Szokująca kradzież w Polsce. Zniknęły części legendarnego samolotu
Z legendarnego samolotu TS-11 „Iskra” przechowywanego w dęblińskim muzeum zniknęło 66 elementów wyposażenia kokpitu. Straty mogą sięgać 200 tysięcy złotych. Mimo przesłuchania kilkudziesięciu świadków i analizy monitoringu, sprawcy wciąż nie ustalono.

Fot. Warszawa w Pigułce
TS-11 „Iskra” to legenda polskiego lotnictwa. To na tym samolocie szkoleniowym przez dziesięciolecia uczyli się latać polscy piloci. Jeden z wycofanych ze służby egzemplarzy otrzymało Miasto Dęblin – maszyna miała trafić na pomnik w centrum miasta jako symbol lotniczych tradycji.
Do kradzieży doszło w nieustalonym czasie między 31 lipca 2024 roku, kiedy samolot trafił do Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie, a 15 maja 2025 roku, gdy zakończono jego przechowywanie. Samolot wcześniej służył w 41. Bazie Lotnictwa Szkoleniowego i został przekazany miastu jako zabytek.
Co zginęło z kabiny?
Z samolotu zniknęło 66 elementów wyposażenia kokpitu. Według informacji Prokuratury Rejonowej w Lublinie straty mogą sięgać około 200 tysięcy złotych. Chodziło o wszystkie urządzenia w kabinie pilota, czyli tak zwane zegary – przyrządy pomiarowe, wskaźniki i elementy kontrolne niezbędne do pilotażu.
Według dęblińskiego samorządu resurs tych części był ważny jeszcze przez cztery lata, a ich rynkowa wartość sięgała właśnie tych dwustu tysięcy złotych. W miejscu po agregacie, w dziobie samolotu, znaleziono kawałki betonu.
Kłopoty ze śledztwem
Śledztwo nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Lublinie, a prowadzi je Żandarmeria Wojskowa w Dęblinie. Zabezpieczono nagrania monitoringu oraz przesłuchano 67 świadków, jednak materiał dowodowy nie pozwolił na wskazanie sprawcy.
Zawiadomienie o kradzieży złożył zastępca burmistrza Dęblina Krzysztof Uznański 5 czerwca 2025 roku. Sprawa wyszła na jaw, gdy samolot w maju został zabrany z muzeum i trafił do Wojskowych Zakładów Lotniczych celem pomalowania na oryginalny, srebrny kolor.
W protokole odbiorczym urzędniczka Ratusza, pracownica wydziału oświaty, podpisała go z adnotacją „bez uwag”. Niedługo później z WZL do Urzędu Miasta trafiła informacja o brakujących elementach wyposażenia malowanej TS-11.
Spór o stan techniczny
Burmistrz Roman Bytniewski podkreśla, że „Iskra” trafiła do muzeum z pełnym wyposażeniem, a zwrócono ją w stanie niemal pustym. Innego zdania jest dyrektor muzeum Monika Żmuda, która zwraca uwagę, że nie ma pewności, w jakim stanie technicznym samolot został przekazany.
Według dęblińskich władz podczas przyjmowania samolotu do muzeum posiadał on wyposażenie kokpitu, a być może również agregat. Na pewno nie miał natomiast silnika, który wcześniej wymontowało wojsko. „Tak naprawdę nikt nie wie, co było w tym samolocie” – przekonuje Marta Żmuda, dyrektor Muzeum Sił Powietrznych.
Co to oznacza dla muzeum?
Ta sprawa rzuca cień na bezpieczeństwo zbiorów w Muzeum Sił Powietrznych. Dyrektor Żmuda zapowiada rozbudowę systemu monitoringu, co sugeruje, że dotychczasowe zabezpieczenia mogły być niewystarczające.
Według rzecznika żandarmerii majora Damiana Stanuli priorytetem jest obecnie ustalenie faktycznej wartości skradzionych elementów poprzez opinię biegłego. Dopiero wtedy będzie można precyzyjnie określić skalę strat i zakwalifikować przestępstwo.
Samolot został już zwrócony miastu i po renowacji stanie w Dęblinie jako pomnik. Tyle że bez oryginalnego wyposażenia kokpitu – pustego w środku, z betonem zamiast agregatu.
Historia „Iskry”
TS-11 „Iskra” to polski samolot szkoleniowy, który przez 60 lat służył w szkoleniu polskich lotników. Pierwszy oblot został dokonany w lutym 1960 roku, a produkcja trwała do 1987 roku. Zbudowano go w wielu wersjach – od szkolnej przez szkolno-bojową po modyfikację na potrzeby zespołu akrobacyjnego Biało-Czerwone Iskry.
„TS” w nazwie samolotu oznacza Tadeusza Sołtyka, konstruktora „Iskry” – postaci niesłychanie ważnej dla polskiego lotnictwa, który swoją karierę rozpoczynał jeszcze przed II wojną światową. Na „Iskrze” wyszkolili się w zasadzie wszyscy polscy lotnicy z kilku pokoleń.
Gdy samoloty TS-11 zostały zastąpione nowszymi maszynami M-346, uziemione „Iskry” za zgodą władz centralnych zostały rozdysponowane zainteresowanym podmiotom – muzeum, samorządom, fundacjom zajmującym się historią lotnictwa.
Praktyczne skutki dla innych muzeów
Ta sprawa to ostrzeżenie dla wszystkich instytucji przechowujących cenne eksponaty. Monitoring to za mało – potrzebne są szczegółowe protokoły odbioru z dokładnym opisem stanu technicznego przekazywanych obiektów, regularne przeglądy zbiorów i wieloosobowa weryfikacja.
Bez precyzyjnej dokumentacji niemożliwe jest ustalenie, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do kradzieży. A sprawca, mimo przesłuchania 67 świadków, wciąż pozostaje nieuchwytny. Dochodzenie nadal trwa.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.