Donald Tusk zapowiada rewolucję w podatkach. Nikt wcześniej w Polsce tego nie dokonał

Podczas expose Donald Tusk zapowiedział coś, co śmiało można nazwać rewolucją w podatkach. Nikt wcześniej tego nie dokonał.

– „Koalicja 15 października” ma już gotowe projekty i plan działania, by wprowadzić kasowy PIT. Przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków z tytułu zapłaconej faktury – zapowiedział nowy premier Donald Tusk. Na czym polegać będzie ta zmiana?

Obecnie prowadzący własny biznes muszą odprowadzać podatek i VAT od wystawionej faktury, a nie od tego, co faktycznie wpłynęło na konto. Art. 14 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych mówi wprost, że „za przychód z działalności (…) uważa się kwoty należne, choćby nie zostały faktycznie otrzymane”. Przedsiębiorca jest zobowiązany do wystawienia faktury 15 dni od zrealizowania zamówienia. Potem kontrahent musi ją opłacić, ale termin płatności może wynosić nawet kilkadziesiąt dni. W praktyce więc przedsiębiorca musi zapłacić podatek VAT i podatek od dochodu, którego jeszcze nie otrzymał. Jeżeli kontrahent nie zapłaci, przedsiębiorca jest podwójnie stratny, bo należnej kwoty musi domagać się dopiero na drodze sądowej. Co więcej, naraża swoją płynność finansową. Szczególnie dotkliwe jest to dla dużych zakładów, które mają naprawdę duże zlecenia od pojedynczych klientów. Płatność od dużego zlecenia, które nie zostało opłacone może oznaczać dla przedsiębiorstwa bankructwo.

Propozycja premiera ma się opierać na tym, że podatek będzie należny dopiero z chwilą wpłynięcia przychodu na konto. Nowe propozycje przedstawi zapewne Andrzej Domański, czyli nowy szef resortu finansów, bo szczegóły nie są jeszcze znane. Przepis byłby jednak prawdziwą rewolucją, bo poza wcześniejszymi zapowiedziami polityków z różnych opcji, taki przepis nigdy nie doczekał się realizacji.