Powstanie to my… recenzja filmu Miasto 44… albo i nie
Poniewczasie wybraliśmy się na seans Miasto 44. Ponieważ niezwykle cenię sobie samodzielne myślenie, nie czytałam wcześniej żadnych recenzji. Często słyszałam zdanie, że powstanie było niepotrzebne, że przelaliśmy krew, ze Warszawa została zrujnowana. Nie jestem historykiem, ale jestem Polką i instynkt podpowiada mi, co się stało. Kiedy mieszka się za granica długi czas – tak jak ja – coraz wyraźniej uwypuklają się cechy Polaków jako nacji i nie mówię o przywarach, które powszechnie się tam przypisuje. Chodzi mi o to, ze wychowani jesteśmy na takich wartościach, jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Już mój czteroletni synek umie powiedzieć wierszyk o Polaku małym. Okres dwudziestolecia międzywojennego to okres rozkwitu kina, teatru, sztuki, kultury i polskości. Po 123 latach niewoli nareszcie mieliśmy swoją wymarzona wolność. Przez 21 lat wyrosło pokolenie, które nie znało wojny, nie znało cierpienia, za to miało wpojone dobrze kim jest i o jakie wartości powinno walczyć. Nie chcieliśmy witać sowietów na kolanach, tylko jak gospodarze niepodległej Warszawy. Liczyliśmy też na pomoc sojuszników. Generał Bór Komorowski wysyłał depesze do Anglii z nadzieja na pomoc. Oglądałam wypowiedzi angielskich lotników, którzy lecieli z jedynym zrzutem broni dla powstania i mimo upływu lat nie potrafili powstrzymać łez. Na dachu wyznaczonego miejsca stały dziewczyny z pochodniami, a Niemcy w nie strzelali. Polak nie ma giętkiego karku, nie umiemy się kłaniać, mamy swoja godność i dumę narodową. Powstanie pierwotnie było obliczone na trzy dni, na pomoc sojuszników. Nikt nie zakładał, że będą się przyglądać, kiedy ulice Warszawy spływają krwią. Nałożyło się wiele czynników, cześć z tych ludzi, napatrzyło się przez lata okupacji na morderstwa, gwałty i grabieże. Czasem w człowieku coś pęka i nie może dłużej znosić bólu i upokorzenia. Jest mu wtedy wszystko jedno co się z nim stanie. Powstanie było manifestem tego kim jesteśmy, a jesteśmy narodem dumnym, hardym i odważnym. Wbrew panującym stereotypom alkoholików i złodziei kierujemy się niezachwiana wiarą, że Polska to piękny kraj o bogatej historii. Mamy tez silny instynkt terytorialny. Niektórzy mogą nam zarzucić, ze niepotrzebnie mieszamy się w sprawy innych krajów – najlepszym tego przykładem jest obecna sytuacja na Ukrainie. My, Polacy już tacy jesteśmy, ze nie umiemy stać obojętnie w obliczu zbrodni i niegodziwości. Jest takie rosyjskie powiedzenie: „Ти́ше е́дешь – да́льше бу́дешь. Transliteracja Tishe edesh’ – dal’she budesh’ (Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz). Z cala pewnością nie dotyczy ono Polaków, bo my nie potrafimy i nie chcemy milczeć.
Co do samego filmu, jest do bólu realistyczny. Słyszałam, ze niektóre szkoły nie wybrały się na seans właśnie z tego powodu i dziwi mnie to. Wojna to nie zabawa w konspirację, nie można trzymać młodych ludzi pod kloszem i oszczędzać im brutalnych widoków, tym bardziej, ze o wiele bardziej przerysowane znajdą w niektórych grach komputerowych i filmach serwowanych przez praktycznie wszystkie stacje telewizyjne. Powstanie to nie tylko pomniki i gale, to trauma, śmierć i cierpienie, a ginący powstańcy byli niejednokrotnie młodsi od młodzieży gimnazjalnej. Za scenariusz i reżyserię odpowiada Jan Komasa. W rolę głównych bohaterów-powstańców wcielili się Józef Pawłowski jako Stefan i Zofia Wichłacz, jako Alicja „Biedronka”. Nie będę zdradzać szczegółów fabuły ani zakończenia, ale na pewno polecam pójście do kina. W Warszawie jest to jeszcze możliwe.
Podobał Ci się ten artykuł? Polub nasz fanpage na Facebooku!
www.facebook.com/warszawawpigulce
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.