Od lipca 2026 tysiące Polaków straci oszczędności całego życia. Tłumy w urzędach, każdy chce ratować oszczędności [02.12.2025]

O piątej rano pierwsi petenci już stoją przed zamkniętymi drzwiami urzędu. Przynoszą termosy z kawą i kanapki, bo wiedzą, że czeka ich długi dzień. Sceny rodem z kolejek w latach 80. rozgrywają się dziś przed polskimi gminami. Powód? Walka o warunki zabudowy, zanim będzie za późno. A rząd już planuje kolejne utrudnienia.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Urzędnicy nie nadążają, system się sypie

Jesienią 2025 roku w polskich gminach panuje totalna mobilizacja. Urzędnicy pracują w nadgodzinach, samorządy zatrudniają ludzi na umowy śmieciowe, a firmy urbanistyczne mają zamówienia na rok do przodu. Wszystko przez jeden termin – 30 czerwca 2026 roku.

Statystyczny urząd gminy przyjmował w poprzednich latach kilkadziesiąt wniosków o warunki zabudowy miesięcznie. Dziś? Ta sama liczba wpływa w ciągu tygodnia. W większych gminach mowa o setkach dokumentów. Urzędnicy otwierają drzwi o 7:30 i zastają tłum ludzi, którzy czekają od godzin.

Problem narasta jak śnieżna kula. Każdy złożony wniosek wymaga analiz, konsultacji, sporządzenia dokumentacji. To nie jest prosta procedura – urzędnik musi sprawdzić zgodność z istniejącym studium, ocenić zasadę dobrego sąsiedztwa, skonsultować się z różnymi wydziałami. Na jedno postępowanie potrzeba miesięcy pracy. A wniosków przybywa.

Gminy rzucają się na ratunki. Zatrudniają emerytowanych urbanistów, wykupują usługi zewnętrznych biur projektowych, delegują pracowników z innych wydziałów. Koszt obsługi jednego wniosku wzrósł z kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Budżety gmin puchną, a efektów brak.

Do niedawna za zwłokę w wydaniu decyzji gmina płaciła 500 złotych dziennie. Małe samorządy przekazywały do budżetu państwa dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie jako karę. Pieniądze przeznaczone na remonty dróg czy dofinansowanie świetlic trafiały jako sankcja za coś, czego gminy fizycznie nie były w stanie wykonać. Rząd ostatnio zawiesił te kary, ale wielu wójtów pamięta, jak budżet topniał przez absurdalne przepisy.

Dlaczego wszyscy oszaleli na punkcie warunków zabudowy

Panika ma konkretne przyczyny. We wrześniu 2023 roku rząd wprowadził reformę planowania przestrzennego. Brzmiało to niewinie – gminy mają stworzyć nowe dokumenty zwane planami ogólnymi. Problem w tym, że po ich uchwaleniu zasady gry zmienią się diametralnie.

Dziś możesz złożyć wniosek o warunki zabudowy dla właściwie każdej działki, o ile spełnia podstawowe warunki. Jest droga dojazdowa? Są media? Wokół stoją domy? Gmina prawdopodobnie wyda pozytywną decyzję. Ta zasada nazywa się dobrym sąsiedztwem i działa od lat.

Po wejściu planów ogólnych wszystko się zmieni. Decyzje o warunkach zabudowy będą wydawane tylko na terenach wyznaczonych jako obszary uzupełnienia zabudowy. Jeśli twoja działka znajdzie się poza tym obszarem – nie dostaniesz pozwolenia na budowę. I tu pojawia się kluczowy szczegół.

Gminy same zdecydują, które tereny wskażą jako możliwe do zabudowy. Urzędnicy teoretycznie powinni kierować się obiektywnymi kryteriami, ale w praktyce mają ogromne pole manewru. Działka, na której dziś spokojnie wybudujesz dom, za rok może znaleźć się w strefie ochrony krajobrazu albo terenów rolnych. Bez żadnej możliwości odwołania.

