Zakaz smartfonów w szkołach coraz bliżej. Są pierwsze ustalenia
Polskie szkoły podstawowe stoją na progu bezprecedensowej transformacji, która może fundamentalnie zmienić codzienne życie milionów dzieci oraz ich rodzin, gdy Sejm rozpoczął intensywne prace nad rewolucyjnym projektem ustawy wprowadzającym całkowity zakaz używania smartfonów oraz innych urządzeń komunikacyjnych przez uczniów w wieku od sześciu do czternastu lat podczas wszystkich zajęć szkolnych. Ta radykalna inicjatywa legislacyjna, która zyskała poparcie aż osiemdziesięciu czterech procent uczestników społecznych konsultacji, może okazać się albo przełomowym momentem w polskiej edukacji, który uwolni dzieci od cyfrowego uzależnienia oraz przywróci im zdolność koncentracji na nauce, albo spektakularną porażką prawodawczą, jeśli przepisy okażą się niemożliwe do skutecznego egzekwowania w praktyce szkolnej.

Fot. Warszawa w Pigułce
Projekt nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, którego głównym promotorem jest klub parlamentarny Polska 2050, zakłada wprowadzenie bezwzględnego zakazu korzystania z telefonów komórkowych oraz innych urządzeń elektronicznych w wszystkich polskich szkołach podstawowych, co oznaczałoby, że dzieci przez osiem godzin dziennie nie miałyby dostępu do swoich smartfonów, tabletów czy innych gadżetów, które w ostatnich latach stały się nieodłącznym elementem ich codziennego funkcjonowania. Poseł Łukasz Osmalak, jeden z głównych architektów tej inicjatywy, argumentuje, że celem przepisów jest przekształcenie szkół w miejsca rzeczywistej nauki, budowania autentycznych relacji międzyludzkich oraz kształtowania kompetencji społecznych, a nie w przestrzenie nieustannego korzystania z mediów społecznościowych oraz cyfrowych rozrywek.
Mechanizm praktycznego działania proponowanego zakazu pozostawia jednak znaczące luki oraz niejasności, które mogą okazać się źródłem poważnych problemów podczas faktycznego wdrażania przepisów w tysiącach polskich szkół o różnorodnej specyfice oraz możliwościach organizacyjnych. Statuty poszczególnych placówek edukacyjnych miałyby określać szczegółowe zasady egzekwowania ograniczeń po przeprowadzeniu konsultacji z radami rodziców oraz samorządami uczniowskimi, co oznacza, że w praktyce mogłoby dojść do sytuacji, gdzie różne szkoły stosują odmienne interpretacje tego samego prawa, prowadząc do chaosu prawnego oraz nierównego traktowania uczniów w zależności od placówki, do której uczęszczają.
Przewidziane w projekcie wyjątki od generalnego zakazu, które miałyby dotyczyć sytuacji, gdy telefony są używane w celach edukacyjnych lub zdrowotnych, nie zostały precyzyjnie zdefiniowane ani nie określono jasno, kto oraz na jakiej podstawie miałby podejmować decyzje o zastosowaniu tych wyjątków w konkretnych przypadkach. Ta nieprecyzyjność może prowadzić do arbitralnych decyzji dyrektorów szkół lub nauczycieli, a także do niekończących się sporów między rodzicami a placówkami edukacyjnymi o to, czy konkretna sytuacja kwalifikuje się do skorzystania z wyjątku od zakazu.
Szczególnie kontrowersyjne jest różnicowanie traktowania uczniów w zależności od poziomu edukacyjnego, ponieważ projekt zakłada, że w szkołach ponadpodstawowych zakaz miałby charakter całkowicie dobrowolny, co oznacza, że licea oraz technika same decydowałyby o ewentualnym wprowadzeniu podobnych ograniczeń. Ta różnica w podejściu rodzi fundamentalne pytanie o logikę prawodawczą, dlaczego piętnastolatek rozpoczynający naukę w pierwszej klasie liceum miałby cieszyć się znacznie większą swobodą w korzystaniu z telefonu niż czternastolatek kończący ósmą klasę szkoły podstawowej, skoro różnica wieku wynosi zaledwie kilka miesięcy, a poziom dojrzałości oraz odpowiedzialności może być bardzo podobny.
