Obcy człowiek chodzi po Twojej ogrodzonej działce? Jeśli to on, policja Ci nie pomoże, a Ty nie możesz go wyrzucić
Wyobraź sobie sobotnie popołudnie. Odpoczywasz w ogrodzie, czujesz się bezpiecznie na swoim terenie. Nagle widzisz obcego człowieka rozstawiającego specjalistyczny sprzęt na środku Twojego trawnika. Twoja pierwsza reakcja? Oburzenie, żądanie opuszczenia posesji, a w razie odmowy – telefon na policję. I tu czeka Cię zimny prysznic. Funkcjonariusze nie wyprowadzą intruza w kajdankach, a mogą wręcz pouczyć Ciebie. Prawo jest w tej sprawie jasne, ale nie każdy może wchodzić bez pozwolenia na Twój teren.

Fot. Warszawa w Pigułce
Poczucie własności w Polsce jest święte. „Mój dom to moja twierdza” – to zdanie, które mamy wdrukowane w mentalność. Płot, domofon, tabliczka „Teren prywatny” mają nas chronić przed ingerencją osób trzecich. W zderzeniu z większością sytuacji życiowych to działa. Listonosz, ankieter, akwizytor czy sąsiad nie mają prawa wejść na nasz teren bez zaproszenia. Jeśli to zrobią, naruszają mir domowy (art. 193 Kodeksu karnego). Jednak w polskim systemie prawnym istnieją wyjątki, w których interes publiczny lub konieczność wykonania prac technicznych biorą górę nad prawem własności.
Jednym z takich wyjątków jest artykuł 13 ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne. Przepis ten daje osobom wykonującym prace geodezyjne szerokie uprawnienia, o których Polacy dowiadują się zazwyczaj w momencie awantury przy płocie. Niewiedza ta generuje niepotrzebny stres, agresję i często kończy się nieuzasadnionym wzywaniem patrolu policji, co tylko pogarsza sytuację właściciela działki.
To nie jest „każdy geodeta” – uważaj na naciągaczy
Musimy wyjaśnić kluczową kwestię, która jest często pomijana w sensacyjnych nagłówkach. Nie każdy człowiek z żółtą kamizelką i statywem ma prawo wejść na Twój teren bez pytania. Prawo to nie służy do tego, by geodeta wynajęty prywatnie przez sąsiada mógł sobie skrócić drogę przez Twój ogród albo dokonać pomiarów, które nie są niezbędne.
Uprawnienie do wejścia na grunt (zgodnie z art. 13) przysługuje osobom wykonującym prace geodezyjne i kartograficzne, które zostały oficjalnie zgłoszone do odpowiedniego organu (Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej) lub są wykonywane na zlecenie administracji publicznej (np. modernizacja ewidencji gruntów, podziały pod drogi, ustalanie granic). Jeśli na Twojej działce pojawia się geodeta, musi on realizować konkretne zadanie, które wymaga jego obecności w tym właśnie miejscu.
Nie może to być sytuacja, w której „kolega geodeta” mierzy działkę sąsiada pod budowę altanki i wchodzi do Ciebie, bo „tak mu wygodniej” ustawić sprzęt, mimo że mógłby to zrobić zza płotu lub z drogi. Wejście na teren cudzej nieruchomości musi być uzasadnione koniecznością technologiczną. Jeśli jednak geodeta odnawia znaki graniczne (słupki), które stoją na granicy Twojej i sąsiada, lub dokonuje pomiarów osnowy geodezyjnej znajdującej się na Twoim gruncie – ma do tego pełne prawo, niezależnie od tego, kto jest zleceniodawcą (sąsiad czy urząd).
Masz prawo powiedzieć: „Sprawdzam!”
Fakt, że geodeta ma prawo wejścia, nie oznacza, że musisz mu wierzyć na słowo. Jako właściciel terenu masz pełne prawo do weryfikacji tożsamości i celu wizyty nieproszonego gościa. Zanim wpuścisz kogoś za bramę lub zanim pozwolisz mu kontynuować pracę, możesz (i powinieneś!) zażądać:
- Okazania legitymacji służbowej lub dowodu tożsamości – jeśli jest to pracownik administracji geodezyjnej.
- Podania danych przedsiębiorcy – jeśli jest to geodeta prywatny (uprawniony).
- Wskazania podstawy prawnej i celu prac – geodeta powinien wyjaśnić, co dokładnie robi (np. „wznawiam znaki graniczne nr X”, „aktualizuję mapę do celów projektowych drogi gminnej”).
- Okazania zgłoszenia pracy geodezyjnej – każdy geodeta wykonujący taką pracę musi ją zgłosić w starostwie. Posiada dokument (Zgłoszenie Pracy Geodezyjnej) z numerem kancelaryjnym. Masz prawo zapytać o ten numer.
Prawdziwy fachowiec nie będzie miał problemu z udzieleniem tych informacji. Jeśli „geodeta” zachowuje się agresywnie, odmawia podania nazwiska lub celu wizyty – wtedy (i tylko wtedy) masz pełne prawo odmówić mu wstępu i wezwać policję w celu weryfikacji oszusta.
