Dramat kupców z Marywilskiej! Czy władze Warszawy odwracają wzrok? „Zostaliśmy sami”
Kilka dni po tragicznym pożarze, który doszczętnie strawił Centrum Handlowe Marywilska 44, nastroje wśród poszkodowanych kupców sięgają zenitu. – To kpina! Zostaliśmy sami – grzmią oburzeni przedsiębiorcy w rozmowie z Faktem. Czy przedsiębiorcy są widoczni dla państwa tylko do momentu, gdy trzeba zapłacić podatek? Przypomnijmy, że to przedsiębiorcy ze swoich podatków na co dzień biorą na siebie ciężar utrzymania państwa, opłacają drogi, szkoły, przedszkola. To oni w pierwszej kolejności powinni mieć zapewnioną opiekę państwa i miasta.
Tymczasem miasto chwali się poszukiwaniem nowych miejsc na targowiskach, których ma być ponad sto. Dla tysięcy ludzi pozbawionych nagle bez źródeł utrzymania to groteska. Jak przyznają, ich największym zmartwieniem jest obecnie pozyskanie środków na opłacenie najbardziej podstawowych rachunków i zakup żywności. Inni domagają się choćby zwrotu kaucji za utracone stanowiska handlowe.
Oczekują oni realnego wsparcia od miasta i państwa – zapomóg finansowych, ulg i preferencyjnych kredytów, które pozwolą im powrócić do dawnego życia i pracy. Nie chcą jałmużny, a szacunku i zrozumienia ich aktualnej sytuacji. Zbyt często bowiem urzędy widzą w nich wyłącznie źródło dochodów podatkowych, zapominając o ludzkim wymiarze przedsiębiorczości.
Czas najwyższy, by władze każdego szczebla, nie tylko miejskiego wzięły sobie do serca dramatyczne apele kupców z Marywilskiej. Ich krzywda jest zbyt wielka i dawno już przestała być tylko ich prywatną sprawą. To wyzwanie również dla humanizmu i wrażliwości Warszawy na los własnych mieszkańców.
Władze Warszawy i administracja rządowa muszą zrozumieć, że przedsiębiorcy to nie tylko podatnicy, ale także ludzie, których egzystencja często zależy od powodzenia prowadzonego biznesu. Gdy wszystko legło w gruzach przez tragiczny pożar, to oni powinni otrzymać pierwszeństwo w uzyskaniu wsparcia.
Potrzebne są zdecydowane działania pomocowe – zapomogi, ulgi, preferencyjne kredyty – które pomogą im stanąć na nogi po pożodze. To obowiązek władz wobec tych, którzy płacąc należności, przyczyniali się do wzrostu miasta.

Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.