„Miasto opustoszałe, mróz i śnieg unieruchomiły pojazdy, zimne kaloryfery, brak ciepłej wody”. Taka była zima stulecia w Warszawie
Ostatnimi czasy zima nie jest zbyt mroźna, a o śniegu w grudniu też możemy tylko pomarzyć. Na brak śniegu i mrozu na pewno nie mogli narzekać nasi rodzice i dziadkowie w 1978 roku. Mija 40 lat od „Zimy stulecia”.
„Miasto opustoszałe i zmarznięte, mróz i śnieg unieruchomiły niemal wszystkie pojazdy, zimne kaloryfery, brak ciepłej wody” – tak mówiła o zimie stulecia warszawska Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Dodajmy do tego metrowe zaspy i to da nam skrótowy opis tamtych dni.
Wszystko zaczęło się w nocy z 29 na 30 grudnia 1978 roku. Wtedy to do Polski napłynęła mroźna masa powietrza z północy. Początkowe opady deszczu przekształciły się w śnieg z deszczem i sam śnieg. Do tego wzmagał się silny wiatr, sprzyjający tworzeniu się zasp. Nad Polskę Północną dotarł do 29 grudnia, a centralną dzień później.
1 stycznia sparaliżowany był już cały kraj. Panował ogromny mróz sięgający nawet -30 stopni, ogromne, metrowe zaspy, zamarznięte i popękane szyny kolejowe. Utrudniało to transport węgla do elektrociepłowni, dlatego grzejniki były niemalże zimne. Do walki z zimą zaangażowano wojsko, z czołgami na czele, które miały za zadanie zrywanie gąsienicami z drogi zamarzniętego i ubitego śniegu. Autobusy kursowały tylko tam, gdzie udrożniono trasy w „tunelach”, gdzie po lewej i prawe stronie leżały ogromne zaspy śniegu.
Duży mróz i zamarznięty grunt były także pośrednimi przyczynami wybuchu gazu w Rotundzie PKO w Warszawie w dniu 15 lutego 1979 roku.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.