Działka – TAK, dom – NIE. Gdzie leży granica?
Wielu właścicieli obawia się, że „specjalne uprawnienia” pozwolą urzędnikom myszkować po ich domu. Tutaj prawo stawia grubą kreskę, której geodecie przekroczyć nie wolno. Artykuł 13 ustawy mówi wyraźnie o prawie wstępu na grunt i do obiektów budowlanych oraz dokonywania niezbędnych czynności.
Jednak w praktyce i orzecznictwie przyjmuje się żelazną zasadę: geodeta może wejść na działkę, na pole, do lasu, na teren ogrodzony. Nie ma jednak prawa wejść do części mieszkalnej Twojego domu bez Twojej wyraźnej zgody. Nie może wejść do salonu, sypialni czy zamkniętego garażu, chyba że charakter prac (np. inwentaryzacja budynku do rozbudowy, którą sam zleciłeś) tego wymaga i sam go wpuścisz.
Jeśli geodeta wykonuje mapę do celów projektowych, interesuje go teren, a nie wnętrze Twojego domu. Jego „immunitet” dotyczy przestrzeni otwartej. Jeśli więc geodeta próbuje wejść do Twojego domu „na siłę”, powołując się na przepisy – kłamie i łamie prawo. Wtedy interwencja policji jest jak najbardziej uzasadniona.
Zniszczone grządki i wycięte krzaki – kto za to płaci?
Kolejny mit to przekonanie, że geodeta może dewastować działkę w imię „wyższych celów”. To nieprawda. Owszem, ustawa pozwala mu na dokonywanie przecinek (np. wycięcie gałęzi zasłaniających widoczność sprzętu) czy wkopanie znaków granicznych, ale musi się to odbywać przy zachowaniu minimalnych szkód.
Geodeta nie może wjechać samochodem na Twój wypielęgnowany trawnik, jeśli mógł wejść pieszo. Nie może wyciąć Twojego ulubionego drzewa owocowego, jeśli wystarczyło odgiąć gałąź. Obowiązuje go zasada proporcjonalności. Co więcej, jeśli w trakcie prac powstaną szkody (np. zdeptane uprawy, uszkodzone ogrodzenie przy przechodzeniu, wycięte krzewy ozdobne), przysługuje Ci odszkodowanie.
Zgodnie z prawem, szkody powinny być naprawione, a jeśli to niemożliwe – zrekompensowane finansowo. Zazwyczaj ustala się to w drodze ugody z geodetą (lub jego firmą). Jeśli geodeta odmawia, sprawę rozstrzyga sąd cywilny. Dlatego, jeśli widzisz, że prace mogą wyrządzić szkody, warto od razu wyjąć telefon i dokumentować stan „przed” i „w trakcie”. Zdjęcia są najlepszym dowodem w walce o odszkodowanie.
Dlaczego policja stanie po stronie geodety?
Wróćmy do scenariusza z początku artykułu. Dlaczego wezwanie policji na „intruza” z teodolitem to zły pomysł? Ponieważ funkcjonariusze znają (a przynajmniej powinni znać) przepisy. Jeśli geodeta okaże policjantom zgłoszenie pracy i uprawnienia, policja pouczy właściciela posesji, że utrudnianie prac geodezyjnych jest wykroczeniem.
Zgodnie z art. 48 Prawa geodezyjnego: „Kto wbrew przepisom art. 13 ust. 1 pkt 1 utrudnia lub uniemożliwia osobie wykonującej prace geodezyjne i kartograficzne wejście na grunt lub do obiektu budowlanego i dokonanie niezbędnych czynności (…) podlega karze grzywny”. Oznacza to, że broniąc dostępu do swojej działki, możesz dostać mandat, a geodeta i tak wejdzie – tym razem w asyście funkcjonariuszy, co będzie dla Ciebie podwójnie upokarzające.
Co to oznacza dla Ciebie?
Widok kogokolwiek obcego na Twoim podwórku zawsze wzmaga ostrożność. Jednak w przypadku geodety emocje są złym doradcą. Jeśli zobaczysz taką osobę:
1. Nie atakuj, pytaj. Podejdź i spokojnie zapytaj: „Dzień dobry, co pan tutaj robi i na czyje zlecenie?”. Profesjonalista wyjaśni sytuację w dwóch zdaniach.
2. Zweryfikuj uprawnienia. Masz prawo spisać dane geodety i numer zgłoszenia pracy. Jeśli masz wątpliwości, możesz zadzwonić do Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i potwierdzić, czy taka praca jest zgłoszona.
3. Pilnuj swojego mienia. Obserwuj (ale nie utrudniaj) prace. Jeśli wyrządzi szkodę – udokumentuj ją i żądaj rekompensaty.
Pamiętaj, geodeta na Twojej działce to zazwyczaj zwiastun zmian w sąsiedztwie – nowej drogi, budowy u sąsiada czy porządkowania granic. Współpraca (lub chociaż neutralność) opłaca się bardziej niż wojna, którą w świetle przepisów masz niestety z góry przegraną.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.