Ewakuacja biura polityka Marka Suskiego. Groźby w stronę Donalda Tuska. Alarm i akcja służb
Radom znalazł się dziś w centrum zainteresowania mediów za sprawą alarmu bombowego w biurze Marka Suskiego. Jak donosi portal wPolityce.pl, polityk Prawa i Sprawiedliwości otrzymał maila z informacją o podłożonym ładunku wybuchowym. Groźby skierowane były również pod adresem innych polityków, w tym Donalda Tuska.
Przed godziną 13:00 policja otrzymała zgłoszenie dotyczące budynku, w którym mieści się biuro Marka Suskiego. Podobne alarmy wpłynęły także do kilku innych instytucji na terenie Radomia. Na miejsce natychmiast skierowano policyjnych pirotechników oraz straż pożarną.
Sam poseł Suski, w rozmowie z dziennikarzami wPolityce.pl, ujawnił treść niepokojącego maila. Była na tyle drastyczna, że nie przytoczymy jej na naszych łamach.
Autor maila miał podpisać się jako „wku… rolnik”, co sugeruje możliwe motywy jego działania. Co więcej, w wiadomości pojawiły się również groźby pod adresem innych znanych polityków, w tym lidera PO Donalda Tuska, byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara oraz posła KO Marcina Kierwińskiego. To pokazuje, że atak wymierzony był nie tylko w Marka Suskiego, ale szerzej – w polską scenę polityczną.
Na szczęście, jak poinformowała rzecznik KMP w Radomiu Justyna Jaśkiewicz, alarm okazał się fałszywy. „Na miejscu odbyły się czynności z udziałem policyjnego pirotechnika i zostały już zakończone” – potwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską. To dobra wiadomość, ale sam fakt wystosowania tak poważnych gróźb budzi poważny niepokój.
Incydent w Radomiu to kolejny przykład eskalacji napięć w polskiej polityce. Groźby pod adresem posłów, niezależnie od ich barw partyjnych, są absolutnie niedopuszczalne i wymagają stanowczej reakcji służb. Politycy, nawet jeśli dzielą ich poglądy, powinni móc pracować bez strachu o własne życie i bezpieczeństwo.
Ten fałszywy alarm bombowy to także ogromne wyzwanie logistyczne i finansowe. Zaangażowanie policyjnych pirotechników, ewakuacja budynków, paraliż pracy instytucji – wszystko to generuje wysokie koszty, które ostatecznie ponoszą podatnicy. A przecież służby powinny koncentrować się na realnych zagrożeniach, a nie tracić czas i środki na działania osób, które w ten sposób chcą siać zamęt i strach.
Z zawodu językoznawca i tłumacz języka angielskiego. W redakcji od samego początku.