Kontrola domów i mieszkań. Nie dość, że obowiązkowa to jeszcze będziesz musiał za nią zapłacić
Trwa drugi etap budowy Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB). Specjalni kontrolerzy odwiedzają domy, by zebrać dodatkowe informacje o ich parametrach technicznych. Tym razem badana będzie m.in. grubość ścian i dachów oraz roczne zużycie surowców do ogrzewania.
Poprzednia faza polegała na zebraniu od Polaków danych na temat stosowanych źródeł ciepła. Teraz przyszedł czas na obowiązkową, szczegółową inwentaryzację budynków. Ma to posłużyć rozbudowaniu CEEB, która docelowo pomóc w walce ze smogiem.
Jak podaje Portal Samorządowy, samorządy obawiają się jednak gigantycznych kosztów kontroli, sięgających miliarda złotych. Rząd nie przekazał środków na ten cel, więc gminy same muszą szukać funduszy. Ponadto rośnie nacisk ze strony kominiarzy, którzy chcą podwyżek za dodatkowe zadania podczas corocznych przeglądów. Jak donosi BiznesINFO kominiarze mówią, że jeżeli samorządy im nie zapłacą, będą żądać tych pieniędzy od właścicieli budynków. Za kontrolę mogą pobrać nawet 500 zł. Dziennikarze cytują też Marka Wójcika ze Związku Miast Polskich, cytowanej przez portal biznes.interia.pl. Według niego kominiarze stwierdzili, że kwestia cen jest ich sprawą własną i nikt nie będzie im stawiał warunków.
Sytuacja pokazuje, że przeprowadzenie inwentaryzacji setek tysięcy budynków to nie tylko wyzwanie technologiczne, ale i organizacyjno-finansowe. Co ważne, kontrole emisyjności są obowiązkowe, więc właściciele domów nie mają wyboru – muszą je umożliwić i udostępnić wymagane informacje. W przyszłości system ZONE docelowo pozwoli prognozować wielkość emisji zanieczyszczeń w całej Polsce.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.