Zmiany w badaniach technicznych pojazdów. Diagnosta nie podbije dowodu za tę usterkę. Od jutra nowe zasady i zdjęcia auta
Koniec z „przeglądami na gębę” i przymykaniem oka na wycięty filtr DPF czy pękniętą szybę. Od 1 stycznia 2026 roku na Stacjach Kontroli Pojazdów (SKP) zaczyna obowiązywać nowa, rygorystyczna procedura, na którą diagności i kierowcy czekali z obawą od lat. Ministerstwo Infrastruktury wdrożyło system, który uniemożliwia podbicie pieczątki bez fizycznej obecności auta na ścieżce diagnostycznej. Co więcej, badanie emisji spalin wchodzi na poziom laboratoryjny, eliminując z dróg starsze diesle. Jeśli Twój samochód ma tę jedną, popularną usterkę, wyjedziesz ze stacji z wynikiem negatywnym i zablokowanym dowodem. Co dokładnie zmienia się na ścieżkach diagnostycznych?

Fot. Warszawa w Pigułce
Wizyta na stacji diagnostycznej przez lata była dla wielu Polaków czystą formalnością. Wystarczyło, że auto „jakoś” hamowało i świeciły się światła. Tajemnicą poliszynela były przeglądy załatwiane bez wjazdu na kanał, czy wręcz bez wizyty samochodu w serwisie. Rok 2026 definitywnie kończy ten rozdział polskiej motoryzacji. Wchodzące w życie przepisy są efektem unijnej dyrektywy, która ma na celu wyeliminowanie z ruchu „trumien na kółkach” oraz pojazdów trujących środowisko.
Zmiany są systemowe i technologiczne. Diagnosta nie jest już tylko mechanikiem – staje się urzędnikiem państwowym wyposażonym w tablet i aparat fotograficzny, a każda jego decyzja jest rejestrowana w Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEPiK) w czasie rzeczywistym. Margines błędu (lub dobrej woli) skurczył się do zera. Dla właścicieli aut kilkunastoletnich oznacza to nerwowy czas.
Wielki Brat na stacji: 5 obowiązkowych zdjęć
Największą rewolucją, którą odczujesz już przy wjeździe na stację, jest obowiązek dokumentacji fotograficznej. Do tej pory diagnosta wpisywał dane do komputera. Od 1 stycznia 2026 roku, zanim w ogóle zacznie sprawdzać hamulce, musi wykonać serię zdjęć, które natychmiast trafiają do archiwum CEPiK i są przechowywane przez 5 lat.
Co musi znaleźć się na zdjęciach?
- Bryła pojazdu z przodu i z tyłu (potwierdzenie obecności auta na stacji),
- Wskazanie drogomierza (przebieg w dniu badania),
- Tabliczka znamionowa z numerem VIN,
- Kokpit przy włączonym silniku (weryfikacja kontrolek błędów).
To rozwiązanie ma ukrócić patologię „przeglądów wysyłkowych”, gdzie dowód krążył kurierem, a auto stało za granicą lub w warsztacie. Jeśli diagnosta nie prześle zdjęć do systemu, nie będzie mógł technicznie zamknąć badania i pobrać opłaty. Dla kierowcy oznacza to jedno: auto musi być fizycznie sprawne i obecne. Żadne tłumaczenie „dojadę jutro, tylko podbij pan teraz” nie zadziała, bo system zablokuje procedurę.
„Nieśmiertelne” Diesle na cenzurowanym. Nowa metoda badania spalin
Jeśli jeździsz dieslem z wyciętym filtrem DPF (cząstek stałych) lub usuniętym katalizatorem, mamy dla Ciebie bardzo złą wiadomość. Od 1 stycznia stacje kontroli pojazdów zostały obligatoryjnie wyposażone w liczniki cząstek stałych nowej generacji. Stare dymomierze, które badały tylko tzw. zadymienie (czyli czy z rury leci czarna chmura), odchodzą do lamusa.
