Katastrofa dla całej Polski. Elon Musk alarmuje. To stanie się szybciej, niż się spodziewasz
Elon Musk, człowiek którego tweety poruszają giełdy i zmieniają politykę rządów, właśnie zwrócił swoją uwagę na Polskę. Piątnastego grudnia dwa tysiące dwudziestego piątego roku jego profil w serwisie X obserwuje ponad dwieście milionów ludzi na całym świecie, a gdy coś tam publikuje, informacja rozchodzi się błyskawicznie po wszystkich kontynentach. Tym razem nie chodziło o sztuczną inteligencję, rakiety czy samochody elektryczne. Musk udostępnił post o polskiej demografii dodając lakoniczny komentarz, który brzmi jak wyrok. Cztery słowa które właśnie obiegły planetę i postawiły Polskę w jednym rzędzie z Tajwanem i Koreą Południową jako symbole wymierającej cywilizacji. A najgorsze jest to że ma absolutną rację i liczby tego dowodzą.

Fot. Warszawa w Pigułce
Współczynnik jeden przecinek jeden czyli dwa razy mniej niż potrzeba
Post który Musk udostępnił swoim dwustom milionom obserwatorów pochodzi od użytkownika o pseudonimie DogeDesigner, o którym w internecie krążą spekulacje że to albo sam miliarder prowadzący anonimowe konto, albo ktoś komu bezpośrednio zlecił publikowanie treści w jego imieniu. Treść nie pozostawia złudzeń. Współczynnik dzietności w Polsce gwałtownie spadł do poziomu około jeden przecinek jeden dziecka na kobietę, jednego z najniższych w całej Europie. Dla porównania poziom gwarantujący prostą zastępowalność pokoleń to dwa przecinek jeden. Jesteśmy więc ponad dwa razy poniżej minimum potrzebnego do przetrwania.
Jeszcze gorzej wygląda prognoza. Post ostrzega że oczekuje się dalszego spadku do około jeden przecinek zero pięć dziecka na kobietę. To oznaczałoby że statystyczna Polka rodzi jedno dziecko w całym swoim życiu reprodukcyjnym, a co dziesiąta w ogóle nie ma potomstwa. Przy takich liczbach matematyka jest nieubłagana. Każde następne pokolenie będzie o połowę mniejsze od poprzedniego. W ciągu trzech pokoleń, czyli około dziewięćdziesięciu lat, populacja skurczy się o siedemdziesiąt pięć procent.
Musk skomentował to czterema słowami które brzmią jak epitafium. „Gwałtowny spadek populacji przyspiesza” napisał, używając czasu teraźniejszego ciągłego sugerującego że proces nie tylko trwa, ale nabiera tempa. To nie pierwsza jego interwencja w temacie wymierania narodów. Dwunastego grudnia, zaledwie trzy dni wcześniej, w identyczny sposób skomentował sytuację na Tajwanie gdzie liczba zgonów jest prawie dwukrotnie wyższa niż liczba urodzeń, a populacja spada dwudziesty trzeci miesiąc z rzędu. Dla miliardera obsesyjnie skupionego na przyszłości ludzkości i kolonizacji Marsa, kraje takie jak Polska czy Tajwan są ostrzeżeniem przed globalną katastrofą.
Gminy gdzie nie urodziło się ani jedno dziecko przez pół roku
Dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny w listopadzie dwa tysiące dwudziestego piątego roku pokazują jak dramatyczna jest sytuacja w terenie. W niektórych gminach w Polsce nie narodziło się w pierwszym półroczu tego roku ani jedno dziecko. Ani jedno. Przez sto osiemdziesiąt dni w całej gminie żadna kobieta nie urodziła. Szkoły podstawowe stoją puste, przychodnie pediatryczne zamykają oddziały, place zabaw zarастają trawą bo nie ma komu się na nich bawić.