Najbardziej problematycznym aspektem całego projektu jest jednak to, czego w nim wyraźnie brakuje, czyli szczegółowych mechanizmów praktycznego egzekwowania zakazu oraz jasno określonych sankcji dla uczniów, którzy będą naruszać wprowadzone ograniczenia. Poseł Wiesław Różyński z PSL-Trzeciej Drogi podczas parlamentarnej debaty nad projektem zwrócił uwagę na fakt, że bez precyzyjnych rozwiązań proceduralnych istnieje bardzo realne ryzyko, że różne szkoły będą stosowały zakaz w sposób całkowicie nierówny oraz nieskuteczny, co może prowadzić do sytuacji, gdzie przepisy będą martwe w niektórych placówkach, a drakoński w innych.
Polski projekt nie powstaje w próżni prawnej, ponieważ polscy legislatorzy intensywnie studiują doświadczenia krajów europejskich, które już wcześniej zdecydowały się na wprowadzenie podobnych regulacji ograniczających dostęp uczniów do urządzeń mobilnych podczas zajęć szkolnych. Francja, która od 2018 roku obowiązuje zakaz używania telefonów w szkołach podstawowych oraz średnich, stała się głównym punktem odniesienia dla polskich polityków, choć francuskie doświadczenia są znacznie bardziej złożone oraz niejednoznaczne niż sugerują zwolennicy polskiego projektu. Włochy poszły jeszcze dalej w swoich restrykcjach, wprowadzając zakaz używania smartfonów nawet w celach dydaktycznych, co oznacza, że nauczyciele nie mogą wykorzystywać telefonów jako narzędzi edukacyjnych podczas prowadzenia zajęć.
Holandia planuje wdrożenie podobnych rozwiązań od 2024 roku, jednak holenderscy politycy kładą znacznie większy nacisk na stopniowe wprowadzanie ograniczeń oraz na kompleksowe przygotowanie systemu edukacyjnego do funkcjonowania bez smartfonów, czego wyraźnie brakuje w polskim projekcie. Międzynarodowe doświadczenia z wprowadzaniem zakazów telefonów w szkołach są jednak bardzo mieszane oraz często dalekie od jednoznacznie pozytywnych, co powinno skłaniać polskich legislatorów do większej ostrożności oraz dokładniejszego przeanalizowania potencjalnych konsekwencji planowanych zmian.
We Francji nauczyciele systematycznie zgłaszają poważne problemy z praktycznym egzekwowaniem zakazu, szczególnie w większych szkołach miejskich, gdzie kontrola setek uczniów jednocześnie okazuje się logistycznie bardzo trudna, a czasami wręcz niemożliwa. Włoscy pedagodzy narzekają z kolei na brak elastyczności w stosowaniu przepisów, ponieważ całkowity zakaz używania telefonów uniemożliwia wykorzystanie tych urządzeń jako cennych narzędzi edukacyjnych podczas zajęć z języków obcych, informatyki czy innych przedmiotów, gdzie smartfony mogłyby wspierać proces nauczania.
Z drugiej strony, systematyczne badania francuskie przeprowadzane wśród uczniów oraz nauczycieli pokazują również pewne pozytywne efekty wprowadzonych ograniczeń, w tym obserwacje, że uczniowie rzeczywiście częściej rozmawiają ze sobą podczas przerw międzylekcyjnych, a nauczyciele odnotowują lepszą koncentrację oraz zaangażowanie dzieci podczas prowadzonych zajęć. Problem polega jednak na tym, że podobnych kompleksowych analiz dotyczących wpływu zakazów na funkcjonowanie szkół oraz rozwój uczniów w Polsce jeszcze nie przeprowadzono, co oznacza, że polscy politycy podejmują decyzje w znacznej mierze w ciemno, bez solidnych danych empirycznych.
Stanowisko Ministerstwa Edukacji Narodowej wobec projektu może okazać się zaskakujące dla zwolenników szybkich oraz radykalnych rozwiązań problemu smartfonów w szkołach, ponieważ resort kierowany przez minister Barbarę Nowacką wykazuje wyraźny sceptycyzm wobec samego zakazu jako uniwersalnego remedium na wszystkie problemy związane z obecnością technologii cyfrowych w procesie edukacyjnym. Wiceminister Paulina Piechna-Więckiewicz podczas sejmowej debaty była bardzo ostrożna w ocenie projektu, ostrzegając przed tym, że zakaz może dawać złudne poczucie rozwiązania problemu, podczas gdy kluczowe jest wyposażenie uczniów w kompetencje, które pozwolą im bezpiecznie oraz świadomie funkcjonować w cyfrowym świecie współczesnej cywilizacji.
