internetu. Projektowane rozwiązanie zakłada całkowity zakaz korzystania ze smartfonów i innych urządzeń do komunikacji na odległość przez uczniów szkół podstawowych na terenie placówki. Wyjątki mogą być przewidziane w statucie szkoły, ale tylko w uzasadnionych przypadkach – medycznych lub edukacyjnych. Szkoły ponadpodstawowe miałyby możliwość wprowadzenia analogicznych zakazów fakultatywnie, decyzję musiałyby podjąć w ciągu trzech miesięcy od wejścia ustawy w życie.
Ministerstwo mówi nie zakazom, tak edukacji
Największym zaskoczeniem w całej sprawie okazała się postawa Ministerstwa Edukacji Narodowej. Zamiast entuzjastycznie poprzeć projekt, resort kierowany przez minister Barbarę Nowacką wyraził wyraźny sceptycyzm wobec rozwiązania opartego na zakazie. Wiceminister Paulina Piechna-Więckiewicz podczas sejmowej debaty ostrzegała, że zakaz może dać złudne poczucie rozwiązania problemu, podczas gdy kluczowe jest wyposażenie uczniów w kompetencje pozwalające im bezpiecznie i świadomie funkcjonować w cyfrowym świecie. W związku z tym Ministerstwo wprowadziło od września 2025 roku nowy przedmiot. Edukacja zdrowotna ma obejmować również zagadnienia higieny cyfrowej, bezpieczeństwa w sieci oraz radzenia sobie z uzależnieniami cyfrowymi. Okazało się jednak, że duża część rodziców zdecydowała się nie zapisywać dzieci na przedmiot, ponieważ nie jest on obowiązkowy.
Stanowisko ministerstwa wynika z przekonania, że same zakazy nie uczą odpowiedzialności i często prowadzą jedynie do prób ich obchodzenia. Zamiast regulacji zakazujących, zdaniem resortu, społeczność szkolna potrzebuje wsparcia w przygotowaniu wytycznych oraz przykładów dobrych praktyk dotyczących korzystania z telefonów. To filozofia zasadniczo różna od tej, którą przyjęli autorzy projektu. Ministerstwo podkreśla również, że wprowadzenie wyjątków od zakazu przewidzianych w projekcie – czyli możliwości wykorzystania smartfonów w celach dydaktycznych w uzasadnionych przypadkach – sprawia, że cały zakaz może okazać się całkowicie nieefektywny i doprowadzi do uznaniowości przepisów oraz nierównego traktowania uczniów w różnych szkołach.
Rzecznik Praw Dziecka zgłasza zastrzeżenia
Do grona zaniepokojonych zakazem w obecnym kształcie dołączyła Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak wraz z Radą Dzieci i Młodzieży przy RPD. W piśmie skierowanym do Marszałka Sejmu jeszcze przed pierwszym czytaniem podkreślili, że odgórne zakazy nie uczą odpowiedzialności i często prowadzą do prób ich obchodzenia. Ich zdaniem projektowane przepisy stoją w sprzeczności z postulatami zgłaszanymi wcześniej przez sam urząd Rzecznika, który apelował o umożliwienie szkołom zachowania autonomii w zakresie zasad korzystania ze smartfonów oraz o wysłuchanie i uwzględnienie opinii dzieci i młodzieży.
Rzeczniczka zwróciła uwagę na kluczowy fakt wynikający z najnowszego badania „Internet dzieci 2025” – liczba polskich dzieci poniżej 13 roku życia sięgających po smartfony wyraźnie spada w czasie pobytu w szkole, by ponownie wzrosnąć po ich powrocie do domu. To oznacza, że prawdziwy problem nie leży w tym, co dzieci robią przez siedem godzin w szkole, ale w tym, jak spędzają pozostałe siedemnaście godzin poza nią. Proponowany zakaz nie odpowiada więc na najpilniejsze wyzwania związane z używaniem przez dzieci urządzeń ekranowych.
Fala zakazów przetacza się przez Europę
Podczas gdy Polska debatuje i zawiesza prace nad projektem, Portugalia właśnie potwierdziła słuszność swojej decyzji i idzie jeszcze dalej. W roku szkolnym 2026-2027 w Portugalii wprowadzony zostanie zakaz używania telefonów komórkowych we wszystkich typach szkół, włącznie z gimnazjami i szkołami średnimi. Minister oświaty Fernando Alexandre ogłosił tę decyzję podczas lizbońskiej konferencji Web Summit, podkreślając, że wcześniejsze tolerowanie używania przez dzieci w szkołach smartfonów było błędną polityką edukacyjną. Portugalia już od września 2025 roku wprowadziła całkowity zakaz w szkołach podstawowych, a teraz rozszerza go na starszych uczniów.
