Masz diesla? Od 1 stycznia centrum miasta staje się dla Ciebie zakazaną twierdzą. Kamery nie mają litości, a mandat przyjdzie pocztą
Dla milionów polskich kierowców samochód to wciąż podstawowe narzędzie pracy i środek transportu. Jednak rok 2026 przynosi trzęsienie ziemi, które dla posiadaczy starszych aut – zwłaszcza tych z silnikiem Diesla – może oznaczać przymusową przesiadkę do komunikacji miejskiej. Strefy Czystego Transportu (SCT), które jeszcze niedawno były w fazie testów lub łagodnych okresów przejściowych, teraz zaciskają pętlę. W największych polskich miastach wchodzą w życie nowe, znacznie bardziej rygorystyczne etapy ograniczeń. Czy wiesz, że brak fizycznej kontroli policji to tylko ułuda? System jest już w pełni zautomatyzowany, a „cyfrowe oczy” wyłapują każde auto, które nie spełnia wyśrubowanych norm.

Fot. Warszawa w Pigułce
Koniec taryfy ulgowej. Norma Euro idzie w górę
Kiedy wprowadzano pierwsze Strefy Czystego Transportu w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu, wielu kierowców bagatelizowało problem. Przepisy były skonstruowane tak, by wyeliminować z ruchu jedynie „największe truciciele” – auta ponad 20-letnie, często w opłakanym stanie technicznym. Większość przeciętnych „Kowalskich” mogła spać spokojnie. Niestety, ta era dobiegła końca.
Zgodnie z harmonogramem przyjętym w uchwałach miejskich, 1 stycznia 2026 roku to data graniczna dla kolejnego etapu zaostrzania norm. Poprzeczka została podniesiona drastycznie. W wielu strefach zakaz wjazdu obejmuje już nie tylko stare diesle bez filtrów cząstek stałych, ale również samochody spełniające normę Euro 4, a w niektórych przypadkach nawet wczesne Euro 5. Mówimy tu o samochodach wyprodukowanych w okolicach lat 2006-2010, a więc pojazdach, które w polskich warunkach wciąż uchodzą za sprawne i użyteczne auta rodzinne.
Właściciele tych pojazdów budzą się w nowej rzeczywistości. Samochód, który jeszcze wczoraj legalnie dowoził ich do biura w centrum, dziś staje się bezużytecznym balastem. Wjazd za linię graniczną strefy to ryzyko mandatu w wysokości 500 złotych. Co gorsza, mandat ten można dostać wielokrotnie – za każdym razem, gdy kamera zarejestruje nasz pojazd w strefie.
Wielki Brat patrzy na tablice. Nalepka to przeżytek?
Wielu kierowców wciąż wypatruje patroli drogówki z „lizakami”, licząc na to, że uda im się przemknąć niezauważonym. To błąd, który może kosztować fortunę. Miasta zainwestowały miliony złotych w nowoczesne systemy ANPR (Automatic Number Plate Recognition). Są to kamery zintegrowane z oprogramowaniem sczytującym numery rejestracyjne w czasie rzeczywistym.
System działa błyskawicznie. Kamera robi zdjęcie, system odczytuje numer, a następnie odpytuje bazę CEPiK (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców) o dane techniczne auta – rok produkcji, rodzaj paliwa i normę emisji spalin. Jeśli algorytm wykryje, że Twój diesel jest za stary, a Ty nie posiadasz specjalnych uprawnień (np. statusu mieszkańca strefy lub osoby niepełnosprawnej), automatycznie generowany jest wniosek o ukaranie.
Zielone naklejki na szybie, o które toczono boje w urzędach, powoli tracą na znaczeniu w przypadku aut zarejestrowanych w Polsce. System elektroniczny jest nadrzędny. Naklejka przydaje się głównie w przypadku błędów w bazie danych lub dla aut obcokrajowców. Dla polskiego kierowcy brak naklejki nie jest problemem, ale brak odpowiedniej normy Euro w systemie – już tak.
Wykluczenie komunikacyjne czy walka o zdrowie?
Argumenty ratuszów są niezmienne: chodzi o zdrowie mieszkańców i redukcję tlenków azotu (NOx), które niszczą płuca, zwłaszcza u dzieci i seniorów. Statystyki pokazują poprawę jakości powietrza w centrach miast, co jest wodą na młyn dla zwolenników zaostrzania kursu. Jednak druga strona medalu to dramat tysięcy ludzi, których nie stać na wymianę auta na nowe, elektryczne czy hybrydowe.
Rynek wtórny reaguje paniką. Ceny starszych diesli w miastach objętych strefami lecą na łeb na szyję. Nikt nie chce kupić auta, którym nie można dojechać do domu czy pracy. Samochody te są masowo wyprzedawane na prowincję lub za wschodnią granicę, często za ułamek ich niedawnej wartości. Posiadanie diesla w dużym mieście staje się luksusem – albo masz nowoczesne auto z normą Euro 6d, albo płacisz mandaty.
Pułapka nawigacji. Google nie zawsze wie o zakazie
Kolejnym zagrożeniem dla kierowców są nawigacje GPS. Choć giganci technologiczni starają się aktualizować mapy, dynamiczne zmiany granic stref i etapów wdrażania przepisów w Polsce często umykają algorytmom. Aplikacja może poprowadzić Cię najkrótszą trasą przez ścisłe centrum, nie ostrzegając, że właśnie wjeżdżasz do SCT.