Ministerstwo Edukacji zapowiedziało wprowadzenie od września 2025 roku całkowicie nowego przedmiotu szkolnego pod nazwą edukacja zdrowotna, która ma kompleksowo obejmować zagadnienia higieny cyfrowej, bezpieczeństwa w sieci internetowej oraz metod radzenia sobie z różnymi formami uzależnień cyfrowych, co może okazać się znacznie bardziej skutecznym długoterminowym rozwiązaniem niż mechaniczne zakazywanie dostępu do urządzeń elektronicznych. Resort edukacji zwraca również uwagę na szczególne potrzeby niektórych kategorii uczniów, w tym dzieci przewlekle chorych, które często korzystają z telefonów jako urządzeń wspomagających terapię lub monitorujących stan zdrowia, a sztywny zakaz może uniemożliwić im równe uczestnictwo w życiu szkolnym.
Koalicja Obywatelska, która stanowi największą siłę polityczną w obecnym parlamencie, przyjęła wyraźnie ostrożne stanowisko wobec projektu, stawiając na dialog z środowiskiem edukacyjnym zamiast na odgórne narzucanie zakazów bez szerokiego społecznego konsensusu. Posłanka Dorota Łoboda, przewodnicząca podkomisji ds. jakości kształcenia z Koalicji Obywatelskiej, podczas debaty sejmowej podkreśliła, że odgórny zakaz wprowadzany bez rzeczywistej rozmowy z dyrektorami szkół, nauczycielami oraz rodzicami będzie prawdopodobnie nieskuteczny oraz może wywołać niepożądane skutki uboczne. Koalicja Obywatelska deklaruje, że jest zwolennikiem ograniczenia dostępu do ekranów w przedszkolach oraz klasach pierwszej do trzeciej, ale tylko pod warunkiem, że takie rozwiązania zostaną wypracowane wspólnie z całym środowiskiem edukacyjnym.
Koalicja Obywatelska proponuje znacznie bardziej stopniowe oraz przemyślane podejście do problemu, zakładające wprowadzenie ograniczeń tylko dla najmłodszych dzieci, gdzie problem nadmiernego korzystania z urządzeń elektronicznych może być rzeczywiście największy oraz najskuteczniej rozwiązywalny. Sześcio- oraz siedmiolatki często nie potrafią jeszcze kontrolować czasu spędzonego przed ekranem oraz nie rozumieją długoterminowych konsekwencji nadmiernego korzystania z technologii, co może wpływać na ich rozwój społeczny, poznawczy oraz emocjonalny w sposób, który będzie odczuwalny przez całe życie.
Koalicja Obywatelska podkreśla również konieczność ustalenia jasnych oraz szczegółowych zasad egzekwowania ewentualnych ograniczeń oraz stworzenia precyzyjnego katalogu wyjątków od generalnych zakazów, ponieważ bez takich uregulowań prawo może stać się martwym zapisem, który będzie różnie interpretowany w poszczególnych placówkach edukacyjnych, prowadząc do chaosu prawnego oraz nierównego traktowania uczniów.
Lewica przedstawiła najostrzejszą oraz najbardziej fundamentalną krytykę całego projektu, argumentując, że zakazowe podejście do problemu technologii w edukacji jest głęboko błędne oraz może prowadzić do niepożądanych konsekwencji społecznych. Posłanka Dorota Olko z Lewicy podczas debaty sejmowej podkreśliła, że współczesne społeczeństwo potrzebuje rozwiązań, które uczą świadomego oraz odpowiedzialnego korzystania z urządzeń cyfrowych, a nie ich mechanicznej eliminacji ze środowiska edukacyjnego. Lewica wyraża poważne obawy, że zakaz może prowadzić do cyfrowego wykluczenia polskich dzieci, które nie nauczą się odpowiedzialnego korzystania z technologii w kontrolowanym środowisku szkolnym.
