Metro nie dla Białołęki. Działacze chcą zablokować mosty. „Biała męka”
Kamil Hajduk, lokalny działacz, zaktywizował społeczność i zdobył 11 000 podpisów, by zamiast do Bródna doprowadzić II linię do Białołęki. W piątek, Mieczysław Reksnis, dyrektor Biura Drogownictwa i Komunikacji odpowiedział na petycję. Na metro dzielnica nie ma póki co szans.
Białołękę coraz częściej mieszkańcy nazywają „Białą męką”. Wszystko, jak tłumaczą, przez dojazdy do centrum, które w szczycie zajmują nawet 3 godziny w każdą stronę. Dlatego dla nich metro byłoby wybawieniem od kłopotu. Problem w tym, że miasto nie zamierza budować kolejnych „odnóg” i musiało wybrać: Białołęka lub Bródno i wybrało tę drugą dzielnicę. Powód jest bardzo prosty: Bródno ma więcej mieszkańców.
Dlatego Kamil Hajduk, lokalny działacz Białołęki zebrał 11 000 podpisów, by doprowadzić metro do swojej dzielnicy. Mieczysław Reksnis, dyrektor Biura Drogownictwa i Komunikacji odpowiedział na petycję:
„Zmiana przebiegu metra w kierunku tzw. Zielonej Białołęki byłaby uzasadniona tylko w przypadku, gdyby liczba mieszkańców tego rejonu przekroczyła 200 tys.” i dodaje, że póki co przez najbliższe lata nie ma szans na metro na Białołęce. Inicatorzy nie składają jednak broni i zapowiadają protesty: „Zbieramy siły, nie odpuszczajmy i walczmy dalej! Przygotujcie się na marsz, ile rąk jest z nami?” – pytają na facebookowym profilu. „Chodzi o marsz blokujący mosty Gdański, Śląsko-Dąbrowski i Poniatowskiego” – mówi Hajduk dla stołecznej Gazety. – „Nie można ignorować tylu ludzi.”
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.