16-letni Mikołaj walczy z nowotworem rdzenia kręgowego. Potrzebna jest nasz pomoc!
„Nowotwór rdzenia kręgowego zabija Mikołaja, a standardowe leczenie przestało działać! Mekinist – tak nazywa się lek ostatniej szansy. Prosimy o pomoc, bo tylko z nią Mikołaj ma szansę wygrać” – pisze mama Mikołaja. Link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/mikolaj-rojewski.
Kiedy zachorował, miał 5 lat. Któregoś dnia upadł – ot tak, na prostej drodze. Wydawałoby się, że to nic, że wystarczy parę chwil w ramionach mamy, plaster na stłuczony łokieć i wszystko wróci do normy.
Niestety po upadku Mikołaj stracił sprawność w prawej ręce. Wtedy nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że do życia Mikołaja wkracza nowotwór, że to początek końca jego dzieciństwa, że później, na onkologii, straci już ten beztroski, dziecięcy uśmiech. Po kilku miesiącach w jego oczach pojawi się powaga, pewien rodzaj dojrzałości, bo dzieci “onkologiczne” dojrzewają dużo wcześniej…
Seria badań i konsultacji. Pośród tego wszystkiego Mikołaj, który przerażony wtula się w ramię mamy. Ostateczna diagnoza: nowotwór śródrdzeniowy – bardzo rzadki i niebezpieczny typ raka. W rdzeniu kręgowym Mikołaja rósł guz. Dlatego upadł i dlatego stracił sprawność w rączce. W całej tej tragedii było jedno małe szczęście – nie było jeszcze za późno, by zareagować. Choć nowotwór był bardzo groźny, lekarze dawali nadzieję na jego usunięcie. Podjęto decyzję o operacji wycięcia guza – bardzo ryzykownej, bo przy takim umiejscowieniu nowotworu, najmniejszy błąd może być tragiczny w skutkach.
Od dnia pierwszej operacji Mikołaja minęło prawie 10 lat, a ja cały czas pamiętam tamten strach. Najgorszy, bo o własne, ukochane i śmiertelnie chore dziecko. Ten strach, który dzisiaj znowu muszę przeżywać – mówi mama Mikołaja. Po operacji rozpoczęto dalsze leczenie – chemioterapię i naświetlania. Wydawało się, że nowotwór został pokonany. Mikołaj wrócił do przedszkola, później poszedł do szkoły. Zaczął chodzić na treningi piłkarskie. Najpierw była drużyna szkolna, później klub sportowy. Widziałam, że powoli zapomina o tym, co przeszedł. Kiedy wracał do domu, słuchałam, z jakim zapałem opowiada o treningach.
Minęło 6,5 roku i choroba przypomniała o sobie. Znów szpital i worki z chemią. Ten pobyt Mikołaj pamięta już o wiele lepiej, niż poprzedni. Nagle choroba zabrała mu treningi i pasję, na którą tyle lat pracował. Pytał mnie, kiedy będzie mógł wrócić. Nie umiałam odpowiedzieć na żadne jego pytanie – wspomina mama. Wdrożono agresywną chemioterapię, po której nastąpiła remisja. Po dwóch latach – znów wznowa i znów agresywne leczenie! Jesienią 2015 roku, nastąpił kolejny nawrót – trzeci i najbardziej dotkliwy. Mikołaj całkowicie stracił czucie w całym ciele. Choroba przykuła go do łóżka, powoli odbierała nadzieję. Leżał na łóżku blady, bez włosów. Były dni, kiedy nie miał siły jeść i mówić.
Guz zaatakował z taką siłą, że z silnego i energicznego chłopca stał się zupełnie zależny od innych. Porażenie czterokończynowe, kolejna chemioterapia, radioterapia potem ciężka rehabilitacja. Pojawiły się pierwsze efekty, ale przyszedł moment, gdy standardowe leczenie przestało działać… Mikołaj musiał zrezygnować ze wszystkiego. Dziś nie może nawet podnieść się z łóżka. Propozycją lekarzy jest lek dostępny w Polsce, ale nie stosowany przy tym rodzaju guza. To lek ostatniej szansy, ale NFZ nie może go sfinansować. Koszt przewidywanego roku leczenia to suma, która zwala z nóg.
Mikołaj już nie chce liczyć, który raz podejmuje tę samą walkę i zaczyna wszystko od początku. Czasem w jego oczach widać zwątpienie. Czasem pyta o własną śmierć, a to najgorsze pytanie, jakie może zadać 16-latek.
Błagam, pomóżcie mi ocalić mojego syna. 16 lat to przecież nie czas, by odchodzić – mama Mikołaja.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.