To nie są małe wioski gdzieś na krańcach kraju. Mówimy o gminach liczących tysiące mieszkańców, gdzie jeszcze piętnaście dwadzieścia lat temu szkoły pękały w szwach a każdego miesiąca odbywało się kilka chrztów. Teraz młodzi ludzie albo wyjeżdżają do miast, albo jeśli zostają, nie decydują się na dzieci. Kombinacja wysokich kosztów życia, niepewności zatrudnienia, braku mieszkań w przystępnych cenach i zmieniających się priorytetów życiowych sprawia że nawet pary które chciałyby mieć potomstwo odkładają decyzję w nieskończoność.
Eksperymentalna symulacja liczby ludności Polski przygotowana przez GUS zakłada niższą dzietność niż oficjalna prognoza z dwa tysiące dwudziestego trzeciego roku oraz dłuższe trwanie życia, co paradoksalnie pogarsza sytuację bo wydłuża okres w którym system emerytalny musi utrzymywać coraz liczniejszą grupę seniorów przy coraz mniejszej liczbie pracujących. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu liczba mieszkańców Polski spada do dwudziestu ośmiu przecinek cztery miliona do roku dwa tysiące sześćdziesiątego. To mniej o dwadzieścia cztery przecinek trzy procent w stosunku do populacji w dwa tysiące dwudziestym czwartym roku. Prawie jedna czwarta obecnych obywateli po prostu zniknie z mapy.
Co to oznacza dla ciebie
Jeśli masz dziś trzydzieści lat, dożyjesz świata gdzie Polska będzie miała mniej mieszkańców niż za czasów Józefa Piłsudskiego. Miasta wielkości Wrocławia czy Poznania znikną z demograficznej mapy nie dlatego że ktoś je zbombarduje, ale dlatego że po prostu nie będzie komu w nich mieszkać. System emerytalny przy obecnych założeniach całkowicie się zawali, bo niemożliwe będzie utrzymanie proporcji gdzie dwóch pracujących utrzymuje jednego emeryta. Już teraz ta proporcja spada poniżej trzech do jednego, a za trzydzieści lat może spaść do jeden do jednego.
Dla młodych ludzi planujących przyszłość w Polsce oznacza to fundamentalne pytanie czy warto zostać w kraju który się kurczy. Mniejsza populacja to mniejszy rynek wewnętrzny, mniejsza siła nabywcza, mniejsze możliwości rozwoju biznesu, mniejsza atrakcyjność dla inwestorów zagranicznych. Miasta będą miały coraz mniejsze budżety bo będzie mniej podatników, co przełoży się na gorszą infrastrukturę, gorsze szkoły, gorsze szpitale. Spirala będzie się nakręcać bo im gorsza infrastruktura, tym więcej ludzi wyjedzie, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację budżetową.
Dla osób w średnim wieku posiadających nieruchomości w mniejszych miastach i na wsiach wartość ich majątku może drastycznie spaść. Mieszkanie w mieście liczącym dziś pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców a za dwadzieścia lat trzydzieści tysięcy będzie warte o połowę mniej bo po prostu zabraknie kupujących. Podobnie działki budowlane w gminach tracących populację staną się praktycznie bezwartościowe bo nikt nie będzie chciał budować domu w wymierającej miejscowości.
Jedynym realnym rozwiązaniem jest radykalna zmiana polityki prorodzinnej idąca znacznie dalej niż obecne programy socjalne. Potrzebne są nie tyle transfery pieniężne co systemowe zmiany umożliwiające młodym ludziom łączenie kariery z rodzicielstwem – przystępne mieszkania, elastyczne formy zatrudnienia, powszechne żłobki i przedszkola, wyrównanie szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy. Ale nawet gdyby takie zmiany wprowadzić dzisiaj, efekty byłyby widoczne za dwadzieścia trzydzieści lat. Czas ucieka, a Polska wymiera w tempie które nawet Elona Muska zmusiło do zabrania głosu.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.