Załoga straciła cierpliwość. Na pokład wszedł Zespół Interwencji Specjalnych
Rutynowy lot do Wenecji zamienił się w niecodzienną sytuację, gdy jeden z pasażerów odmówił podporządkowania się podstawowym procedurom bezpieczeństwa. Niezbędna była interwencja Straży Granicznej.
Zdarzenie miało miejsce jeszcze przed startem samolotu, gdy maszyna stała na płycie Lotniska Chopina. Obywatel Polski, siedząc już na swoim miejscu, prowadził długą rozmowę telefoniczną, ignorując przygotowania do odlotu. Sytuacja ta szybko zwróciła uwagę personelu pokładowego. Zgodnie ze standardami bezpieczeństwa, podczas lotu telefony komórkowe powinny być wyłączone lub przełączone w tryb samolotowy. Zasada ta ma na celu zapobieganie potencjalnym zakłóceniom pracy wrażliwych urządzeń pokładowych, które mogłyby zagrozić bezpieczeństwu lotu.
Stewardessa, działając zgodnie z procedurami, kilkukrotnie poprosiła pasażera o zakończenie rozmowy i wyłączenie urządzenia. Mężczyzna jednak konsekwentnie ignorował te prośby, co doprowadziło do opóźnienia startu samolotu. Co gorsza, jego zachowanie zaczęło przybierać nerwowy charakter, stwarzając potencjalne zagrożenie dla innych pasażerów i załogi. Podjęto więc decyzję o wezwaniu na pokład funkcjonariuszy Straży Granicznej z Zespołu Interwencji Specjalnych.
Interwencja funkcjonariuszy okazała się skuteczna. Mężczyzna, został pouczony o możliwości użycia siły i ostatecznie zgodził się opuścić pokład. Poza samolotem został ukarany mandatem, ale co gorsza dla niego, samolot odleciał do Wenecji bez jego udziału.
Dla niesfornego pasażera konsekwencje jego zachowania okazały się dotkliwe. Nie tylko stracił możliwość odbycia zaplanowanej podróży do Wenecji, ale również poniósł straty finansowe w postaci mandatu i niewykorzystanego biletu lotniczego. To lekcja, która powinna służyć jako przestroga dla innych podróżnych.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.