Argument przedstawiony przez Lewicę jest rzeczywiście poważny oraz zasługuje na dokładne rozważenie, ponieważ w dobie, gdy niemal wszystkie aspekty dorosłego życia zawodowego oraz prywatnego są nierozerwalnie związane z technologią cyfrową, całkowite izolowanie dzieci od urządzeń elektronicznych może być nie tylko kontrproduktywne, ale wręcz szkodliwe dla ich przyszłego funkcjonowania w społeczeństwie. Zamiast uczyć się samokontroli, odpowiedzialnego korzystania z internetu oraz krytycznego myślenia o informacjach dostępnych online, dzieci mogą zostać pozbawione możliwości rozwijania tych fundamentalnych umiejętności XXI wieku w bezpiecznym oraz kontrolowanym środowisku szkolnym.
Lewica proponuje kompleksowe alternatywne rozwiązania, które skupiają się na edukacji zamiast na zakazach, w tym wprowadzenie systematycznych zajęć z cyfrowej higieny dla wszystkich uczniów, programów edukacyjnych dla rodziców oraz nauczycieli dotyczących odpowiedzialnego wprowadzania technologii w życie dzieci, a także systemu stopniowego oraz kontrolowanego wprowadzania coraz bardziej zaawansowanych technologii w kolejnych etapach edukacyjnych, aby dzieci mogły stopniowo uczyć się odpowiedzialnego korzystania z urządzeń cyfrowych.
Praktyczne wyzwania związane z ewentualnym wprowadzeniem zakazu smartfonów w polskich szkołach wykraczają daleko poza kwestie prawne oraz polityczne, obejmując szereg fundamentalnych problemów logistycznych oraz organizacyjnych, o których w sejmowej debacie mówiono bardzo niewiele lub wcale. Pierwszy oraz najbardziej oczywisty problem dotyczy infrastruktury fizycznej, ponieważ szkoły będą musiały zapewnić bezpieczne miejsce przechowywania telefonów należących do setek uczniów przez osiem godzin dziennie, co wymaga inwestycji w specjalne szafki, sejfy lub inne systemy magazynowania, na które nie wszystkie placówki mają odpowiedni budżet.
Alternatywą dla kosztownych szafek mogą być woreczki lub pudełka umieszczane w poszczególnych klasach, jednak takie rozwiązanie rodzi poważne pytania o bezpieczeństwo oraz odpowiedzialność za ewentualne kradzieże, uszkodzenia lub zniszczenie drogich urządzeń elektronicznych należących do uczniów. Kto będzie ponosił odpowiedzialność finansową za skradziony telefon warty kilka tysięcy złotych oraz czy szkoły będą musiały wykupować dodatkowe ubezpieczenia pokrywające tego typu szkody, to pytania, na które projekt ustawy nie udziela żadnych odpowiedzi.
Drugi poważny problem praktyczny dotyczy komunikacji między rodzicami a dziećmi podczas godzin szkolnych, ponieważ dotychczas rodzice mogli kontaktować się ze swoimi dziećmi bezpośrednio przez telefon w przypadku zmiany planów odbioru ze szkoły, nagłych sytuacji rodzinnych czy innych nieprzewidzianych okoliczności. Po wprowadzeniu zakazu wszystkie kontakty będą musiały przechodzić przez sekretariat szkoły, co oznacza znaczące dodatkowe obciążenie dla personelu administracyjnego oraz możliwe opóźnienia w przekazywaniu ważnych informacji, które mogą mieć poważne konsekwencje praktyczne dla funkcjonowania rodzin.
Trzeci kompleks problemów dotyczy szczególnych potrzeb zdrowotnych niektórych uczniów, ponieważ dzieci z cukrzycą często używają specjalistycznych aplikacji do monitorowania poziomu glukozy we krwi, uczniowie z problemami słuchu korzystają z telefonów jako urządzeń wspomagających komunikację, a dzieci z innymi przewlekłymi chorobami mogą potrzebować stałego dostępu do urządzeń monitorujących ich stan zdrowia. Jak pogodzić ich medyczne potrzeby z powszechnym zakazem używania urządzeń elektronicznych oraz kto ma decydować o tym, które przypadki kwalifikują się do wyjątków od generalnej reguły, to pytania, na które projekt nie udziela precyzyjnych odpowiedzi.
