Zabezpieczał marsz ONR w Warszawie. Teraz policjant Ma kłopoty i zbiera na pomoc prawną
Policjant, który zabezpieczał marsz ONR-u w Warszawie uruchomił internetową zbiórkę na pomoc prawną. Akcję udostępnił oficjalny fanpage policji.
Od 2014 roku jestem policjantem. Od dziecka wiedziałem, że chcę wstąpić w szeregi tej formacji. Wychował mnie ojciec policjant który w latach 90-tych zwalczał przestępczość zorganizowaną. Kiedy ludzie pytali mnie po co idę do policji, przecież świata nie zbawię. Odpowiadałem, że świata nie, ale chociaż ten niewielki kawałek.
Moja służba przebiegała wzorowo. Żadnych postępowań wyjaśniających czy dyscyplinarnych. Wręcz przeciwnie, jestem policjantem nagradzanym za moją służbę, w tym nawet za podejmowanie interwencji poza godzinami pracy.
Wszystko się zmieniło 01.08.2017 kiedy zabezpieczaliśmy przemarsz ONR w Warszawie. Sytuacja była napięta bo wzdłuż trasy przemarszu poruszała się kontrmanifestacja organizacji ObywateleRP. Na polecenie jednego z dowódców mieliśmy wylegitymować osoby poruszające się w kontrmanifestacji. Wybrałem pierwszą osobę z brzegu, była to starsza Pani która niosła transparent. Przedstawiłem się, podałem przyczynę interwencji i poprosiłem o okazanie dokumentu tożsamości. Ale kobieta mnie zignorowała i próbowała się oddalić, więc przeprowadziłem ją pod pobliską ścianę budynku gdzie jej możliwości manewru będą ograniczone. Zaraz potem dopadła mnie chmara manifestantów i wpychając mi pod nos telefony wykrzykiwali na mnie że „jakim prawem” ja „zatrzymuję” tę starszą panią. Miałem wtedy już 2 letnie doświadczenie w zabezpieczeniu różnych marszy, protestów i demonstracji więc nagrywanie moich interwencji nie robi na mnie żadnego wrażenia. Nigdy nie miałem się czego wstydzić. Ale zachowanie tych osób śmiało można nazwać próbą zakrzyczenia policjanta, zmuszenia go do odstąpienia od swoich czynności.
Po kilku minutach kiedy do starszej Pani dotarło, że nie jestem policjantem którego można zastraszyć i nie mam zamiaru ustąpić – w końcu okazała mi swój dokument tożsamości. Ale wtedy też, stojący nieopodal mężczyzna zauważył nas i jak na rycerza XXI wieku przystało postanowił pomóc kobiecie w opałach. Zaczął się na mnie wpychać i krzyczeć mi w twarz, że to oburzające, mam mu pokazać legitymację i mu się przedstawić bo inaczej moje działania są bezprawne. Był napastliwy i agresywny więc powiedziałem, że albo da mi wykonać moją pracę albo użyję w stosunku do niego środków przymusu. Ale on mnie nie słuchał, dalej na mnie krzyczał. Więc odepchnąłem go od siebie jako ostrzeżenie aby tak blisko do mnie nie podchodził. Zwykle ludzie rozumieją, że właśnie osiągnęli limit i należy się wycofać. Ale nie nasz bohater, on zamiast tego zaczął znowu na mnie krzyczeć, tym razem że jestem gestapowcem i że cała policja to gestapo. Poinformowałem Pana, że jest zatrzymany i użyłem środków przymusu w postaci siły fizycznej. Głównie chodzi o to, aby mi się taki dżentelmen nie oddalił, po prostu muszę go chwycić od razu bo jak mi zniknie w tłumie to będzie problem go odszukać.
Mężczyznę zatrzymałem, postawiono mu zarzutu znieważenia funkcjonariusza publicznego. O sprawie właściwie zapomniałem do czasu aż rok później wyszło na jaw, że został on uniewinniony ponieważ jak argumentował Sąd: mężczyzna był wzburzony i w związku z tym miał prawo nazwać policjanta gestapowcem. Potem wypłynęły kolejne kwiatki ponieważ jak się okazało, bronił się on w taki sposób, że to ja podobno go zaatakowałem uderzając łokciem w brzuch. Sąd dał wiarę takiemu tłumaczeniu i w związku z tym teraz to mi postawiono zarzuty przekroczenia uprawnień.
Później okazało się, że ów rycerz XXI wieku dobrał sobie na świadków swoich znajomych z marszu z którymi wspólnie zajmuje się zakłócaniem porządku publicznego i którym bardzo zależy na tym, żeby zaszkodzić policji. Wszyscy zeznali, że tak owszem niedobry policjant bił niewinnego obywatela… a Sąd w to uwierzył.
Zignorowano dowód w postaci materiału wideo na którym ewidentnie widać, że jestem niewinny. Zignorowano też fakt, że może i zeznania kolegów pokrzywdzonego są merytorycznie spójne ale za to logicznie już nie.
1) Który policjant podjąłby się bicia kogokolwiek wiedząc, że jest nagrywany w każdej chwili przez kilka kamer na raz?
2) W tamtej chwili miałem już duże doświadczenie w zabezpieczaniu różnych marszy i protestów. Miałem wyuczone procedury postępowania. Plus brak jakichkolwiek uwag co do mojego zachowania kiedykolwiek. Gdybym był taki narwany jak twierdzi prokuratura to przewijałoby się to w moich aktach.
3) Miałem ogromną przewagę fizyczną nad mężczyzną którego zatrzymywałem. Gdybym go faktycznie uderzył to by sprawiło, że przez kilka minut próbowałby dojść do siebie. Efekty byłyby widoczne gołym okiem. Tymczasem on po „uderzeniu” stoi sobie jak gdyby nigdy nic.
Tak oto w skrócie z ofiary można stać się napastnikiem. Sąd I instancji uznał mnie za winnego przekroczenia uprawnień i skazał na 2 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz na 5 lat zakazu wykonywania zawodu policjanta. Każdy wie, że w praktyce oznacza to dożywotnie usunięcie w szeregów policji. Dlatego złożyłem apelację, liczę na to że tym razem ktoś rozsądny pochyli się nad tą sprawą.
Jako policjant wobec którego toczy się postępowanie karne nie otrzymuję awansów, nagród, premii – kilka dni temu dowiedziałem się że 2 rok z rzędu nie otrzymam 13-nastki. Leci 6 rok służby a ja jestem sierżantem na 2 grupie. Ale przynajmniej nie jestem zawieszony, nadal pracuję 🙂
Zawsze walczę do końca. Ale jak się nie uda, to chociaż będę miał więcej czasu dla córki…
Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.