Od 17 kwietnia robisz to na własne ryzyko: Nowe przepisy mogą sprawić, że trafisz do więzienia i utracisz sprzęt
Już za kilka dni w Polsce wchodzą w życie kontrowersyjne przepisy. Ustawa wprowadzająca zakaz fotografowania miejsc szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa, która do tej pory pozostawała martwym zapisem prawnym, zacznie być egzekwowana od 17 kwietnia 2025 roku.

Fot. Warszawa w Pigułce
Początki nowych przepisów sięgają 2023 roku, kiedy to do ustawy o obronie ojczyzny dodano artykuł 616a. Regulacja ta została wprowadzona w kontekście rosnących zagrożeń bezpieczeństwa wynikających z konfliktu w Ukrainie. Jak wyjaśnia dr Jacek Raubo, ekspert z Defence24.pl, rosyjskie służby wielokrotnie podejmowały próby monitorowania kluczowej infrastruktury w Polsce, w tym linii kolejowych, przez które transportowany jest sprzęt wojskowy. Rosjanie instalowali niewielkie kamery na trasach kolejowych, które miały za zadanie śledzić nie tylko samą infrastrukturę, ale przede wszystkim konkretne transporty wojskowe oraz częstotliwość ich występowania. Ta aktywność obcych służb była jednym z głównych powodów stojących za wprowadzeniem nowych obostrzeń.
Zgodnie z brzmieniem artykułu 616a, zabrania się – bez uprzedniego uzyskania specjalnego zezwolenia – fotografowania, filmowania lub utrwalania w jakikolwiek inny sposób obiektów, które zostały uznane za szczególnie istotne dla obronności lub ochrony państwa. Obiektami tymi mogą być nie tylko bazy wojskowe czy lotniska, ale również elementy infrastruktury krytycznej, takie jak węzły kolejowe, mosty, elektrownie, stacje uzdatniania wody czy nawet wybrane budynki administracji publicznej.
Kluczowym elementem wdrażania nowych przepisów będzie specjalne oznakowanie obiektów objętych zakazem. Miejsca takie zostaną oznaczone tabliczkami informującymi o zakazie fotografowania. Według nieoficjalnych informacji, takich obiektów w całej Polsce może być nawet około 25 tysięcy, co pokazuje skalę planowanych zmian. Lista obiektów, które zostaną objęte zakazem, nie została jeszcze oficjalnie opublikowana, co dodatkowo zwiększa niepewność wśród fotografów i dziennikarzy.
Konsekwencje złamania nowych przepisów mogą być niezwykle dotkliwe. Jak wyjaśnia adwokat Jakub Kochanowski, ustawa przewiduje surowe kary dla osób, które zignorują zakaz fotografowania. Osobie, która zostanie przyłapana na robieniu zdjęć lub nagrywaniu obiektów objętych zakazem, grozi kara aresztu od 5 do 30 dni. Jest to szczególnie surowa sankcja, biorąc pod uwagę, że w wielu przypadkach złamanie zakazu może nastąpić całkowicie nieświadomie, na przykład podczas robienia zdjęć krajobrazu, w którym przypadkowo znajdzie się chroniony obiekt.
Oprócz potencjalnej kary pozbawienia wolności, ustawa przewiduje również możliwość nałożenia grzywny w wysokości od 5 do 20 tysięcy złotych. To kwota, która dla wielu osób stanowi równowartość kilkumiesięcznych zarobków, co czyni karę wyjątkowo dotkliwą. Co więcej, osoby łamiące zakaz mogą również stracić sprzęt fotograficzny lub nagraniowy, który został użyty do utrwalenia chronionego obiektu. W przypadku profesjonalnych fotografów, dla których sprzęt stanowi nie tylko znaczący wydatek, ale również narzędzie pracy, taka kara może mieć katastrofalne skutki finansowe.
Dla osób, które z różnych powodów – zawodowych, artystycznych czy naukowych – muszą fotografować obiekty objęte zakazem, ustawa przewiduje możliwość uzyskania specjalnego zezwolenia. Procedura uzyskiwania takiej zgody nie została jednak jeszcze szczegółowo określona, co budzi obawy o jej przejrzystość i dostępność. Nie wiadomo, jaki urząd będzie odpowiedzialny za wydawanie zezwoleń, ile czasu będzie trwała procedura, ani jakie dokumenty będą wymagane od wnioskodawcy. Ta niepewność stanowi dodatkowe utrudnienie dla osób, których praca lub pasja związane są z fotografią miejsc publicznych.
Nowe przepisy spotkały się z krytyką ze strony różnych środowisk. Tomasz Gieżyński z miesięcznika „Świat kolei” zwraca uwagę na praktyczną niemożność skutecznego egzekwowania takich zakazów we współczesnym świecie. Jak podkreśla, większość kluczowych obiektów została już wielokrotnie sfotografowana i udokumentowana, a wiele z tych zdjęć jest dostępnych w internecie lub nawet w oficjalnych publikacjach. Co więcej, zdjęcia satelitarne dostępne za pośrednictwem powszechnie używanych aplikacji mapowych oferują szczegółowy widok praktycznie każdego obiektu w Polsce.