Reakcje środowiska pedagogicznego na projekt wprowadzenia zakazu telefonów w szkołach są bardzo mieszane oraz odzwierciedlają głębokie podziały wśród nauczycieli co do najskuteczniejszych metod radzenia sobie z wyzwaniami technologicznymi w edukacji. Część nauczycieli, szczególnie tych młodszych oraz pracujących w większych miastach, z dużym entuzjazmem przyjmuje perspektywę pozbycia się telefonów z sal lekcyjnych, argumentując, że smartfony stanowią główną przeszkodę w utrzymaniu uwagi uczniów oraz prowadzeniu efektywnych zajęć edukacyjnych. Młodsi pedagodzy szczególnie intensywnie narzekają na rozkojarzenie uczniów, którzy w trakcie lekcji sprawdzają media społecznościowe, grają w gry komputerowe czy wysyłają wiadomości do znajomych, traktując zajęcia szkolne jako tło dla swojej cyfrowej aktywności.
Z drugiej strony, starsi oraz bardziej doświadczeni nauczyciele wyrażają poważne obawy przed wprowadzeniem kolejnych zakazów, które będą musieli egzekwować w codziennej pracy z uczniami, argumentując, że już teraz mają znaczące problemy z egzekwowaniem podstawowych zasad porządku szkolnego. Dodanie kolejnego zakazu, za którego przestrzeganie będą osobiście odpowiedzialni, może oznaczać dodatkowy stres oraz konflikty z uczniami oraz ich rodzicami, szczególnie w sytuacji, gdy nie ma jasnych procedur postępowania w przypadkach naruszenia przepisów.
Związki zawodowe nauczycieli prezentują równie podzielone stanowiska wobec projektowanej regulacji, przy czym Związek Nauczycielstwa Polskiego generalnie popiera ideę ograniczenia obecności smartfonów w szkołach, ale jednocześnie domaga się opracowania jasnych oraz szczegółowych procedur egzekwowania zakazu oraz zapewnienia dodatkowych środków finansowych na praktyczne wdrożenie nowych przepisów w tysiącach polskich placówek edukacyjnych. Solidarność Oświatowa wykazuje znacznie większy sceptycyzm wobec całego projektu, wskazując na ryzyko przerzucenia całej odpowiedzialności za egzekwowanie skomplikowanych przepisów na nauczycieli, którzy już teraz są przeciążeni licznymi obowiązkami administracyjnymi oraz edukacyjnymi.
Największe obawy rodziców polskich uczniów dotyczą fundamentalnej kwestii bezpieczeństwa ich dzieci oraz możliwości szybkiego kontaktu w sytuacjach kryzysowych, ponieważ w dobie, gdy telefon komórkowy stał się podstawowym narzędziem komunikacji rodzinnej, całkowity zakaz jego używania przez dzieci w szkole budzi głębokie lęki o możliwość natychmiastowego reagowania na nagłe sytuacje wymagające interwencji rodziców. Rodzice obawiają się scenariuszy, w których ich dziecko źle się poczuje i będzie potrzebowało pilnej pomocy medycznej, w których zmienią się plany odbioru ze szkoły z powodu nieprzewidzianych okoliczności rodzinnych, czy w których wystąpią inne sytuacje kryzysowe wymagające natychmiastowego kontaktu między dzieckiem a rodzicem.
Dotychczas rodzice mogli napisać szybkiego SMS-a lub wykonać krótki telefon do dziecka w przypadku zmiany planów, jednak po wprowadzeniu zakazu będą zmuszeni do dzwonienia do sekretariatu szkoły, który może być zajęty innymi sprawami, co może prowadzić do opóźnień w przekazywaniu ważnych informacji oraz do frustracji wszystkich zaangażowanych stron. Badania opinii społecznej pokazują, że sześćdziesiąt siedem procent rodziców obawia się utraty możliwości bezpośredniego kontaktu z dzieckiem podczas godzin szkolnych, podczas gdy z drugiej strony pięćdziesiąt osiem procent przyznaje, że telefon w szkole działa raczej jako element rozpraszający uwagę niż jako narzędzie zwiększające bezpieczeństwo.
