Z pamiętnika kierowcy warszawskiego autobusu: "Ki czort?"
Miałem linię 113. Zjeżdżałem z krańca Błota. Kraniec na końcu świata. Ciemno i pola…. Zwinąłem tablice, obejrzałem wóz, w każdym razie tak mi się zdawało szczęśliwy że wreszcie fajrant, zjeżdżałem sobie na Ostrobramską. Na Wale Miedzeszyńskim, tuz przed zjazdem w Trakt Lubelski, nagle tuz za uchem usłyszałem głos. „To gdzie my właściwie jedziemy ?” Jak udało mi się nie spaść z fotela i jak w ogóle nie zejść na zawał, nie wiem do dziś. Przecież na Błotach sprawdziłem autobus. Nikogo w nim nie było ! A jednak wiozłem pasażera…
~Witold Kobus
Uwaga! Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiując treści i grafikę z naszej strony akceptujesz warunki umowy licencyjnej.