Jesteś na L4? Lepiej nie wychodź do sklepu. ZUS uruchomił nowe narzędzie, a Twoje zdjęcia na Instagramie mogą być dowodem w sądzie. Algorytm typuje symulantów bezbłędnie
Dla wielu Polaków zwolnienie lekarskie to wciąż synonim płatnego wolnego, idealnego na nadrobienie zaległości w domu, szybki remont czy krótki wypad w góry. Zakład Ubezpieczeń Społecznych, wspierany przez nowoczesne algorytmy analizy ryzyka, wypowiedział wojnę symulantom. Skończyły się czasy losowego pukania do drzwi. Teraz urzędnicy wiedzą, do kogo iść. Wielu „chorych” zdradza ich własny smartfon.

Fot. Warszawa w Pigułce
Statystyki są bezlitosne – absencja chorobowa w Polsce kosztuje gospodarkę miliardy złotych. Jednak w tym roku szala zwycięstwa przechyla się na stronę państwa. Cyfryzacja zwolnień (e-ZLA) dała urzędnikom potężną bazę danych, a wdrożenie systemów opartych na sztucznej inteligencji pozwoliło na wyłapywanie anomalii, których ludzkie oko by nie dostrzegło. Jeśli myślisz, że „mnie nie sprawdzą, bo jestem płotką”, jesteś w błędzie. System nie rozróżnia prezesa od kasjera. Szuka wzorców. A jeśli do tego dołożymy Twoją aktywność w sieci, mamy gotowy przepis na finansową katastrofę.
Radcy prawni ostrzegają: „Liczba spraw sądowych, w których dowodem przeciwko pracownikowi są zrzuty ekranu z Facebooka czy Instagrama, lawinowo rośnie. Sąd Pracy nie ma litości – jeśli byłeś chory na kręgosłup, a wrzucasz relację ze stoku narciarskiego, przegrywasz z automatu.”
Algorytm, który widzi więcej niż lekarz – kogo typuje system?
Kiedyś kontrole były w dużej mierze przypadkowe lub wynikały z bezpośredniego donosu pracodawcy. Dziś ZUS dysponuje narzędziem analitycznym, które „flaguje” podejrzane zwolnienia w czasie rzeczywistym. Co zwraca uwagę cyfrowego detektywa?
- L4 „mostkowe”: Zwolnienia brane w okolicach długich weekendów, majówki czy świąt. Jeśli co roku w okolicy Bożego Ciała „chorujesz na korzonki”, system to widzi.
- Rotacja lekarzy: Odwiedzasz trzech różnych specjalistów w miesiącu, a każdy wystawia L4 na inną dolegliwość, byle tylko zachować ciągłość zwolnienia (ale uniknąć komisji)? To klasyczny „red flag”.
- Odległość od domu: Mieszkasz w Warszawie, a zwolnienie wystawił lekarz z gabinetu w Zakopanem? System łączy kropki – prawdopodobnie pojechałeś na urlop i „zachorowałeś”, żeby przedłużyć pobyt.
- Historia „krótkodystansowca”: Częste, 3-4 dniowe zwolnienia, które idealnie pokrywają się z terminami, w których w firmie jest „gorący okres” lub inwentaryzacja.
Gdy algorytm wytypuje Cię do kontroli, maszyna rusza. Pismo z wezwaniem na komisję lekarską lub wizyta kontrolera pod adresem wskazanym w ZLA to tylko kwestia dni.
Social Media – donos, który piszesz na siebie sam
Najbardziej przerażający dla pracowników jest jednak aspekt inwigilacji cyfrowej. Czy urzędnicy ZUS siedzą i scrollują TikToka? Nie muszą tego robić masowo, ale w sprawach spornych lub przy zgłoszeniach od „życzliwych” (czytaj: zazdrosnych współpracowników lub sąsiadów), profil w mediach społecznościowych jest kopalnią wiedzy.
Wyobraź sobie sytuację: jesteś na L4 z powodu „wypalenia zawodowego” lub depresji (co jest coraz częstszą diagnozą). Lekarz zalecił spacery. Ale Ty wrzucasz zdjęcia z imprezy w klubie, z remontu mieszkania albo z „fuchy”, którą robisz na boku. Nawet jeśli Twój profil jest prywatny, wystarczy jeden „znajomy”, który zrobi zrzut ekranu i wyśle go do pracodawcy lub ZUS-u. W świetle orzecznictwa sądowego, takie materiały są dopuszczalnym dowodem na to, że wykorzystujesz zwolnienie niezgodnie z przeznaczeniem. ZUS nie musi hakować Twojego konta – Ty sam dostarczasz im amunicji.
„Chory może chodzić” – największe kłamstwo, w które wierzysz
Na druku L4 (e-ZLA) lekarz wpisuje kod: „1” (chory musi leżeć) lub „2” (chory może chodzić). Większość z nas, widząc cyfrę 2, myśli: „Super, mogę robić, co chcę”. To błąd, który kosztuje tysiące złotych zwrotu zasiłku.
Adnotacja „chory może chodzić” oznacza jedynie, że możesz wyjść do apteki, do lekarza, lub (w wyjątkowych sytuacjach) po niezbędne zakupy spożywcze, jeśli nie masz nikogo, kto mógłby Ci pomóc. Nie oznacza ona zgody na:
- Wychodzenie na spacer z psem (jeśli to długie trasy),
- Odbieranie dzieci z przedszkola (chyba że to absolutna konieczność),
- Wyjazd do rodziny na wieś,
- Udział w weselu czy imprezie urodzinowej,
- Remontowanie mieszkania.
Jeśli kontroler zapuka do drzwi i zastanie Cię na drabinie z wałkiem malarskim, tłumaczenie „mam dwójkę w zwolnieniu” wywoła u niego tylko uśmiech politowania podczas wypisywania protokołu o utracie prawa do zasiłku.