Portugalski resort edukacji zapewnia, że objęcie wszystkich szkół zakazem korzystania ze smartfonów nie będzie wiązać się z ucieczką od zaawansowanych technologii. Wręcz przeciwnie – ministerstwo zapowiada popularyzowanie w szkołach rozwiązań bazujących na sztucznej inteligencji jako pomocy naukowej. Chodzi o to, aby technologia wspierała edukację, a nie ja zastępowała.
Portugalia to kolejny kraj w długim szeregu europejskich państw, które zdecydowały się na radykalne rozwiązanie problemu smartfonów w szkołach. Do grona krajów, które zakazały smartfonów w szkołach dołączyły niedawno Łotwa, Słowacja, Belgia, Bułgaria, Węgry i Rumunia.
Pionierem rozwiązania jest Francja – już w 2018 roku wprowadzono tam całkowity zakaz używania telefonów komórkowych, tabletów oraz smartwatchów w szkołach podstawowych i średnich. Francuscy uczniowie mogą trzymać telefon w plecaku, ale nie wolno im włączać urządzeń na terenie szkoły podczas lekcji ani podczas przerw. Zakaz obowiązuje również w szkołach z internatem oraz podczas wyjść i wycieczek szkolnych. Złamanie zakazu grozi konfiskatą telefonu do końca dnia, nakazem pozostania w szkole dłużej w ramach kary lub dodatkowymi pracami domowymi. W przypadku nagminnego łamania zakazu uczeń może zostać relegowany z klasy lub szkoły.
Włochy poszły podobną drogą, wprowadzając zakaz nie tylko w podstawówkach i gimnazjach, ale także rozszerzając go na szkoły średnie. Grecja zakazała używania telefonów komórkowych i urządzeń elektronicznych już w 2018 roku, ze szczególnym uwzględnieniem urządzeń pozwalających na przetwarzanie obrazu i dźwięku. Holandia wprowadziła całkowity zakaz korzystania z telefonów we wszystkich szkołach od września 2024 roku. Hiszpania zdecydowała się na rozwiązanie regionalne – zakaz obowiązuje w niektórych wspólnotach autonomicznych, takich jak Kastilia-La Mancha i Galicja, gdzie statystyki wykazały poprawę wyników w nauce uczniów oraz spadek liczby przypadków cyberprzemocy.
Norwegia przyjęła odmienne podejście, pozostawiając decyzję o ewentualnym zakazie w gestii samych szkół, co okazało się skuteczne – badania Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego wykazały, że czterotygodniowy zakaz smartfonów na przerwach znacząco zwiększył częstotliwość i intensywność aktywności fizycznej uczniów. UNESCO po analizie 200 systemów edukacji szacuje, że jeden na cztery kraje na świecie zakazuje smartfonów w szkołach. Trendy są więc jednoznaczne – świat odchodzi od tolerowania nieograniczonego dostępu dzieci do technologii podczas zajęć szkolnych. Szwecja planuje wprowadzenie zakazu od stycznia 2026 roku.
Dlaczego Europa mówi smartfonom stop
Decyzje o wprowadzeniu zakazów nie wynikają z technofobii czy niechęci do nowoczesności, ale z twardych danych naukowych. Dotychczasowe badania dostarczają dowodów na to, że telefony używane podczas lekcji mają negatywny wpływ na wyniki w nauce i długoterminową zdolność uczenia się – potwierdza to wydział edukacji Uniwersytetu Harvarda. Istnieje wiele badań korelacyjnych, które sugerują negatywny związek między używaniem urządzeń do innych celów niż nauka a osiągnięciami uczniów. Co więcej, badania wykazały, że telefony komórkowe rozpraszają uwagę i negatywnie wpływają na czas reakcji, wydajność, odczuwanie przyjemności z wykonywanych zadań i zdolności poznawcze.
Równie ważnym argumentem są kwestie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Psychologowie i pedagodzy alarmują o rosnących problemach psychicznych napędzanych przez nadmierne korzystanie z ekranów. Media społecznościowe, do których dzieci mają nieograniczony dostęp przez smartfony, powodują wzrost niepokoju i depresji wśród najmłodszych. Uczniowie spędzają długie godziny przed ekranami, często kosztem snu, aktywności fizycznej i bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami. Na przerwach wolą przeglądać TikToka czy YouTube zamiast rozmawiać ze znajomymi. To prowadzi do izolacji społecznej i pogorszenia relacji koleżeńskich, które powinny rozwijać się właśnie w środowisku szkolnym.
Kolejnym problemem jest cyberprzemoc. Kiedy w 2018 roku wprowadzano we Francji całkowity zakaz używania telefonów komórkowych, decyzja ta była motywowana między innymi drastycznymi przypadkami cyberprzemocy, jakiej dopuszczali się uczniowie względem siebie nawzajem, używając do tego telefonów. Nagrywanie kolegów i nauczycieli bez zgody, publikowanie kompromitujących materiałów, nękanie w mediach społecznościowych – to wszystko dzieje się właśnie za pomocą smartfonów. Zakaz eliminuje lub znacznie ogranicza te zjawiska, tworząc bezpieczniejsze środowisko dla wszystkich.