Niektóre polskie szkoły już obecnie eksperymentują z różnorodnymi kompromisowymi rozwiązaniami, które mogłyby stanowić alternatywę dla całkowitego zakazu używania telefonów przez uczniów. W jednej z warszawskich szkół podstawowych wprowadzono system godzin ciszy telefonicznej, gdzie telefony muszą być wyłączone podczas wszystkich lekcji, ale uczniowie mogą z nich korzystać podczas przerw międzylekcyjnych, co pozwala na utrzymanie pewnego poziomu komunikacji przy jednoczesnym zapewnieniu koncentracji podczas zajęć edukacyjnych. Inny wariant testowany w kilku placówkach to specjalne szafki z zamkiem na kod osobisty, gdzie dziecko może odebrać swój telefon w nagłej sytuacji, ale rodzice są automatycznie powiadamiani o tym fakcie, co pozwala na kontrolę oraz transparentność użycia urządzenia.
Psycholodzy dziecięcy oraz specjaliści od rozwoju młodzieży są mocno podzieleni w swojej ocenie projektu wprowadzenia zakazu telefonów w polskich szkołach, co odzwierciedla złożoność problemu oraz brak jednoznacznych badań naukowych dotyczących długoterminowego wpływu ograniczenia dostępu do technologii na rozwój dzieci. Część ekspertów argumentuje, że zakaz może być szczególnie pomocny dla najmłodszych uczniów, którzy nie rozwinęli jeszcze odpowiednich umiejętności samoregulacji oraz kontroli nad czasem spędzanym z urządzeniami elektronicznymi, co może negatywnie wpływać na ich zdolność koncentracji oraz rozwój społeczny.
Jednocześnie inni specjaliści ostrzegają przed traktowaniem zakazu jako uniwersalnego panaceum na wszystkie problemy związane z obecnością technologii w życiu dzieci, argumentując, że dziecko, które nie nauczy się odpowiedzialnego korzystania z telefonu w kontrolowanym środowisku szkolnym, będzie musiało zmierzyć się z tym fundamentalnym wyzwaniem w domu, na podwórku czy w innych nieskontrolowanych sytuacjach, co oznacza, że problem zostanie jedynie opóźniony, a nie rzeczywiście rozwiązany.
Specjaliści od uzależnień behawioralnych zwracają uwagę na rosnący oraz bardzo niepokojący problem cyfrowego uzależnienia wśród polskich dzieci oraz młodzieży, gdzie telefon często staje się substytutem rzeczywistych kontaktów społecznych, a dzieci wolą napisać wiadomość tekstową niż porozmawiać z rówieśnikami twarzą w twarz, co może prowadzić do poważnych deficytów w rozwoju umiejętności komunikacyjnych oraz społecznych. W takich przypadkach zakaz używania telefonów w szkole może rzeczywiście pomóc w przywróceniu naturalnych form komunikacji oraz współpracy między uczniami.
Pedagodzy społeczni oraz specjaliści od edukacji medialnej podkreślają jednak, że sam zakaz, bez towarzyszących mu programów edukacyjnych, nie będzie wystarczający do rozwiązania problemu niewłaściwego korzystania z technologii przez dzieci oraz młodzież. Potrzebne są kompleksowe programy nauczania, które wyposażą młodych ludzi w umiejętności świadomego oraz odpowiedzialnego korzystania z technologii cyfrowych, krytycznego myślenia o informacjach dostępnych online oraz rozpoznawania zagrożeń związanych z nadmiernym korzystaniem z urządzeń elektronicznych.
Realne szanse na ostateczne przyjęcie oraz wejście w życie projektu zakazu telefonów w polskich szkołach zależą od skomplikowanej gry politycznej oraz od zdolności poszczególnych partii koalicji rządzącej do wypracowania kompromisu, który będzie akceptowalny dla wszystkich zaangażowanych stron. Projekt został skierowany do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, gdzie będzie poddany szczegółowej analizie prawnej oraz merytorycznej, jednak obecny stan polityczny wskazuje na duże szanse jego przyjęcia, choć prawdopodobnie w znacznie zmienionej oraz złagodzonej formie w porównaniu do pierwotnej wersji.
