Uratujmy życie warszawianki. Nie pozwólmy jej umrzeć w męczarniach

Jest na świecie choroba, która niczym klątwa spada na rodzinę, i pochłania kolejnych jej członków. W przypadku Moniki choroba przyszła najpierw po jej ojca, a gdy po wielu miesiącach walki, zabrała mu życie, pojawiła się w domu po raz drugi.

Fot. Siepomaga

Fot. Siepomaga

Monika jest żoną i matką dwójki cudownych dzieci, które zawsze były dla niej najważniejsze. Nawet, teraz gdy jej położenie wydaje się najgorsze, cały strach związany jest  nadal z dziećmi. Choroba Huntingtona, zwana też pląsawicą, to podstępne, wyniszczające układ nerwowy schorzenie, które, długo niekiedy nie zostaje rozpoznane, robiąc w organizmie spustoszenie. Zaatakowany układ nerwowy zaczyna się bronić, a efekty tej wewnętrznej walki są coraz bardziej widoczne.

Czas czekania na wyniki badania genetycznego obydwie zapamiętają jako najdłuższy i zarazem najgorszy moment w swoim życiu. To było niczym gra w rosyjską ruletkę. Wyrok mógł zapaść na jedną z nich, na żadną lub na obydwie. Poszczęściło się siostrze Moniki. To ona była zdrowa i mogła odetchnąć. Monika wróciła z badań z diagnozą – choroba Huntingtona. Pierwsze objawy przyszły szybko, pod postacią mimowolnych ruchów. Nie można było czekać. Mąż Moniki zaczął szukać ratunku wszędzie. Leczenie farmakologiczne nie skutkuje, ale było jedno wyjście, aby zatrzymać przy sobie żonę, a przy dzieciach matkę, która jest im tak bardzo potrzebna.

Fot. Siepomaga

Fot. Siepomaga

Ta alternatywa to operacja polegająca na wszczepieniu generatorów impulsów PBS. Tylko dzięki determinacji męża, w maju 2015 roku doszło do zabiegu. Dzięki operacji mogłam zapanować nad mimowolnymi ruchami, co umożliwiło samodzielną opiekę nad moimi dziećmi Natankiem i Nikolą. Wtedy wróciłam do życia – mówi Monika.

Życie człowieka uratowane przez technikę. Wszczepione do głowy ogniwa, zasilane przez generatory zlokalizowane na piersiach, przewody poprowadzone pod skórą. Tak lekarze oszukali chorobę i dali Monice więcej czasu. Wszystko wróciło do porządku. Aparat opanował odruchy neurologiczne i pozwolił na samodzielne funkcjonowanie, na skupienie, mowę. Mogłoby to trwać, ale jest jedna przeszkoda. 29 października Monika trafiła na badania u neurochirurga, który operował ją jakiś czas temu. Okazało się, że brak zasilania, może przerwać to cudowne połączenie organizmu z życiodajną techniką. Kiedy generatory przestaną dawać prąd, w jednej chwili Monika przestanie być matką, przestanie normalnie funkcjonować i zamknie się w świecie, z którego już żaden lekarz jej nie wyciągnie, a potem umrze w męczarniach. Monika jest całkowicie zależna od urządzenia, które stymuluje jej mózg. Dostępne są teraz na rynku zagranicznym generatory, które same się ładują. Jest możliwość sprowadzenia ich z zagranicy i przeprowadzenia operacji w Polsce, ale koszt zabiegu jest ogromny.

Elektryczne wspomaganie życia Moniki zatrzyma się w grudniu. Wtedy też okaże się, czy zdołamy uratować dzieciom matkę i czy uda się jeszcze raz ochronić jej życie przed tą straszną chorobą i śmiercią. Jest naprawdę mało czasu, dlatego mąż Moniki prosi o pomoc w ratowaniu kogoś wyjątkowo ważnego, dla całej rodziny.

Link do zbiórki:  https://www.siepomaga.pl/monikabielecka

Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: [email protected]

Copyright © 2023 Niezależny portal warszawawpigulce.pl  ∗  Wydawca i właściciel: Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: [email protected]