Minionki, gwiżdżący mim i… halloweenowe dynie. Czy to jeszcze święta czy już zwykły jarmark?
Pańska skórka, ryżowe szyszki i obwarzanki to przysmaki znane nam jeszcze z dzieciństwa. Do ich widoku jesteśmy już przyzwyczajeni i praktycznie wszyscy akceptują ich obecność na cmentarzu. Czy jednak balony w kształcie minionków, występy gwiżdżących mimów i… halloweenowe dynie to nowy krajobraz warszawskich cmentarzy?
Są rzeczy, obok których przejść spokojnie się nie da, nie wiem jak człowiek byłby obojętny. Nie wyobrażam sobie bowiem, aby koło grobu mojego bliskiego stał mim, który gwiżdże i pokazuje dziwne rzeczy angażując tłumy. Ludzie byli jednak zaangażowani negatywnie i nikt z obecnych nie bił brawa. Również halloweenowe dynie i kolorowe balony wesoło powiewające na wietrze w głównej alei Cmentarza Brudzieńskiego nie zachęcały do kupowania, a raczej do smutnej refleksji nad monetyzacją każdego święta.
Od dawna 1 listopada był świętem zadumy, a cmentarz miejscem, który łączył rodziny przyjeżdżające czasem z daleka, by tylko złożyć hołd bliskim. Ludzie spotykali się z dawno niewidzianą rodziną, by ponownie nawiązać kontakty, bo może nie wypada dzwonić i narzucać się po kilku latach absencji zagranicą? Jak do zadumy odniesie się halooweenowa dynia szczerząca swoje warzywne zęby, minionkowy balon i gwiżdżący mim?
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.