Trump grzmi. Przełomowe słowa o Rosji po miesiącach milczenia

Po trzech latach unikania jednoznacznych deklaracji prezydent USA Donald Trump po raz pierwszy publicznie nazwał Rosję „agresorem” w wojnie przeciwko Ukrainie. Jednocześnie przyznał, że zakończenie konfliktu jest znacznie trudniejsze, niż przewidywał.

Fot. Shutterstock

Słowa, na które świat czekał od stycznia, padły w niedzielę podczas rozmowy z dziennikarzami. „8 tysięcy żołnierzy zginęło w tym tygodniu, z obu stron. Więcej po stronie Rosji, ale gdy jesteś agresorem, tracisz więcej” – powiedział Trump, jak informuje RMF24.pl. To pierwsza tak jednoznaczna ocena działań Moskwy ze strony amerykańskiego prezydenta.

Zmiana stanowiska jest tym bardziej zauważalna, że jeszcze w lutym administracja Trumpa wspólnie z Rosją i Koreą Północną odrzuciła rezolucję ONZ popierającą integralność terytorialną Ukrainy i potępiającą rosyjską agresję. Jak podaje Politico, Stany Zjednoczone sprzeciwiły się również oświadczeniu grupy G7, w którym Rosję nazwano agresorem.

Trudne przyznanie się do porażki

Trump nie ukrywa, że wojna w Ukrainie okazała się większym wyzwaniem niż przewidywał. „Zatrzymałem siedem wojen i myślałem, że ta będzie dla mnie łatwa, ale okazała się trudna” – przyznał amerykański prezydent w rozmowie z dziennikarzami, jak relacjonuje TVN24.

Jeszcze podczas kampanii wyborczej republikański kandydat wielokrotnie zapewniał, że zakończy wojnę „w ciągu 24 godzin”. Portal CNN policzył, że takie deklaracje padały co najmniej 55 razy – od marca 2023 roku, kiedy po raz pierwszy stwierdził, że potrzebuje na to „góra jeden dzień”.

Teraz Trump jest znacznie bardziej ostrożny w prognozach. Odnosząc się do nikłych szans na spotkanie Władimira Putina z Wołodymyrem Zełenskim, zauważył, że „przywódcy Rosji i Ukrainy za bardzo się nienawidzą”. „Nienawidzą się tak bardzo, że nie mogą oddychać” – dodał prezydent USA.

Ultimatum dla Europy. NATO pod presją

Trump nie poprzestaje na słowach. Jak informuje Money.pl, amerykański prezydent wystosował list do krajów NATO, w którym zażądał całkowitego zaprzestania kupowania rosyjskiej ropy naftowej. „Jestem gotów nałożyć poważne sankcje na Rosję, kiedy wszystkie państwa NATO zgodzą się i zaczną robić to samo” – napisał w sobotnim liście.

Prezydent USA nie oszczędza krytyki europejskim sojusznikom. „Oni nie robią tego, co do nich należy. NATO musi się wziąć w garść, Europa musi się wziąć w garść – Europejczycy są moimi przyjaciółmi, ale kupują ropę od Rosji” – powiedział Trump podczas niedzielnej konferencji.

Amerykański przywódca zapowiedział, że jest gotów nałożyć sankcje, ale „tylko po tym, jak Europa przestanie kupować rosyjską ropę naftową i zaostrzy własne sankcje”. Chodzi nie tylko o ropę, ale także o gaz ziemny i rosyjskie surowce reeksportowane przez państwa trzecie.

Kto jeszcze kupuje rosyjską ropę

Wśród członków NATO głównym importerem rosyjskiej ropy pozostaje Turcja. Jak podaje Money.pl, według raportów CREA z lutego 2025 roku, Turcja odpowiadała za 6 proc. eksportu rosyjskiej ropy surowej i aż 25 proc. eksportu rosyjskich produktów rafinowanych.

Również Węgry i Słowacja nadal importują rosyjski surowiec dzięki tzw. wyjątkowi rurociągowemu w europejskich sankcjach. Tylko w sierpniu Budapeszt kupił rosyjską ropę za 176 mln euro, a Słowacja za 204 mln euro. Czechy zakończyły import rosyjskiej ropy w pierwszej połowie 2025 roku.