W przypadku zwolnień wystawianych przez psychiatrę sytuacja bywa bardziej złożona. Celem leczenia nie zawsze jest „leżenie w łóżku”, ale poprawa stanu psychicznego. Krótkie wyjścia z domu, spacer czy kontakt z bliskimi mogą być elementem terapii. To jednak nie oznacza dowolności. Każda aktywność musi być zgodna z celem zwolnienia i nie może wyglądać jak normalne funkcjonowanie zawodowe czy towarzyskie.
Jeśli masz wątpliwości, zapytaj lekarza, co w Twoim przypadku jest dopuszczalne. W razie kontroli liczy się nie to, czy masz wpisaną cyfrę 1 czy 2 odpowiednią rubrykę, ale czy Twoje zachowanie było zgodne z celem leczenia.
Adresowa pułapka – gdzie jesteś, gdy Cię nie ma?
Kolejny punkt, na którym wykłada się 80% kontrolowanych, to adres pobytu. W systemie e-ZLA domyślnie zaciąga się Twój adres zameldowania lub ten podany u pracodawcy. Jeśli jesteś chory i pojechałeś „odchorować” do rodziców lub partnera/partnerki, a nie zgłosiłeś zmiany adresu pobytu w ciągu 3 dni – masz problem.
Kontrola przeprowadzona pod pustym adresem zameldowania jest uznana za skuteczną. Nieobecność usprawiedliwia tylko wizyta u lekarza (potwierdzona!) lub w aptece (paragon z godziną!). Tłumaczenie „byłem u dziewczyny, bo mi robiła rosół” nie działa. Masz prawny obowiązek poinformować ZUS i pracodawcę, gdzie fizycznie przebywasz w trakcie choroby. W dobie PUE ZUS (Platformy Usług Elektronicznych) zajmuje to 2 minuty, ale prawie nikt o tym nie pamięta.
Nie musisz już siedzieć pod kluczem. Ale to nie oznacza wolnej amerykanki
Co ważne, jeszcze niedawno sama nieobecność w domu podczas kontroli mogła oznaczać kłopoty. Dziś podejście jest inne. Nie musisz być fizycznie obecny pod adresem zamieszkania w chwili kontroli, aby zachować prawo do zasiłku. ZUS coraz częściej ocenia nie to, czy byłeś w domu, ale dlaczego Cię tam nie było. Nieobecność sama w sobie nie przesądza o nadużyciu zwolnienia. Kluczowe jest, czy Twoje wyjście było zgodne z celem leczenia. Wizyta u lekarza, apteka, niezbędne sprawy życia codziennego – da się to obronić. Wyjazd rekreacyjny, impreza czy remont – znacznie trudniej.
Dyscyplinarka – kiedy tracisz nie tylko zasiłek, ale i pracę
Konsekwencje „lewego” L4 to nie tylko konieczność oddania pieniędzy za czas choroby (wraz z odsetkami!). To także potężne ryzyko zawodowe. Pracodawca, który otrzyma od ZUS informację, że wykorzystywałeś zwolnienie niezgodnie z celem (np. pracowałeś w tym czasie u konkurencji lub remontowałeś dom), ma prawo wręczyć Ci zwolnienie dyscyplinarne (art. 52 Kodeksu Pracy).
Jest to ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. „Wilczy bilet” w świadectwie pracy może zamknąć Ci drogę do kariery w poważnych firmach na lata. W 2026 roku, gdy rynek pracy bywa kapryśny, ryzykowanie etatu dla kilku dni „kombinowanego” wolnego to hazard w najczystszej postaci.
Co to oznacza dla Ciebie? – Jak chorować legalnie?
Zanim pójdziesz na L4, zapamiętaj te zasady. Mogą uratować Twój budżet:
- Sprawdź adres na zwolnieniu: Zanim wyjdziesz z gabinetu lekarskiego, upewnij się, jaki adres lekarz wpisał w system. Jeśli planujesz chorować u mamy – powiedz mu to! Ma obowiązek wpisać adres faktycznego pobytu.
- Social Media Detox: Jesteś chory? Odłóż telefon. Nie wrzucaj zdjęć, nie oznaczaj się w lokalizacjach, nie komentuj. Twoja cisza w sieci to Twoje bezpieczeństwo. Nawet zdjęcie „domowego rosołu” może być podważone, jeśli w tle widać coś, co sugeruje inną lokalizację.
- Zbieraj dowody „niewinności”: Jeśli musisz wyjść do apteki, zawsze weź paragon. Jeśli idziesz do lekarza na kontrolę, poproś o zaświadczenie o wizycie. To Twoje alibi, gdy w skrzynce znajdziesz awizo od kontrolera ZUS.
- Dzwonek działa? To banalne, ale częste. Upewnij się, że domofon i dzwonek do drzwi działają. Kontroler nie będzie do Ciebie dzwonił na komórkę ani krzyczał pod oknem. Zadzwoni dwa razy, sporządzi notatkę i odjedzie.
- Nie dorabiaj na boku: Jakakolwiek praca zarobkowa na L4 (nawet odpisanie na służbowego maila czy wystawienie faktury w swojej jednoosobowej działalności, gdy jesteś na chorobowym z etatu) jest zabroniona. L4 to czas na rekonwalescencję, a nie na „fuchy”.
System kontroli zwolnień lekarskich w 2026 roku to sprawna, cyfrowa machina. Szansa, że „jakoś się uda”, maleje z każdym miesiącem. Choroba to nie urlop, a ZUS to nie naiwny wujek, który rozdaje pieniądze. Traktuj L4 poważnie, a unikniesz wizyty listonosza z wezwaniem do zwrotu tysięcy złotych.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.