Poprosiła o zabawki dla chorej na raka dziewczynki. „Obyś zdechła szmato jedna”
Pani Ewa, która angażuje się w wiele akcji charytatywnych poprosiła o zabawki dla chorej na raka dziewczynki. Dziecko miało zostać w Warszawie tylko kilka dni, ale okazało się, że badania się przedłużyły i mała została bez niczego. Wiele osób odpowiedziało na apel i zabawki dostarczono. Jak zwykle znaleźli się jednak ludzie, którzy przy tej okazji chcą ugrać coś dla siebie.
Pani Ewa mogła się przekonać, że bezczelność i postawa roszczeniowa niektórych są odwrotnie proporcjonalne do ich kultury. Po informacji, że zabawki zostały doręczone, jedna z wolontariuszek dostała wiadomość od pewnej matki. Odpowiedź wolontariuszki była miła, ale konkretna, czego nie można już powiedzieć o wiadomości zwrotnej. Zdjęcie tej konwersacji zostało zamieszczone powyżej.
„Kilka dni temu poprosiłam o pomoc w zabiciu nudy, która dopadła pewną dziewczynkę. Ktoś powie, że wiele dziewczynek się nudzi. Owszem. Ale ta jest szczególną dziewczynką. Walczy od 5 lat (których sama ma 9) z mięsakiem rms. Jest blisko 400 km od domu, w obcym mieście, w którym nie ma rodziny. Dziecko przyjechało z mamą do W-wy z nadzieją, że od razu pójdzie na oddział, gdzie będą koleżanki i koledzy, więc nuda nie będzie straszna. Ale wyniki badań przetrzymały ją przez tydzień poza szpitalem, w obcym miejscu, w izolacji o innych.
Na mój apel – jak zawsze – odpowiedziało wielu cudownych znajomych, pełnych empatii i wrażliwości. Oczywiście nuda poszła precz. I to najważniejsze.
Ale jedna z osób, która ma swój skuteczny udział w tej akcji dostała taką oto wiadomość… Nie skomentuję, bo zabrakło mi słów. Może ta „przedsiębiorcza” mama nie ma nic więcej poza macicą? A może chciałaby się zamienić z „dałnami”??? Dzieci może i są normalne, ale ich matka niekoniecznie…”
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.