Najstarsza pracownia rękawiczek w Warszawie zamyka się po ponad 120 latach! Pomóżmy im!
Wszystko kiedyś się kończy a życie toczy się dalej. Ze smutkiem informujemy, że po ponad 120 latach działalności najstarsza w Polsce Pracownia Rękawiczek… zamyka swój rozdział w historii Warszawy. „Nie wytrzymujemy płatności” – mówi właścicielka w rozmowie z Warszawą w Pigułce. Pomóżmy im i nie dajmy im się zamknąć! Warto ratować kawałek rzemieślniczej historii Warszawy.
Pracownia rękawiczek rodziny Kowalskich powstała ponad 114 lat temu. Najwcześniejszymi, zachowanymi do dzisiaj dowodami na istnienie firmy jest papeteria firmowa i opakowania kartonowe z 1900 roku. Właśnie na taki czas datuje się założenie tej manufaktury rękawiczniczej. Warto tu nadmienić, że przez te wszystkie lata działała nieprzerwanie aż do dzisiaj.
Pierwszą siedzibą Pracowni była ulica Solec pod numerem 101 a reprezentacyjny salon sprzedażowy mieścił się przy Nowym Świecie, najbardziej eleganckiej ulicy Warszawy.
Okres przedwojenny to czas największego rozkwitu rękawicznictwa. Każda szanująca się dama musiała mieć co najmniej kilka par skórzanych rękawiczek na każdą okazję. W dobrym tonie było osłanianie dłoni poza domem i w towarzystwie.
Apolinary Kowalski widząc dla siebie szansę na rynku założył swoją manufakturę jeszcze przed 1900 rokiem. Produkował wówczas rękawiczki zimowe, letnie oraz balowe. Niejedna debiutantka wraz ze swoją matką odwiedziła pracownię Kowalskiego podczas kompletowania garderoby przed swoim pierwszym sezonem towarzyskim. Bywały tu hrabiny, bywał właściciel cukierni Blikle a także generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, adiutant Józefa Piłsudskiego.
Nie jest do końca pewne kiedy dokładnie narodziła się w rodzinie Kowalskich tradycja przekazywania imienia Apolinary najstarszemu synowi, ale syn Apolinarego, założyciela pracowni rękawiczek również nosił to imię i od najmłodszych lat przyuczał się do zawodu. Niedługo przed wojną, w 1936 roku zdobył rzemieślnicze papiery mistrzowskie i z pewnością przejął by wkrótce zakład od ojca, ale zawirowania wojenne pokrzyżowały plany rodziny. Wprawdzie do wybuchu Powstania Warszawskiego sklep istniał, ale w 1944 całe miasto obrócono w perzynę a ocalałych mieszkańców wysiedlono. Wśród nich był Apolinary młodszy. Starszy, ojciec, zginął na barykadach powstańczych.
Apolinaremu i jego żonie nie było łatwo. Ciągłe zmiany lokalu związane z wyburzaniem walących się i nadpalonych podczas wojny kamienic, ogólna bieda oraz reglamentacja surowców dla rzemieślników to tylko wstęp do czasów wiecznych kłopotów i szykan. Wraz z nastaniem rządów komunistycznych nastały także wyjątkowo ciężkie czasy dla drobnej inicjatywy gospodarczej i rzemiosła. Zakłady, które udało się wcielić w całość produkcji państwowej przestały istnieć praktycznie z dnia na dzień. Drobnym przedsiębiorcom natomiast rzucano pod nogi kłody w postaci restrykcji, zakazów, licznych absurdalnych przepisów.
W tych utrudnionych warunkach funkcjonował Cech rękawiczników, kuśnierzy i garbarzy.
Największym wyzwaniem dla Apolinarego Kowalskiego było zdobywanie surowców. Te, reglamentowane przez państwo za pośrednictwem cechu nie starczały na zbyt wiele. Pewną odwilż przyniósł koniec lat 60’. Po kolejnych strajkach robotniczych również rzemieślnicy zaczęli się cieszyć pewnymi swobodami. W pracowni ponownie zaczęły powstawać piękne skórzane rękawiczki a i klientela sklepu w osobie Poli Raksy, Andrzeja Łapickiego czy Stanisławy Celińskiej zaglądała coraz częściej.
Gospodarka rządzi się swoimi prawami a ludzkie losy swoimi. W sierpniu 1967 roku, po ciężkiej chorobie umiera Apolinary młodszy. Pozostawia na świecie żonę Wiktorię i troje dzieci. Syna Apolinarego, wówczas dziewiętnastoletniego oraz siedemnastoletniego Tomasza i ledwie czternastoletnią Lucynę.
Oczy matki spoglądają na kolejnego Apolinarego, który zamiast rodzinnego rzemiosła stawia na sport. Przez kilka lat intensywnie i z sukcesami trenuje pływanie by podczas z jednego ze zlotów sportowców zarazić się brydżem. Jego matematyczny umysł otwiera przed nim drogę do międzynarodowej kariery z której skrupulatnie korzysta zdobywając tytuł Arcymistrza Światowego, i mistrza świata. Ze zrozumiałych względów Apolinary Kowalski, jako pierwszy z pierworodnych synów porzuca rzemiosło.
W warsztacie Kowalskich nadeszła podwójna rewolucja. Po raz pierwszy pierworodny syn nie przejął schedy po ojcu a drugi syn przejął manufakturę w chwili zmian ustrojowych. Wiktoria wraz z młodszym synem Tomaszem próbowała dostosować styl prowadzenia działalności do zmieniających się czasów, ale temu podołał nieco później jej syn z małżonką Barbarą.
Tomasz Kowalski przejął rodzinny interes w bardzo gorącym momencie. Zmiany gospodarcze zapędziły w kozi róg wszystko co miało etykietę „made in Poland”. Po fazie bylejakości naszym rodakom rodzime produkty kojarzyły się z beznadziejną jakością. Niesłusznie.
Ciężkie czasy dochodzenia do normalności w Pracowni Kowalskich upłynęły pod znakiem obsługiwania VIP-ów. Ekskluzywne i nietanie jak na tamte czasy produkty były zwieńczeniem wizjonerskich nadziei Tomasza. Obecny właściciel firmy przewidział, że po nagłym zachwycie plastikowymi produktami Polacy wrócą do korzeni i docenią tradycję minionych pokoleń.
Przewidział, że prawdziwi fashioniści i celebryci znudzeni produktami globalizacji zachwycą się unikalnym rękodziełem.
Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.