„Walczę z glejakiem. Pomóż mi kochać moje dzieci jak najdłużej”

Witaj. Nazywam się Janusz. Mam 39 lat. Wspaniałą żonę i dwójkę cudownych dzieci. To właśnie dla nich walczę o każdy dzień i nie zamierzam się poddać. Ola ma dopiero 8 lat. Za rok przystąpi do Pierwszej Komunii Świętej. Muszę być przy niej w tym szczególnym dniu. Bartek to dwunastolatek wkraczający w wiek dorastania. Potrzebuje ojca. Chcę być jego przyjacielem, zagrać z nim jeszcze w piłkę, zabrać na ryby…. Ten potwór niszczyciel, który siedzi w mojej głowie chce odebrać mnie moim bliskim, a ja bardzo się boję. Nie chcę ich zostawić. Nie chcę żeby moja żona została wdową, a dzieci sierotami. Jeszcze nie teraz.Tak bardzo ich kocham. Link do zbiórki na stronie fundacji Alivia: https://skarbonka.alivia.org.pl/janusz-kogut.

Fot. Fundacja Alivia

Guza mózgu wykryto u mnie w 2011 roku. 25 października po ataku padaczki wykonano mi tomograf komputerowy. Trafiłem do szpitala. Badanie rezonansem nie pozostawiało wątpliwości. Guz pochodzenia glejowego. Neurochirurg postanowił wykonać częściową resekcję, gdyż całkowite wycięcie guza, ze względu na jego położenie, skutkowałoby paraliżem prawostronnym oraz utratą mowy. Teraz wiem, że była to słuszna decyzja.

Diagnoza: Gwiaździak rozlany II WHO.

Zyskałem 6 lat „normalnego” życia. Po operacji przeszedłem radioterapię. Udało mi się pozbierać i wrócić do formy sprzed zabiegu. O chorobie przypominały tylko badania kontrolne co kilka miesięcy. Zawsze towarzyszyła mi w nich żona. I jak ogromna była nasza radość, kiedy kolejne rezonanse nie wykazywały wznowy. Guz był stabilny, a naszym marzeniem było, aby pozostał taki na zawsze. Niestety tak się nie stało.

12 sierpnia trafiłem do szpitala. Kilka dni wcześniej zaczęły się problemy z chodzeniem i z mową. Obydwoje z żoną wiedzieliśmy, że to niechciany gość w mojej głowie znowu wystawia nas na próbę. Rezonans wykazał znaczny rozrost guza i nowe ogniska. Biopsja nie pozostawiła złudzeń. Glejak złośliwy III/IV WHO. Konsultowaliśmy wyniki z wybitnymi neurochirurgami w Polsce i za granicą. Niestety wszyscy twierdzą, że leczenie operacyjne nie wchodzi w grę. Pozostaje jedynie leczenie chemiczne.

Obecnie jestem po pierwszej dawce chemioterapii standardowo stosowanej w Polsce przy tego rodzaju guzach. Szczegółowe badania zadały jednak kolejny cios. W guzie nie ma metylacji. Co za tym idzie? Chemia którą dostaję może nie zadziałać. Nie możemy czekać. Musimy działać natychmiast. Już teraz ten potwór pokazuje mi swoją niszczycielską siłę. Z dnia na dzień coraz trudniej mi się poruszać. Prawa noga odmawia posłuszeństwa. Ręka nie potrafi utrzymać szklanki z wodą i coraz trudniej jest mi znaleźć i wypowiedzieć słowa do moich kochanych dzieci, do Ani… Ale ja nie zamierzam się poddać, będę walczył o każdy dzień u boku moich najbliższych. Dlatego potrzebuję Twojej pomocy. Nigdy o nic nie prosiłem, ale teraz nie mam wyjścia.

Leczenie terapią celowaną za granicą to jedyna szansa dla mnie, ale też przeogromny koszt, przewyższający wielokrotnie możliwości każdej przeciętnej rodziny.  Jeżeli chcesz mi pomóc i dać nadzieję, będę bardzo wdzięczny. Każda złotówka się liczy. Bo wiara i ludzka pomoc potrafią czynić cuda.

Obserwuj nas w Google News
Obserwuj
Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: Kontakt@warszawawpigulce.pl

Copyright © 2023 Niezależny portal warszawawpigulce.pl  ∗  Wydawca i właściciel: Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: Kontakt@warszawawpigulce.pl