40 lat temu: bliźniaczy pożar, inne koszty i metody odbudowy
Trudno uwierzyć, ale w tym roku, we wrześniu, mija 40 lat odkąd ostatnio spłonął Most Łazienkowski. Wtedy też zapalił się drewniany pomost pod konstrukcją i wywołał identyczne skutki co i teraz – pofalowany asfalt.
Pożar rozpoczął się jednak od budki strażnika pod mostem, na Cyplu Czerniakowskim. Oskarżono wówczas trzech siódmoklasistów, którzy w pobliżu organizowali ognisko. Kara była jednak łagodna: dozór kuratora oraz niskie grzywny dla rodziców za brak nadzoru nad nastolatkami. Obarczenie ich winą za pożar było jednak przedwczesne. Śledczy nie wzięli pod uwagę wielu poszlak, jak choćby tego, że w pobliżu mostu kręcił się mężczyzna z torbą, który uciekał przed milicją. Strażacy znaleźli również ślady substancji zapalających używanych przez wojsko.
Jan Grzesik, były dyrektor Mostostalu, który nadzorował budowę i odbudowę mostu, porównując obydwa pożary zachodzi w głowę, jak w ciągu 40 lat można było nie wymienić drewnianej konstrukcji na metalową. Dodał jednak, że decyzja o wymianie całej konstrukcji jest słuszna, a dotychczasowe filary wystarczające: „Po pierwsze żelbet jest bardziej odporny na ogień, a po drugie ogień podczas pożaru szedł do góry, a nie w dół” – mówił na antenie TVN24.
40 lat temu zaczęto odbudowę już tydzień po pożarze. Według ekspertów odbudowa nie powinna potrwać dłużej niż półtora roku.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.