Organizacje dziennikarskie wyrażają obawy, że nowe przepisy mogą być wykorzystywane do ograniczania wolności prasy i utrudniania pracy reporterskiej. Dziennikarze często muszą szybko reagować na wydarzenia, takie jak katastrofy czy wypadki, które mogą mieć miejsce w pobliżu obiektów objętych zakazem. Konieczność uzyskiwania specjalnych zezwoleń mogłaby znacząco utrudnić lub wręcz uniemożliwić relacjonowanie takich zdarzeń. Istnieje również obawa, że przepisy mogłyby być wykorzystywane selektywnie wobec niewygodnych dla władz mediów, jako narzędzie nacisku lub cenzury.
Również środowisko artystyczne wyraża zaniepokojenie. Fotografowie krajobrazowi czy architektoniczni, dla których miejska infrastruktura jest często przedmiotem twórczości, obawiają się, że nowe przepisy mogą nadmiernie ograniczać ich swobodę artystyczną. Dworce kolejowe, mosty czy charakterystyczne budynki są często wykorzystywane jako elementy kompozycji fotograficznych, a zakaz ich fotografowania mógłby znacząco zubożyć możliwości twórcze polskich artystów.
Z punktu widzenia turystyki, nowe przepisy również budzą obawy. Polska, jako kraj o bogatej historii i architekturze, przyciąga wielu turystów, dla których fotografowanie odwiedzanych miejsc jest naturalnym elementem podróży. Trudno wyobrazić sobie skuteczne informowanie zagranicznych gości o zakazie fotografowania określonych obiektów, szczególnie w przypadku bariery językowej. Istnieje realne ryzyko, że nieświadomi turyści mogliby narażać się na surowe kary, co mogłoby negatywnie wpłynąć na wizerunek Polski jako kraju przyjaznego dla odwiedzających.
Eksperci ds. bezpieczeństwa przyznają, że choć ochrona kluczowej infrastruktury jest istotnym elementem strategii obronnej państwa, to skuteczność zakazów fotografowania w erze powszechnego dostępu do internetu i zaawansowanych technologii mapowania jest co najmniej dyskusyjna. Znane są przypadki, gdy obce służby wywiadowcze uzyskiwały szczegółowe informacje o chronionych obiektach bez konieczności osobistego fotografowania – za pomocą zdjęć satelitarnych, dronów czy nawet poprzez analizę publicznie dostępnych materiałów.
Implementacja nowych przepisów stawia również wyzwania logistyczne. Oznakowanie wszystkich 25 tysięcy potencjalnych obiektów wymaga nie tylko znacznych nakładów finansowych, ale również koordynacji działań wielu instytucji. Co więcej, konieczne będzie szkolenie służb odpowiedzialnych za egzekwowanie zakazu, takich jak policja czy straż ochrony kolei, aby zapewnić jednolite stosowanie przepisów w całym kraju.
Mimo kontrowersji, obrońcy nowych regulacji podkreślają, że Polska nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o wprowadzanie takich ograniczeń. Podobne przepisy obowiązują w wielu krajach, w tym w państwach członkowskich NATO. W niektórych przypadkach restrykcje są nawet bardziej rygorystyczne i obejmują szerszy zakres obiektów. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych fotografowanie niektórych obiektów federalnych może skutkować nie tylko karami finansowymi, ale nawet zarzutami o charakterze karnym związanymi z bezpieczeństwem narodowym.
W praktyce, skuteczność nowych przepisów będzie zależeć od sposobu ich implementacji i egzekwowania. Kluczowe będzie znalezienie równowagi między wymogami bezpieczeństwa narodowego a poszanowaniem wolności obywatelskich, w tym prawa do informacji i swobody twórczej. Eksperci zalecają, aby osoby, które z różnych względów muszą fotografować obiekty publiczne, dokładnie zapoznały się z nowymi przepisami i w razie wątpliwości kontaktowały się z odpowiednimi organami w celu uzyskania niezbędnych zezwoleń.
W oczekiwaniu na pełną implementację przepisów, fotografowie, dziennikarze i zwykli obywatele zadają sobie pytanie, jak nowe regulacje wpłyną na ich codzienne życie i aktywność zawodową. Czy faktycznie zwiększą bezpieczeństwo kraju, czy też staną się kolejnym biurokratycznym obciążeniem i potencjalnym narzędziem ograniczania swobód obywatelskich? Odpowiedź na to pytanie poznamy już po 17 kwietnia, gdy przepisy wejdą w życie i zaczną być stosowane w praktyce.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.