Kot na drzewie w czasie burzy. Dzwonili na Straż Miejską. Mieszkańcy: „Kot nie przeżył”

Na Gocławiu na Fieldorfa na wysokości numeru 5 na drzewie utknął kot. Mieszkańcy dzwonili na straż miejską. Rzecznik informuje, że ekopatrol jest w drodze. Tymczasem mieszkańcy, że kot już nie żyje.

W Warszawie procedury są takie, że jeśli zwierzę jest bezdomne i znajdzie się na drzewie wtedy pomaga mu ekopatrol.
„Potwierdzamy zgłoszenie. Patrol jest w drodze” – mówi Jerzy Jabraszko z zespołu prasowego Straży Miejskiej w rozmowie z Warszawą w Pigułce o godzinie 20:37.

Jeśli zwierzę ma właściciela, wtedy to On musi wezwać specjalistyczną pomoc na swój koszt.

Pierwsze pytanie, jakie zadał nam rzecznik straży miejskiej to takie czy kot ma właściciela. Potem usłyszeliśmy, że patrol jest w drodze.

Tymczasem mieszkańcy Gocławia twierdzą, że kot nie przeżył. W czasie upadku trafił na beton.

„Sąsiedzi. Kotka już nie ma. Spadł 15 min temu niestety skutecznie na beton. Obserwowałam go cały czas, a właścicielka stała pod drzewem. Właścicielka się znalazła, dlatego Ekopatrol nie przyjechał, podobno zajmują się tylko bezdomnymi. Kazali jej samemu załatwiać podnośnik a straż pożarna kazała czekać 2 dni.” – pisze Pani Milena.

W sprawę włączył się radny dzielnicy Marek Piotr Borkowski:

„Strasznie smutna sytuacja, wspolczuje właścicielce i mieszkańcom, którzy zaangażowali się w pomoc zwierzęciu” – mówi radny w rozmowie z Warszawą w Pigułce.

„Szkoła, że takiej empatii nie mogli spodziewać się po Straży Miejskiej w Warszawie. To nie do wiary, że interweniują tylko w przypadku bezpańskich zwierząt. Ten kot wg ich regulaminu miał pecha, bo posiadał właściciela. Nie rozumiem, dlaczego ekopatrol nie mógł pomóc, a potem ewentualnie wystawić rachunku właścicielce. Skieruje do burmistrza interpelację w tej sprawie i mam nadzieję na ukaranie winnych” – dodaje i prosi o kontakt mieszkańców zainteresowanych sprawą: http://www.marekborkowski.pl/