Nowe urządzenia są w stanie wykryć, czy układ oczyszczania spalin jest kompletny i sprawny, nawet jeśli auto nie dymi. Wystarczy włożyć sondę do rury wydechowej na kilka sekund. Jeśli wynik przekroczy normę (a w przypadku wyciętego DPF przekracza ją o tysiące procent), wynik badania jest automatycznie NEGATYWNY.
Co istotne, diagnosta nie może „ręcznie” wpisać wyniku pomiaru. Urządzenie pomiarowe jest połączone z systemem stacji. Wynik „Czerwony” na ekranie maszyny oznacza automatyczną blokadę możliwości podbicia dowodu. Plaga wycinania filtrów kończy się w 2026 roku bolesnym weryfikatorem – koniecznością montażu nowego filtra (koszt od 2 do nawet 8 tysięcy złotych) lub złomowaniem pojazdu.
Ta jedna kontrolka dyskwalifikuje auto
Współczesne samochody to komputery na kołach. Nowe przepisy kładą ogromny nacisk na systemy bezpieczeństwa czynnego. Diagnosta ma obowiązek podłączyć się do gniazda OBD pojazdu (w autach wyprodukowanych po określonym roku) i sprawdzić błędy zapisane w sterownikach.
Za co nie dostaniesz pieczątki w 2026 roku?
- System e-Call (SOS): Jeśli Twoje auto posiada system automatycznego wzywania pomocy (obowiązkowy w nowych autach od kilku lat) i świeci się kontrolka jego awarii lub bateria w module jest wyczerpana – nie przejdziesz przeglądu. To usterka istotna, zagrażająca bezpieczeństwu.
- Poduszki powietrzne (SRS/Airbag): Świecąca kontrolka poduszki to od lat powód do odrzucenia, ale teraz diagności sprawdzają fizyczną obecność poduszek (czy nie ma tzw. zaślepek/rezystorów) przy podejrzeniu powypadkowej przeszłości.
- Systemy ABS/ESP: Każdy błąd w układzie hamulcowym widoczny na desce rozdzielczej to natychmiastowy wynik negatywny.
Wielu kierowców „zaklejało” kontrolki taśmą lub usuwało żarówki z licznika. Dzięki obowiązkowi podłączenia interfejsu diagnostycznego, takie sztuczki już nie przejdą. Komputer prawdę ci powie.
Wynik „Negatywny” zostaje w sieci. Nie pojedziesz na inną stację
Do tej pory, gdy diagnosta „czepiał się” o luzy w zawieszeniu, kierowca często zabierał dowód i jechał na inną stację, licząc na łut szczęścia lub mniej wnikliwego pracownika. W 2026 roku ta droga jest zamknięta.
Jeśli badanie zakończy się wynikiem negatywnym, informacja ta trafia natychmiast do CEPiK wraz z wyszczególnieniem usterek. Każda kolejna stacja, na którą pojedziesz, zobaczy ten wpis po wpisaniu numeru VIN. Diagnosta na drugiej stacji nie będzie sprawdzał całego auta od nowa – skupi się na tym, czy naprawiłeś usterki wskazane przez poprzednika. Dopóki tego nie zrobisz, blokada w systemie pozostanie aktywna.
Co więcej, za badanie z wynikiem negatywnym musisz zapłacić pełną stawkę. Za ponowne sprawdzenie usterki (tzw. poprawkę) płacisz dodatkowo (zazwyczaj część stawki podstawowej), pod warunkiem, że wrócisz na tę samą stację w ciągu 14 dni. Jeśli pojedziesz gdzie indziej – płacisz znów pełną kwotę.
Podwyżka opłat – długo wyczekiwana, w końcu obecna
Przez prawie dwie dekady stawka za przegląd wynosiła 98 zł. W realiach ekonomicznych roku 2026, przy inflacji i wzroście kosztów energii, utrzymanie tej ceny było niemożliwe. Od 1 stycznia obowiązuje nowy cennik urzędowy.