Dlatego Polacy ruszyli do urzędów masowo. Kto złoży wniosek jeszcze w 2025 roku, dostanie decyzję na starych zasadach – nawet jeśli urząd wyda ją dopiero za rok czy półtora. Co więcej, taka decyzja będzie bezterminowa. Można ją wykorzystać za 5, 10, nawet 15 lat. To najlepsza polisa ubezpieczeniowa dla właściciela działki.

Gminy w rozsypce. Dwie uchwaliły plany, ponad 2400 zostało w tyle

Ministerstwo Rozwoju i Technologii pierwotnie dało gminom czas do 31 grudnia 2025 roku. Termin okazał się kompletnie nierealistyczny. Po protestach samorządów rząd wydłużył go do 30 czerwca 2026 roku. Ale czy to pomoże?

Dane z połowy listopada 2025 roku nie pozostawiają złudzeń. Wiceminister Michał Jaros poinformował Sejm, że spośród 2479 gmin w Polsce plan ogólny uchwalono w… dwóch. Pyskowice i Chojnów. I to po wielokrotnych próbach – pierwszą wersję planu w Pyskowicach wojewoda unieważnił, dopiero druga przeszła.

Statystyki wyglądają katastrofalnie. Około 90 procent gmin formalnie rozpoczęło prace, ale większość tkwi na etapie wstępnym. Prawie 40 procent dopiero przygotowuje przetarg na wyłonienie wykonawcy dokumentu. Nie mają nawet podpisanej umowy z urbanistą, nie mówiąc o projekcie planu.

Zaledwie 30 procent gmin ma gotowy projekt. Tylko 2 procent przeprowadziło konsultacje społeczne. Reszta? W najlepszym wypadku analizuje wnioski mieszkańców i próbuje wyznaczyć strefy planistyczne. W najgorszym – wciąż zastanawia się, jak w ogóle zacząć.

Średni czas procedury od rozpoczęcia do uchwalenia to 15-20 miesięcy. Do końca czerwca 2026 pozostało niecałe 7 miesięcy. Matematyka jest bezlitosna. Nawet przy największym optymizmie szanse na uchwalenie planów przez wszystkie gminy są zerowe.

Ministerstwo próbuje ratować sytuację łatkami. Ostatnia nowelizacja, która czeka na podpis prezydenta, zastępuje większość wymaganych uzgodnień opiniami. To ma przyspieszyć procedurę. Ale eksperci mówią wprost – żadne uproszczenia nie pomogą, gdy gminom brakuje czasu, pieniędzy i wykwalifikowanych ludzi.

Co grozi gminom bez planu ogólnego

Jeśli 1 lipca 2026 roku gmina nie będzie miała uchwalonego planu ogólnego, nastąpi blokada inwestycyjna. Nie będzie można wydać żadnej decyzji o warunkach zabudowy. Nie da się uchwalić nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Inwestycje staną.

Właściciele działek zostaną z gruntem, którego nie będą mogli zabudować. Deweloperzy zamrożą projekty. Firmy budowlane stracą zlecenia. Ludzie, którzy latami откładali pieniądze na budowę domu, zobaczą, jak ich marzenia rozpadają się w proch.

Jedyny wyjątek to gminy w pełni pokryte miejscowymi planami zagospodarowania. Tam istniejące plany będą obowiązywać dalej, a inwestycje pójdą gładko. Problem w tym, że takich gmin jest garstka – głównie duże miasta. Reszta Polski stanie w miejscu.

Gminy stracą też pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Rząd zarezerwował setki milionów złotych na finansowanie opracowania planów ogólnych, ale tylko dla tych, które zdążą w terminie. Spóźnialscy będą musieli zapłacić z własnej kieszeni. A to kosztuje – przygotowanie planu dla średniej gminy to wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych.

Trzecia zmiana uderzy w tysiące Polaków

Jakby tego było mało, trwają prace nad kolejną nowelizacją. Będzie to już trzecia istotna zmiana w systemie planowania przestrzennego w ciągu dwóch lat. I może być najtrudniejsza dla zwykłych obywateli.