Poza krajami NATO największymi odbiorcami rosyjskich surowców pozostają Chiny i Indie. Trump zapowiedział już nałożenie 25-procentowych ceł na import z Indii właśnie z powodu kontynuowania zakupów rosyjskiej ropy.

Kreml reaguje spokojnie

Reakcja Moskwy na zmianę retoryki Trumpa była jak dotąd umiarkowana. Putin w czwartek określił amerykańską propozycję zawieszenia broni jako „bardzo obiecującą”, choć „niekompletną”. Rosyjski przywódca zasugerował nawet możliwość współpracy energetycznej z USA i budowy gazociągu do Europy.

„Europa potrzebuje taniego gazu rosyjskiego” – ocenił Putin, jak podaje Energetyka24.com. Jednocześnie podkreślił, że jakiekolwiek zawieszenie broni powinno prowadzić do trwałego pokoju i „wyeliminować zasadnicze przyczyny konfliktu”.

Sekretarz energii zapowiada totalną blokadę

Amerykański sekretarz energii Chris Wright jasno określił cele polityki energetycznej USA. Jak informuje Politico, Wright powiedział, że „celem USA jest całkowite wyparcie rosyjskiego gazu z europejskiego rynku”. „Im bardziej uda nam się ograniczyć możliwość finansowania tej morderczej wojny przez Rosję, tym lepiej dla nas wszystkich” – dodał polityk.

Biały Dom już zacieśnił sankcje na rosyjski sektor energetyczny. W marcu wygasła tzw. licencja 8L, która pozwalała sankcjonowanym rosyjskim bankom na przetwarzanie transakcji związanych z handlem ropą i gazem. Jak podaje CBS, może to spowodować wzrost cen ropy naftowej o 5 dolarów za baryłkę.

Co to oznacza dla Ciebie?

Zaostrzenie stanowiska Trumpa wobec Rosji może mieć bezpośredni wpływ na ceny paliw w Polsce i całej Europie. Ograniczenie dostaw rosyjskiej ropy i gazu prawdopodobnie doprowadzi do wzrostu cen energii, co przełoży się na wyższe rachunki za prąd, gaz i paliwa na stacjach benzynowych.

Dla Polski pozytywne jest jednoznaczne nazwanie Rosji agresorem przez najważniejszego sojusznika. To wzmacnia polską pozycję w NATO i może przełożyć się na większe wsparcie dla bezpieczeństwa wschodniej flanki Sojuszu. Z drugiej strony, ultimatum Trumpa wobec krajów NATO może wywrzeć presję na dalsze ograniczenie importu rosyjskich surowców, co będzie kosztowne dla budżetów państw.

Praktyczne konsekwencje dla obywateli to przede wszystkim wyższe koszty życia. Wzrost cen energii może dotknąć szczególnie gospodarstwa domowe o niższych dochodach. Warto rozważyć oszczędne gospodarowanie energią i monitorowanie ofert dostawców prądu i gazu, którzy mogą zaoferować korzystniejsze taryfy.

W dłuższej perspektywie zmiana stanowiska USA może przyczynić się do zakończenia wojny w Ukrainie, co byłoby korzystne dla stabilności całego regionu. Trump zapowiedział, że będzie organizował spotkania między Putinem a Zełenskim, co może otworzyć drogę do negocjacji pokojowych.

Najważniejsze jest śledzenie rozwoju sytuacji i przygotowanie się na możliwe wzrosty cen energii. Eksperci radzą, by już teraz sprawdzić możliwości zwiększenia efektywności energetycznej domów i rozważyć alternatywne źródła ogrzewania na wypadek dalszych ograniczeń dostaw rosyjskich surowców.

Obserwuj nas w Google News
Obserwuj
Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: Kontakt@warszawawpigulce.pl

Copyright © 2023 Niezależny portal warszawawpigulce.pl  ∗  Wydawca i właściciel: Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: Kontakt@warszawawpigulce.pl