Co dalej z polskim projektem?
Polski projekt utknął w komisji sejmowej i jego dalsze losy są niepewne. Eksperci zgłaszają liczne uwagi wskazujące, że przepisy w obecnym kształcie nie są dopracowane. Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu wskazało, że nowelizacja niesie ze sobą negatywne skutki zarówno prawne, jak i społeczne. Wprowadzenie wyjątków od zakazów – które zakłada nowelizacja – może sprawić, że zakazy będą całkowicie nieefektywne. Jeśli każda szkoła będzie mogła sama interpretować, co stanowi uzasadniony przypadek do korzystania ze smartfona w celach dydaktycznych, w praktyce powstanie chaos interpretacyjny i nierówne traktowanie uczniów.
Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad własnym projektem, który miał trafić do Sejmu jeszcze w lipcu 2025 roku. Wiceminister Katarzyna Lubnauer wyjaśniała, że zakazy są dużo skuteczniejsze, jeżeli są wprowadzane w wyniku decyzji społeczności szkolnej. Resort chce, aby do katalogu rozwiązań, które szkoła może zapisać w statucie, został wyraźnie wpisany również pełen zakaz korzystania z telefonów. Dyrektorzy często mówią, że gdyby mieli mocne umocowanie ustawowe pozwalające na wprowadzenie takiego zakazu, bardzo by im to ułatwiło życie. Projekt ministerialny zakłada więc fakultatywność – szkoły mogłyby wprowadzać zakazy, ale nie musiałyby.
Tymczasem zegar tyka. Rok szkolny 2025-2026 dobiega końca bez żadnych zmian legislacyjnych. Szkoły nadal same ustalają zasady korzystania ze smartfonów, często bez wyraźnego umocowania prawnego, co prowadzi do konfliktów z rodzicami i uczniami. Część placówek całkowicie zakazuje telefonów, inne wymagają jedynie wyłączenia ich podczas lekcji, a jeszcze inne w ogóle nie regulują tej kwestii. Chaos i brak jednolitych rozwiązań trwają, podczas gdy dzieci nadal spędzają godziny przed ekranami kosztem nauki i zdrowych relacji społecznych.
Przyszłość bez ekranów czy edukacja cyfrowa
Debata o smartfonach w szkołach ujawnia fundamentalny spór o to, jak powinna wyglądać współczesna edukacja. Z jednej strony mamy naukowe dowody na negatywny wpływ nieograniczonego dostępu do technologii i kuszącą wizję uczniów skupionych na lekcjach, bawiących się na przerwach jak dawniej, wolnych od cyfrowych łańcuchów. Z drugiej strony jest świadomość, że technologia wrosła w życie młodzieży tak mocno, iż jej nagłe odcięcie może wywołać szok i opór, jeśli nie zostanie złagodzone zrozumieniem i sensownymi alternatywami. Sam zakaz to za mało – potrzebna jest wizja tego, co dalej i jak pomóc uczniom odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Przykład Portugalii pokazuje, że zakaz może działać, jeśli towarzyszy mu systematyczne tworzenie alternatyw. Szkoły, które wprowadzają gry planszowe, zajęcia ruchowe, strefy relaksu z książkami i innymi analogowymi rozrywkami, odnoszą sukcesy. Uczniowie sami chętniej ruszają do zabawy fizycznej, kiedy nie mają możliwości sięgnięcia po telefon. Badania duńskie wykazały, że czterotygodniowy zakaz smartfonów na przerwach znacząco zwiększył aktywność fizyczną dzieci. Klucz leży więc nie tylko w zabraniu czegoś, ale w daniu czegoś w zamian – czasu, przestrzeni i możliwości budowania prawdziwych relacji.
Polska stoi na rozdrożu. Może pójść śladem większości Europy i wprowadzić jasne, egzekwowalne zakazy, które stworzą równe zasady dla wszystkich szkół i uwolnią dzieci od cyfrowego uzależnienia przynajmniej na kilka godzin dziennie. Może też postawić na edukację, profilaktykę i pozostawienie decyzji w rękach społeczności szkolnych, licząc na mądrość i odpowiedzialność dorosłych oraz dzieci. Prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie leży gdzieś pośrodku – zakaz jako rama prawna, ale z elastycznością pozwalającą na uwzględnienie specyficznych potrzeb różnych szkół i uczniów. Jedno jest pewne – temat smartfonów w szkołach nie zniknie sam. Europa podjęła decyzję. Polska wciąż czeka.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.