Jechał po chodniku i uderzył w ciężarną. „Pamiętaj, że to Ty tu jesteś gościem” [LIST DO REDAKCJI]
Nie da się nie zauważyć – do łask wróciły rowery. Jest to zdrowy, ekologiczny i modny sposób na przemieszczanie się po mieście. Władze starają się wychodzić na wprost wielbicielom dwóch kółek poprzez stworzenie sieci rowerów miejskich oraz rozbudowę ścieżek rowerowych. Te ułatwienia cieszą chyba wszystkich mieszkańców, mnie również. Jest jednak pewne „ale” – pisze nasza Czytelniczka.
„Dziś (7.06.2017), tuż przed godziną 17:00, przechodziłam przez most Poniatowskiego. Chodnik jest w tym miejscu bardzo wąski, niełatwo jest się na nim wymijać przechodniom. Sprawę dodatkowo utrudniają przemieszczający się tędy rowerzyści, którzy do jazdy notorycznie wybierają nie jezdnię, ale chodnik. Jest to nie tylko irytujące, ale stanowi również zagrożenie, o czym niestety przekonałam się w trakcie mojej dzisiejszej przeprawy przez Wisłę.
Mianowicie: po zrobieniu miejsca na przejazd kolejnemu rowerzyście, (bo to oczywiście ja mam im schodzić z drogi, a nie oni mnie wyprzedzać) wróciłam na prawą część chodnika. W tym momencie poczułam silne uderzenie w plecy. Okazało się, że to kolejny wielbiciel dwóch kółek, który również postanowił jechać chodnikiem i to z niemałą prędkością, boleśnie uderzając mnie kierownicą, a następnie wywracając się na ulicę. Na szczęście na naszej wysokości nie jechał akurat żaden samochód, co mogłoby skończyć się tragicznie.
Co na to rowerzysta?
Wstał i pojechał dalej. Oczywiście chodnikiem. Bez najmniejszego przepraszam czy pytania o moje samopoczucie. Aktualnie znajduję się w 7 miesiącu ciąży, więc jedyne co mnie cieszy to fakt, że bezmyślny cyklista nie jechał z naprzeciwka i nie uderzył mnie w brzuch. Na szczęście skończyło się na siniakach, bólu i stresie. Ale także frustracji i poczuciu bezsilności, ponieważ nie widzę szansy na domaganie się sprawiedliwości czy znalezienie i przemówienie do rozsądku owemu panu. Pomijam już jego chamstwo, ponieważ sama zareagowałam w sposób niezbyt kulturalny.
Nie ukrywam – po całym zdarzeniu dałam upust swoim emocjom, wykrzykując w nerwach za owym człowiekiem nieprzychylne uwagi. Oberwało się również kolejnemu rowerzyście, który widział sytuację. Na moją uwagę o powinności zjechania na ulicę lub korzystania ze ścieżki na sąsiednim moście stwierdził, że rozumie, że krzyczę na niego, bo chcę się po wypadku na kimś wyżyć. On jednak nie czuje się na jezdni bezpiecznie i nie zamierza z niej korzystać. Ale drodzy rowerzyści – czy Wasze poczucie bezpieczeństwa jest ważniejsze od poczucia bezpieczeństwa oraz zdrowia przechodnia?
I tak, znam Wasze argumenty.
Narzekacie, że się boicie – jednak czy Wasz strach jest usprawiedliwieniem dla stwarzania zagrożenia dla przechodniów? Jeżeli się boisz, to możesz wybrać inną trasę, prowadzącą ścieżką rowerową. Niedaleko jest most Świętokrzyski z szeroką ścieżką. Lada dzień otwarta zostanie kładka przy moście Łazienkowskim. Jeśli Ci to nie odpowiada, to przesiądź się do komunikacji miejskiej, bo do jazdy po mieście rowerem najwidoczniej jeszcze nie dojrzałeś.
Narzekacie, że kierowcy nie liczą się z Wami na drogach. Jednak może gdyby więcej z Was zdecydowało się na jazdę po ulicy, to więcej kierowców zaczęłoby Was traktować jako pełnoprawnych uczestników ruchu, którymi jesteście? Pamiętajcie jednak o tym, że jako rowerzyści nie jesteście uprzywilejowani i powinniście się stosować do wszelkich zasad ruchu drogowego, nie stwarzając przy tym zagrożenia i nie utrudniając ruchu innym. Nie oszukujmy się – w wielu przypadkach złość kierowców samochodów na rowerzystów jest uzasadniona.
Wiem również, że od dłuższego czasu rowerzyści żądają od miasta udogodnień w miejscu dzisiejszego zdarzenia. Póki co bezskutecznie, przez co trwa nieustanna walka przechodniów z cyklistami. Z moich obserwacji wynika jednak, że most Poniatowskiego to nie jedyne miejsce, gdzie rowerzyści nagminnie poruszają się wąskim chodnikiem, stwarzając niebezpieczeństwo. Jest to zachowanie, które obserwuję od dłuższego czasu niemal w całym mieście, niezależnie od wielkości ulicy i obowiązujących ograniczeń prędkości. Zakaz jazdy chodnikiem w pewnych miejscach naprawdę nie jest żadnym działaniem na Waszą niekorzyść, czy robieniem Wam na złość, ale uzasadnionym przepisem. Zdaję sobie sprawę z tego, że most Poniatowskiego jest miejscem konfliktu na tym gruncie, jednak tocząc walkę z ratuszem, nie krzywdźcie przechodniów. Oni nie są winni tej sytuacji, a cierpią najbardziej.
Drogi rowerzysto – poruszając się po mieście staraj się jeździć wyznaczonym do tego miejscem. Jeżeli boisz się lub nie czujesz bezpiecznie na ulicy, poszukaj alternatywnej trasy biegnącej ścieżką rowerową. Jeżeli to niemożliwe, skorzystaj z komunikacji miejskiej – w Warszawie jest zorganizowana całkiem nieźle. A jeżeli już koniecznie musisz jechać chodnikiem, to pamiętaj – to Ty tu jesteś gościem i to Ty masz się dostosować do przechodnia. Zachowuj się tak, aby czuł on się maksymalnie bezpiecznie. Jedź powoli, użyj słów „przepraszam” i „dziękuję”, to naprawdę nie boli. Jeżeli nie jesteś w stanie bezpiecznie wyminąć czy wyprzedzić przechodnia, to zejdź z roweru i przeprowadź go obok”.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.