Fałszywy alarm na Reducie Ordona? Niekoniecznie.
Nam strzelać nie kazano. – Wstąpiłem na działo I spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. – pisał Adam Mickiewicz w wierszu Reduta Ordona opisując obronę Warszawy przed Rosjanami we wrześniu 1831 roku. Tytułowa Reduta nr 54 (potoczna nazwa „Reduta Ordona została przyjęta od nazwiska dowódcy artylerii Juliana Ordona) to w rzeczywistości szaniec wchodzący w skład pasa fortyfikacji.
Na jednej z działek należącej do prywatnego właściciela wjechał ciężki sprzęt i zaczęto kopać. Według społeczników, którzy podnieśli protest, własnie w tym miejscu leżą szczątki poległych żołnierzy i nie wolno było ruszać terenu. Podejrzenia okazały się jednak przedwczesne. W tym miejscu będą trwały wykopaliska archeologiczne, które nadzoruje stołeczny konserwator zabytków. Tyle na razie. Później właściciel działki chce na niej postawić blok mieszkalny, choć jak do tej pory nie udało mu się zdobyć pozwolenia na budowę. Jest jednak niemal pewne, że pozwolenie takie dostanie. Teren jest przeznaczony na budowę. Część należy do miasta, a cześć do prywatnych właścicieli. Plan zagospodarowania przestrzennego z 2008 roku przewiduje wybudowanie tam bloków do ośmiu pięter.
W sąsiedztwie działki w 2003 roku przeprowadzono podobne badania. Znaleziono wtedy 120 szkieletów i 2,5 tysiąca przedmiotów, głównie fragmentów uzbrojenia.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.