Choć ostateczna kwota budziła emocje do ostatnich dni roku, musimy przygotować się na wydatek rzędu ok. 200-250 zł za auto osobowe (plus opłata na CEPiK). Właściciele aut z instalacją LPG zapłacą odpowiednio więcej (dodatkowe badania szczelności). Wzrost ceny ma też uzasadnienie w nowym sprzęcie, który musiały kupić stacje (wspomniane liczniki cząstek i kamery).
Kara za spóźnienie – automat nalicza podwójnie
Kierowcy, którzy mają problem z terminowością, dostaną po kieszeni. Wprowadzono mechanizm podwójnej stawki karnej. Jeśli spóźnisz się z przeglądem powyżej 30 dni od daty wyznaczonej w dowodzie, stacja naliczy opłatę w podwójnej wysokości.
To jednak nie koniec. Policja i Inspekcja Transportu Drogowego (ITD) korzystają z kamer ANPR (automatyczne rozpoznawanie tablic) na drogach. System automatycznie wyłapuje auta bez ważnego przeglądu. W 2026 roku nie musisz być zatrzymany przez patrol, by dostać mandat za brak badań technicznych. Zawiadomienie o ukaraniu grzywną (która może wynieść od 1500 do nawet 5000 zł w przypadku recydywy i stworzenia zagrożenia) może przyjść pocztą.
Co to oznacza dla Ciebie? – Jak przygotować auto?
Nowe zasady brzmią groźnie, ale dla właścicieli zadbanych aut nie powinny stanowić problemu. Aby jednak uniknąć stresu, straty czasu i podwójnych opłat, warto zmienić podejście do serwisu samochodu.
Zrób to, zanim pojedziesz na stację:
- Sprawdź oświetlenie: To najczęstsza i najłatwiejsza do usunięcia przyczyna „oblania” przeglądu. Spalona żarówka podświetlenia tablicy czy źle ustawione reflektory to pewny wynik negatywny. Wymień je sam przed wizytą.
- Umyj samochód: To nie żart. Brudny samochód, z nieczytelnym numerem VIN lub tablicami, może zostać niedopuszczony do badania. Dodatkowo czyste auto na obowiązkowych zdjęciach wygląda lepiej w historii pojazdu, co ma znaczenie przy odsprzedaży.
- Nie jedź „na pewniaka” z wyciętym DPF: Jeśli wiesz, że Twoje auto nie ma filtra, wizyta na stacji to strata pieniędzy i wpisanie usterki do akt. Najpierw udaj się do warsztatu, by przywrócić układ wydechowy do stanu fabrycznego. Koszt będzie duży, ale alternatywą jest wycofanie auta z ruchu.
- Zrób przegląd „przed przeglądem”: Wizyta u mechanika na sprawdzenie luzów i hamulców kosztuje mniej niż „negatyw” na stacji i stres. Niech mechanik wyłapie usterki, zanim zrobi to diagnosta z aparatem.
- Pilnuj terminu: Ustaw przypomnienie w telefonie na miesiąc przed końcem ważności badania. Pamiętaj, że możesz zrobić przegląd wcześniej (do 30 dni) bez utraty pierwotnego terminu (data zostanie przedłużona o rok od daty wpisanej w dowodzie, a nie od dnia badania – to zmiana na plus). Unikniesz w ten sposób podwójnej opłaty karnej.
Rok 2026 przynosi normalność, która dla wielu może być szokiem. Samochód to odpowiedzialność. Jeśli Twój pojazd jest sprawny – nie masz się czego bać. Jeśli jednak był „łatany drutem” i trzymał się na słowo honoru, nadszedł czas na trudne decyzje: gruntowny remont albo złomowanie. Bezpieczeństwo na drogach nie ma ceny, a nowe przepisy mają nam to dobitnie uświadomić.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.