Koalicja rządząca jest wyraźnie podzielona w kwestii ostatecznego kształtu regulacji, przy czym Polska 2050 intensywnie forsuje swój oryginalny projekt w niezmienionej formie, jednak Koalicja Obywatelska oraz Lewica zgłaszają poważne oraz fundamentalne zastrzeżenia co do szczegółów proponowanych rozwiązań. PSL-Trzecia Droga sygnalizuje gotowość do konstruktywnego kompromisu, ale pod warunkiem znaczącego dopracowania szczegółów proceduralnych oraz praktycznych aspektów wdrażania przepisów, co oznacza, że ostateczna wersja ustawy może się znacznie różnić od pierwotnego projektu.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem rozwoju sytuacji legislacyjnej jest wprowadzenie zakazu tylko dla najniższych klas szkolnych, czyli pierwszej do trzeciej lub co najwyżej pierwszej do szóstej klasy, z możliwością ewentualnego rozszerzenia ograniczeń w przyszłości na podstawie doświadczeń zebranych podczas wdrażania przepisów. Duże szanse ma również wersja ustawy z bardzo szerokim katalogiem wyjątków od generalnego zakazu oraz z pozostawieniem znacznej swobody interpretacyjnej poszczególnym szkołom w zakresie praktycznego stosowania przepisów.
Jeśli projekt zostanie ostatecznie przyjęty przez parlament oraz podpisany przez Prezydenta Rzeczypospolitej, najwcześniejszy możliwy termin wejścia nowych przepisów w życie to wrzesień 2025 roku, co dałoby polskim szkołom niezbędny czas na przygotowanie odpowiednich procedur organizacyjnych, zakup koniecznej infrastruktury oraz przeszkolenie personelu w zakresie egzekwowania nowych obowiązków. Ministerstwo Edukacji Narodowej sygnalizuje, że w przypadku przyjęcia ustawy przygotuje szczegółowe wytyczne metodyczne dla wszystkich placówek edukacyjnych, które mają ułatwić praktyczne wdrożenie przepisów oraz zminimalizować ryzyko problemów prawnych czy organizacyjnych.
Prace parlamentarne nad projektem dopiero się rozpoczynają, jednak już teraz wiadomo, że będą one niezwykle intensywne oraz mogą trwać przez wiele miesięcy, obejmując szczegółowe analizy prawne, konsultacje z ekspertami oraz wysłuchania publiczne z udziałem przedstawicieli różnych środowisk zaangażowanych w edukację. Komisja sejmowa planuje zorganizowanie szeregu wysłuchań publicznych z udziałem pedagogów, psychologów, rodziców, przedstawicieli organizacji edukacyjnych oraz samych uczniów, co może być doskonałą okazją do wypracowania bardziej zbalansowanego oraz praktycznego rozwiązania problemu telefonów w szkołach.
Kluczowe dla ostatecznego kształtu przepisów będzie stanowisko Ministerstwa Edukacji Narodowej, które może zdecydować się na przygotowanie własnego, alternatywnego projektu skupionego bardziej na edukacji cyfrowej oraz kształtowaniu odpowiedzialnych postaw wobec technologii, a mniej na mechanicznych zakazach, co mogłoby znacząco wpłynąć na kierunek całej debaty legislacyjnej. Resort edukacji ma do dyspozycji znaczne zasoby eksperckie oraz dostęp do międzynarodowych doświadczeń, które mogą pomóc w opracowaniu bardziej wyważonego oraz skutecznego podejścia do problemu.
Bardzo istotne znaczenie dla polskich legislatorów będą miały również aktualne doświadczenia innych krajów europejskich, które już wdrożyły podobne regulacje. Francja przygotowuje obecnie kompleksowy raport z trzech lat funkcjonowania zakazu telefonów w szkołach, który może dostarczyć cennych oraz praktycznych wniosków dla polskich polityków oraz pomoć w uniknięciu błędów popełnionych przez francuskich urzędników podczas wprowadzania podobnych przepisów.
Niezależnie od ostatecznego kształtu przepisów, sama debata parlamentarna oraz społeczna już pokazała, że problem cyfrowego uzależnienia polskich dzieci oraz młodzieży jest bardzo poważny oraz wymaga kompleksowych rozwiązań systemowych wykraczających daleko poza proste zakazy. Czy ostatecznym rozwiązaniem będą restrykcyjne przepisy, programy edukacyjne, czy też kombinacja obu podejść, o tym zdecydują najbliższe miesiące intensywnych prac parlamentarnych oraz konsultacji społecznych, które mogą fundamentalnie wpłynąć na przyszłość polskiej edukacji oraz na sposób, w jaki następne pokolenia Polaków będą korzystać z technologii cyfrowych.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.