„Byliśmy śmiertelnie przerażeni”. Nasz czytelnik uciekł z lasu w którym widziano ducha
Przedwczoraj pisaliśmy o tym, jak czytelnik przesłał nam niepokojące zdjęcie z lasu niedaleko Zofiówki, a wczoraj opisaliśmy jeszcze losy tego miejsca. Po publikacjach odezwało się do nas wielu Czytelników, którzy opisywali swoje doświadczenia. Jedno jednak tak zapadło nam w pamięć, że postanowiliśmy je opublikować.
Chcialem powiedziec, ze w tym lesie rzeczywiscie dzieja sie dziwne rzeczy. Zeszlej nocy, po tym jak przeczytalismy panstwa artykul, pojechalismy z kolega na nocna wyprawe. Lubimy adrenaline. Lubimy przekraczac nasze wlasne granice i kiedy w gre wchodza skrajnie silne emocje, jestesmy pierwsi. Dlatego, gdy tylko zobaczylismy zdjecia uznalismy, ze musimy to zrobic!
Wsiedlismy w samochod i kilka minut po polnocy weszlismy do lasu w Otwocku. Calkowita ciemnosc. Droge oswietlalismy dwiema latarkami. Kazda po 1500 lumenow. Szlismy przez jakies dwadziescia minut. Minelismy karczowisko (dosc charakterystyczny punkt) i trafilismy na piaskowa droge. Nic sie nie dzialo. Troche rozmawialismy. Sporo nasluchiwalismy. Nie docieraly do nas zadne niepokojace odglosy. Najbardziej spektakularna rzecz jaka miala miejsce, to przelatujacy przed nami nietoperz. W pewnym momencie zaczelismy zartowac i gadac o dziewczynach.
Nagle obaj poczulismy jak zmienia sie aura. Zrobilo sie znacznie bardziej ciemno. Ja poczulem jak narasta we mnie niepokoj. Szlismy przez moment w absolutnej ciszy, ktora przerwal kolega mowiac: „zrobilo sie tak jakby troche bardziej strasznie, nie?”. Ja przytaknalem, ale staralem sie robic dobra mine do zlej gry. Jeszcze kawalek naprzod piaskowa droga, kiedy to uslyszelismy.
Daleko, bardzo daleko na wprost niosl sie dzwiek. Jakby lament, zlowieszczy, rozpaczliwy, ludzki. Kobiecy, tak nam sie wydawalo. Brzmial przerazajaco i obaj momentalnie zamarlismy. Sparalizowalo nas i przez ladna chwile nie moglismy sie ruszyc. Moj kolega trzy razy pytal mnie, czy slyszalem to cos, a ja za kazdym razem odpowiadalem, ze tak. Dzwiek juz sie nie powtorzyl, ale i tak podjelismy decyzje o powrocie. Kilkanascie sekund po tym, jak obrocilismy sie i przyspieszonym krokiem ruszylismy w strone Otwocka, w gaszczu posrod drzew spadlo kilka szyszek. Bardzo wyraznie i blisko nas. Wtedy spanikowalem i prawie zaczalem biec. Bylismy smiertelnie przerazeni.
Przez cala droge powrotna mielismy wrazenie, ze cos nam towarzyszy i idzie w ciemnosci, posrod drzew, szeleszczac. Ostatecznie wyszlismy i odetchnelismy z ulga, ale caly czas bylismy okropnie przestraszeni. Mowie panstwu, ten dzwiek mrozil krew w zylach. Wiem, ze koty, zbiki, czy lisy potrafia niekiedy wydawac bardzo dziwne odglosy, ale to cos bylo dziwnie ludzkie i przerazajace. Nioslo sie daleko i porazilo nas niczym pioron. Nie wiem, czy kiedykolwiek tam wroce. Moze w kilkanascie osob, ale na pewno nie sam z kolega. Obaj jestesmy twardzi i raczej traktujemy podobne historie z dystansem. Po wczorajszym sam juz nie wiem. Do teraz sie boje. Ewidentnie cos jest nie tak z tym lasem.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.