Małe serce umiera… Musimy uratować Filipka, pomocy!
PILNE! Niezwykle skomplikowana wada serca i jedyna nadzieja na ratunek! Maleńki Filipek walczy o życie. Tylko operacja w Pittsburghu daje chłopcu szansę… Już w czerwcu może dostać nowe życie. Musimy zdążyć i zebrać gigantyczną sumę. Wierzymy, że się uda, bo z Wami nie ma rzeczy niemożliwych! Zaczęła się walka o życie… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/serce-filipa
Spełnił się najgorszy sen, spełniły się największe obawy, jakie ma przyszły rodzic. Boimy się, że nasze dziecko będzie chore. Robimy mnóstwo badań, uważamy na siebie, czekamy… To czasami za mało. Moja ciąża przebiegała wzorowo. Wszystkie badania i moje samopoczucie były jak należy. Miałam obawy, jak każda przyszła mama, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że moje dziecko urodzi się ciężko chore. Śmiertelnie chore…
W 29 tygodniu ciąży, badanie, które miało być tylko formalnością, okazało się początkiem dramatu, który trwa do dziś. Okazało się, że Filipek ma bardzo rzadką i ciężką wadę serca – anomalię Ebsteina. Wada ta może być łagodna lub umiarkowana, wtedy nie wymaga leczenia operacyjnego. Stopień wady u naszego synka okazał się skrajny, najgorszy z możliwych. Kolejny cios…
W trakcie następnych wizyt wyszło na jaw, że wada pogłębia się. Trafiłam na oddział patologii ciąży, jednak leczenie nie było możliwe. By ratować życie Filipka, lekarze zdecydowali o natychmiastowym rozwiązaniu ciąży. Filip urodził się 17 września 2019 roku w 34 tygodniu przez cesarskie cięcie. Stan synka był krytyczny. Wada serca spowodowała ogromny obrzęk ciała. To wszystko jeszcze bardziej osłabiało i tak już krytycznie małe szanse przeżycia…
Od razu został zaintubowany i podłączony pod respirator. Przez wiele dni walczył o życie, a ja odchodziłam od zmysłów… Ciągle słyszałam, że są minimalne szanse przeżycia. Pielęgniarki ochrzciły Filipka, a my mogliśmy tylko modlić się o cud… Taki maleńki, a już był zaintubowany, podłączony pod respirator. Ledwo go było widać wśród tych wszystkich kabli i rur… Największym bólem dla mnie było to, że nie mogłam go dotknąć, wziąć na ręce, przytulić. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, byleby tylko był silny, byle się nie poddawał, że mama i tata czekają na niego i bardzo go kochają…
13 listopada 2019 roku odbyła się pierwsza operacja Filipka, tzw. zespolenie systemowo-płucne. To była jednak tylko operacja paliatywna. Problem serca i krążenia pozostał nietknięty… Po 3,5 miesiącach w szpitalu w końcu nastąpił upragniony moment – mogliśmy z synkiem wrócić do domu. Do bajki jednak było daleko…
Po chwilowym polepszeniu Filip znowu jest w złym stanie. Nie ma siły sam jeść, każdy oddech to dla niego duży wysiłek. Choć umysłowo rozwija się dobrze i chciałby robić wszystko, co 6-miesięczne bobasy robią w jego wieku, nie może. Nie jest w stanie nawet samodzielnie podnieść główki… Cały czas jest zmęczony, jakby właśnie przebiegł maraton. Zdrowe dzieci oddychają ok. 30 razy na minutę. Filipek przez minutę bierze aż 80 oddechów…
Wszystkiemu winna jest skrajnie niebezpieczna wada serca. Pomimo tego, że nasi polscy lekarze uratowali Filipkowi życie i starają się z całych sił utrzymać Filipka w zdrowiu, to jednak jedyną opcją na operację w kraju jest serce jednokomorowe… Kiedy? Nie wiadomo. Nie znamy nawet terminu… Nikt nie chce nic planować. Słyszeliśmy już, że z takimi dziećmi patrzy się w przyszłość maksymalnie na tydzień do przodu. Więcej nie ma sensu, bo przecież Filipek może w każdej chwili umrzeć. Nie możemy się na to zgodzić!
Na portalu społecznościowym dowiedziałam się o lekarzach z Children’s Hospital of Pittsburgh, którzy specjalizują się w operacji dzieci z tak ciężkimi wadami serca. Skontaktowałam się z kliniką. Odpowiedź wlała w moje serce nową nadzieję – nasz synek ma szansę!
Zostaliśmy zakwalifikowani do przeprowadzenia operacji plastyki zastawki metodą stożka (cone procedure). Wybitny profesor Jose Da Silva w dziecięcym szpitalu w Pittsburghu w stanie Pensylwania – pionier i wynalazca tej metody – zdecydował się na operację, która w Polsce jest określana jako niemożliwa. Serce pozostanie dwukomorowe!
Operacja musi zostać przeprowadzona najszybciej, jak to będzie możliwe. Filipek ma wstawione sztuczne naczynie, tzw. zespolenie systemowo-płucne, które nie rośnie wraz z nim. Niedługo nie będzie pasowało do jego wagi. Mało tego, prawa komora, która jest zdeformowana, z każdym dniem jest w coraz gorszym stanie! To dramatycznie pogarsza rokowania synka…
I choć mamy realną szansę na uratowanie serduszka, największą przeszkodą w tym są pieniądze. Szacunkowy koszt operacji, pobytu na OIOM-ie, transportu medycznego to kwota nawet miliona złotych. A te koszty mogą jeszcze wzrosnąć… Na domiar złego obecna sytuacja na świecie jeszcze utrudnia nam całą misję. Realnie operacja mogłaby się odbyć w czerwcu, jeśli tylko uda nam się zgromadzić tak ogromne pieniądze… Mając świadomość, jak ciężka misja nas czeka, błagamy o pomoc, bo każda złotówka, każde udostępnienie naszego apelu to szansa Filipka na życie. Nawet nie umiemy wyobrazić sobie dnia, że jego serduszko zatrzyma się na zawsze…
Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.