Cała prawda o prowokacji w Kościele św. Anny
Warszawa huczy po wydarzeniach w Kościele św. Anny. Mimo, iż większość naszych czytelników zgadza się, że obecna ustawa dotycząca aborcji jest kompromisowa i nie trzeba jej zmieniać twierdzi też, że prowokacja była ciosem poniżej pasa. Kto był jej organizatorem i kto za tym wszystkim stoi?
Organizację protestu niesłusznie przypisuje się Jolancie Annie Zawadzkiej. Jest ona feministką, aktywistką LGBTQ i kandydatką do polskiego Sejmu z listy Zjednoczonej Lewicy. To ona udzielała wypowiedzi dla mediów i to ona wywołała ostrą wymianę zdań w kościele. Nie ona jednak była organizatorem.
Wszystko zaczęło się od grupy na Facebooku o nazwie „Dziewuchy Dziewuchom”. Po kilku postach i pomysłach na protest, w końcu założono wydarzenie o nazwie „wyjście z kościoła podczas czytania listu”. Organizatorem wydarzenia jest Marta M., która pracuje w SVG Studio należącym do Agory.
Według naszych informacji od osoby, która pracuje w kościele, Gazeta Wyborcza prosiła o nagranie momentu w którym zostanie odczytany list od episkopatu. Zgody takiej rektor udzielił. Winienie jednak dziennikarzy jakiegokolwiek tytułu za organizację protestu byłoby nadużyciem. To, że wydarzenie będzie organizowane nie było bowiem żadną tajemnica utrzymywaną wyłącznie w grupie. Ktoś udostepnił je także w portalu dotyczącym eventów oraz… na demotywatorach. Wiedziano o nim już na kilka dni wcześniej.
Kościół św. Anny nie był też jedynym, gdzie ostentacyjnie wychodzono. Ta swoista forma protestu odbyła się w wielu innych polskich miastach np. w Krakowie, gdzie kobiety opuszczały Kościół Mariacki. Teraz nawet same uczestniczki akcji widzą, że posunęły się za daleko. W grupie widać głosy, że nie powinno mieszać się sprawy wychodzenia na mszy np. z problemem pedofilii, która przecież nie dotyczy kościoła w Warszawie.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.