Problem z Pocztą Polską. Paczki do rąk własnych lądują w skrzynkach. Doręczyciel podpisuje się sam?
W Warszawie dochodzi do kuriozalnej sytuacji. Przesyłki, które powinny trafić do rąk adresata lądują w skrzynce na listy. Kto się podpisał na dokumentach oddawczych? Nie wiadomo. Sprawa jest tym bardziej kuriozalna, że wydarzyła się w bloku, w którym na parterze jest placówka Poczty Polskiej. Doręczyciel nie musi wchodzić po schodach, bo w bloku są trzy windy.
W przewodniku po usłudze na stronie Poczty Polskiej czytamy:
„Paczka + POSTĘPOWANIE PRZY DORĘCZANIU:
Dokładamy starań, aby wszystkie przesyłki zostały doręczone do odbiorców w należytym stanie i terminie.
Twoją przesyłkę doręczymy do odbiorcy, po stwierdzeniu jego tożsamości i uzyskaniu podpisu na dokumentach oddawczych.”
Tyle w teorii. W praktyce po szeregu maili wymienionych ze zdenerwowanym nadawcą, telefonach i straconym czasie znajdujemy swoją przesyłkę zmiętą w skrzynce na listy. Kto się podpisał? Nie wiadomo.
W domu mieszkają osoby niepełnosprawne i zawsze ktoś jest na miejscu. Nie ma więc mowy, by doręczyciel nikogo nie zastał.
Próbowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z rzecznikiem Poczty Polskiej, jednak nikt nie odbiera telefonów.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.