Związek Miast Polskich domaga się radykalnego ograniczenia prawa składania wniosków o warunki zabudowy. Obecnie może to zrobić każdy – właściciel działki, dzierżawca, użytkownik, nawet osoba planująca dopiero zakup gruntu. Wystarczy zamiar inwestycji.

Samorządowcy chcą, aby wnioski mogły składać wyłącznie osoby wpisane do księgi wieczystej jako właściciele lub użytkownicy wieczyści. Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich, przedstawił ten pomysł podczas posiedzenia Komisji Infrastruktury. Argumentacja brzmi prosto – trzeba ograniczyć zalew wniosków i odciążyć urzędy.

Propozycja brzmi rozsądnie tylko na pierwszy rzut oka. W praktyce uderzy w dziesiątki tysięcy ludzi. Kupujesz działkę i chcesz przed pójściem do notariusza sprawdzić, czy rzeczywiście będziesz mógł na niej wybudować dom? Pech. Nie jesteś jeszcze właścicielem, więc nie złożysz wniosku.

Dzierżawisz grunt od gminy na 50 lat i planujesz budowę? Również nie złożysz wniosku, bo nie jesteś wpisany jako właściciel. Odziedziczyłeś działkę, ale jeszcze nie załatwiłeś formalności w sądzie? To samo. Procedura wpisania spadkobiercy do księgi wieczystej trwa miesiącami, czasem ponad rok.

Zmiany mogą wejść w życie już w 2026 roku. Ministerstwo Rozwoju i Technologii współpracuje ze stroną samorządową nad projektem nowelizacji. Jeśli propozycja Związku Miast Polskich zostanie przyjęta, tysiące Polaków straci możliwość zabezpieczenia swoich praw do budowy.

Co zrobić, żeby nie stracić szansy na własny dom

Czas działa na niekorzyść wszystkich planujących budowę. Każdy tydzień zwłoki to mniejsza szansa na uzyskanie decyzji na starych, korzystnych zasadach. Co możesz zrobić?

Po pierwsze, sprawdź status swojej gminy. Zajrzyj na stronę Biuletynu Informacji Publicznej i sprawdź, czy rada gminy podjęła uchwałę o przystąpieniu do sporządzania planu ogólnego. Jeśli tak – złóż wniosek jak najszybciej.

Po drugie, przygotuj dokumenty. Będziesz potrzebować wypisu z księgi wieczystej, wypisu z rejestru gruntów, mapy geodezyjnej z zaznaczeniem granic działki. Geodeta robi taką mapę 2-4 tygodnie, więc im wcześniej zamówisz, tym lepiej.

Po trzecie, nie czekaj na idealne warunki. Nie masz jeszcze pieniędzy na budowę? Złóż wniosek mimo wszystko. Decyzja będzie ważna przez 5 lat od uprawomocnienia się. To twoje ubezpieczenie na przyszłość.

Po czwarte, jeśli nie jesteś wpisany do księgi wieczystej – działaj natychmiast. Jeśli planujesz zakup działki, rozważ przyspieszenie transakcji. Jeśli jesteś spadkobiercą, ponaglaj prawnika. Jeśli dzierżawisz grunt – sprawdź, czy umowa dzierżawy jest wpisana do księgi. Czas jest twój największy wróg.

Reforma planowania przestrzennego miała uporządkować chaos i zapewnić ład przestrzenny. W praktyce stworzyła chaos jeszcze większy. Gminy nie nadążają, obywatele panikują, a rząd przygotowuje kolejne zmiany, które wszystko jeszcze bardziej skomplikują. Jeśli masz działkę i kiedykolwiek zastanawiałeś się nad budową domu – działaj teraz. Później może być za późno.

Obserwuj nas w Google News
Obserwuj
Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: Kontakt@warszawawpigulce.pl

Copyright © 2023 Niezależny portal warszawawpigulce.pl  ∗  Wydawca i właściciel: Capital Media S.C. ul. Grzybowska 87, 00-844 Warszawa
Kontakt z redakcją: Kontakt@warszawawpigulce.pl