Konstytucja 3 maja. Co daje nam w czasach współczesnych?
Konstytucja 3 maja była na swój czas rewolucyjna. Król Stanisław August, który ją podpisywał opisał ją, jako: „opartą w głównej mierze na konstytucji Stanów Zjednoczonych, lecz bez błędów w niej zawartych, zaadaptowaną do warunków panujących w Polsce”.
W ówczesnych czasach konstytucja ograniczała więc prawa szlachty, głównie w mierze nadużywania liberum veto. Prawo to było wykorzystywane przez agentów państw graniczących z Polska (głównie Rosję) do blokowania ustaw mogących wzmocnić nasza pozycję militarną lub gospodarczą.
Dokument obowiązywał tylko przez rok nim de facto przestał działać w związku z przegraniem wojny polsko-rosyjskiej. Sama wojna była tak naprawę wygrana przy pełnym wsparciu magnatów, którzy domagali się przywrócenia im przywilejów i w tym celu zwrócili się do Carycy Katarzyny.
Co dała nam Konstytucja w XX wieku?
Oczywiście wolność, choć nie bezpośrednio. Święto Konstytucji 3 Maja to jedno z najważniejszych świąt Państwowych nie bez powodu. Historycy są zgodni. Pomijając oczywiście rewolucyjność dokumentu i to, że była to druga na świecie i pierwsza w Europie konstytucja, legitymizowała ona późniejsze rządy po wszelkich dążeniach wolnościowych. Po I Wojnie Światowej wszelka władza przekształcona była w demokrację. Dlatego też Konstytucja 3 Maja, tak szeroko opisywana, była niejako wzorem dla innych państw do wprowadzania u nich podobnego ustroju, ze wszystkimi tego konsekwencjami jak np. Monteskiuszowskim trójpodziałem władzy. Pomogło to niewątpliwie II Rzeczpospolitej w odrodzeniu się i odbudowaniu.
Niewątpliwie wzorowano się na niej także przy… pisaniu nowej konstytucji z 1997 roku. Polska nie miała dotąd doświadczenia z tak rozległymi dokumentami. Dlatego ogólny zarys wciąż pozostał aktualny. Zresztą większość swobód ustalono już wtedy. Pierwsza poprawka do konstytucji USA gwarantowała wolność słowa, religii i poglądów została wprowadzona już w 1791 roku. U nas wolność słowa, nawet po I Wojnie Światowej była radykalnie ograniczona przez sanację, która, co prawda nie ograniczała jej siłowo, ale nie dawała nieprzychylnym jej redakcjom papieru. Był to wtedy towar tak deficytowy, że bez poparcia rządu nie można było go zdobyć.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.