Pacjentka szpitala płakała z niemocy „Wytrę Pani d*pę… prawie się tu przez Panią porzygaliśmy””
„Jeszcze nigdy nie dzieliłam się tak intymnymi historiami z fejsbukiem, ale czuję, że muszę Wam opowiedzieć o wydarzeniach ostatnich dni.” – pisze Pani Maria na Facebooku.
„Było tak: pojechaliśmy na wakacje do Dubaju, było ciepło i cudownie, aż do czasu kiedy na moim ciele pojawił się potwornie bolesny i wciąż powiększający się ropień. Po konsultacji w miejscowym szpitalu uznałam, że zamiast zostać dłużej aby poddać się operacji, szeregowi badań i obserwacji wolałabym jednak wrócić jak najszybciej do Warszawy i w znanym miejscu zwanym domem zająć się swoim zdrowiem. Ubezpieczyciel kupił mi bilet, abym bez przesiadek mogła jak najszybciej znaleźć się w domu. Bolało mnie bardzo, nie mogłam prawie w ogóle siedzieć ani się poruszać. Co więcej wkrótce po wylądowaniu w Warszawie dostałam gorączki – to był znak, że trzeba jak najszybciej jechać na SOR. Na znanym mi już SORze w Szpital na Solcu czekałam ponad cztery godziny (teraz wiem, że w sumie miałam szczęście, że tak krótko) w bólu, gorączce i dreszczach, leżąc na skajowej kanapie przykryta kurtkami. Nikt się nie zainteresował, żeby przynajmniej zmierzyć mi temperaturę. W końcu pojawił się chirurg, który po krótkiej obserwacji powiedział, że zrobimy zabieg w znieczuleniu miejscowym. Zapytałam tylko czy to będzie boleć, bo w Dubaju usłyszałam, że takie rzeczy robi się w lekkiej narkozie, żeby nie narażać pacjenta na ogromny ból. Chirurg odpowiedział, że tylko wkłucia będą bolesne, ale że w ogóle to potrwa w sumie 30 sekund i pojadę sobie jeszcze dziś do domu i będzie cudownie. Niestety szybko się okazało, że zostałam oszukana, że ból jest nie do zniesienia i że trwa i trwa i trwa. Kiedy wrzeszczałam i szlochałam z bólu pan chirurg opowiadał mi o tym że nie lubi Arabów, a właściwie to „nienawidzi ciapatych”, że są brudni i śmierdzą (Serio??? Lekarz mówi takie rzeczy pacjentowi? W swoim miejscu pracy? W szpitalu w Warszawie?). Kiedy było po wszystkim usłyszałam jeszcze: „A teraz wytrę Pani dupę” (czy tak nazywamy tę część ciała w medycynie???) oraz „prawie wszyscy się tu przez Panią porzygaliśmy”. Wyszłam z gabinetu i jeszcze długo płakałam z niemocy, ze złości i z ogromnego poczucia krzywdy, że zostałam tak potraktowana kiedy byłam najbardziej bezsilna i bezbronna.
Co robić teraz? Gdzie to zgłaszać? Czy coś można w takiej sytuacji zrobić? Jeśli macie jakiś pomysł dajcie znać. Można też udostępniać.” – pisze Pani Maria.
Sprawą zainteresowała się redakcja Onet Kobieta. W oświadczeniu przesłanym redakcji szpital napisał, iż:
„nie wyklucza, iż w trosce o dobro i komfort pacjenta, lekarz prowadząc z pacjentką dialog (mający na celu odwrócenie uwagi od przeprowadzanego zabiegu), nie w pełni przemyślał każde wypowiedziane słowo. Lekarz, udzielając wyjaśnień, podkreślał, iż celem było jak wskazano wcześniej, rozładowanie negatywnych emocji i odwrócenie uwagi pacjentki od nie w pełni komfortowego leczenia. Nie można także wykluczyć, iż pod wpływem stresu, który towarzyszy znacznej części zabiegów medycznych, słowa lekarza mogły zostać przez pacjentkę zrozumiane opatrznie” (pisownia oryginalna)
Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.