Znaki drogowe informujące o strefie (D-54) są często ustawione w miejscach, gdzie manewr zawracania jest już niemożliwy lub bardzo trudny. Kierowca, widząc znak, jest już w pułapce. Kamery ustawione są tuż za granicą strefy. Przejazd przez „zakazany” odcinek o długości 500 metrów może kosztować 500 złotych. Tłumaczenie przed sądem, że „nawigacja tak prowadziła”, jest z góry skazane na porażkę. Kierowca ma obowiązek patrzeć na znaki, a nie na ekran smartfona.
Wyjątki tylko dla wybranych. Seniorzy pod lupą
Ustawodawca przewidział pewne wyłączenia, ale w 2026 roku są one mocno weryfikowane. Najpopularniejszym wyjątkiem jest tzw. wyłączenie dla seniorów (osób, które ukończyły 70 lat) pod warunkiem, że byli właścicielami pojazdu przed przyjęciem uchwały o SCT. Jednak i tutaj urzędnicy uszczelniają system.
Jeśli auto jest współwłasnością seniora i jego młodszego wnuczka (częsty zabieg w celu obniżenia ubezpieczenia OC), system może zakwestionować prawo wjazdu, jeśli za kierownicą nie siedzi senior. Kamery coraz częściej są w stanie rejestrować nie tylko tablice, ale i sylwetkę kierowcy. Straż Miejska zapowiada wyrywkowe kontrole aut „na seniora”. Jeśli okaże się, że 30-latek jeździ starym dieslem zarejestrowanym na dziadka, by ominąć zakaz, konsekwencje mogą być surowe – od mandatu po sprawę karną za wyłudzenie poświadczenia nieprawdy.
Co z mieszkańcami strefy? Okres ochronny się kończy
Mieszkańcy stref, którzy do tej pory cieszyli się parasolem ochronnym, również muszą spojrzeć prawdzie w oczy. Wiele uchwał przewidywało okresy przejściowe dla rezydentów, ale te okresy właśnie wygasają lub zostają drastycznie skrócone. Od 2026 roku w niektórych miastach nawet meldunek w centrum nie uprawnia do trzymania pod kamienicą kopcącego diesla sprzed 20 lat.
To rodzi ogromne problemy logistyczne. Gdzie zaparkować auto? Na płatnych parkingach buforowych poza strefą? To koszty i strata czasu na dojazdy. Wielu mieszkańców staje przed dylematem: sprzedać auto i zdać się na łaskę transportu zbiorowego, czy wyprowadzić się poza miasto. Gentryfikacja centrów miast przyspiesza – zostają w nich tylko ci, których stać na drogie mieszkania i drogie, ekologiczne samochody.
Co to oznacza dla Ciebie?
Jeśli jesteś kierowcą poruszającym się po dużych aglomeracjach, rok 2026 wymaga od Ciebie dużej czujności. Ignorancja w tym przypadku nie jest błogosławieństwem, lecz prostą drogą do drenażu portfela. Oto co musisz zrobić:
- Sprawdź normę Euro w dowodzie: Nie ufaj rocznikowi „na oko”. Zaloguj się do aplikacji mObywatel (zakładka mPojazd) lub sprawdź historiapojazdu.gov.pl. To tam widnieje oficjalna norma Euro Twojego auta. To te dane widzi system kamer.
- Zweryfikuj granice stref: Wejdź na strony miejskie Warszawy, Krakowa czy Wrocławia. Granice SCT mogły ulec rozszerzeniu od 1 stycznia. To, że rok temu dojeżdżałeś do pracy tą trasą, nie znaczy, że dziś jest ona legalna.
- Uważaj na wymianę auta: Jeśli planujesz kupić używany samochód, bądź podwójnie ostrożny. Atrakcyjna cena 10-letniego diesla może wynikać z faktu, że poprzedni właściciel nie może nim już jeździć po mieście. Nie kupuj „kota w worku”, którym nie wyjedziesz z garażu.
- Zaktualizuj dane w urzędzie: Jeśli masz prawo do wyłączeń (np. jesteś osobą niepełnosprawną posiadającą kartę parkingową), upewnij się, że Twój pojazd jest wpisany na „białą listę” w systemie miejskim. W przeciwnym razie automat wyśle mandat, a Ty będziesz musiał tracić czas na pisanie odwołań.
- Rozważ alternatywy: Jeśli Twój samochód jest na granicy norm, a rzadko wjeżdżasz do ścisłego centrum, rozważ pozostawienie go na parkingu P+R (Parkuj i Jedź). Koszt biletu komunikacji miejskiej jest wciąż niższy niż jeden mandat za wjazd do SCT.
Motoryzacyjna mapa Polski zmienia się bezpowrotnie. Strefy Czystego Transportu to fakt, z którym nie wygra się kłótnią z urzędnikiem. W 2026 roku kierowcy muszą wykazać się nie tylko umiejętnością prowadzenia, ale i znajomością przepisów administracyjnych. W przeciwnym razie, każda podróż do miasta może stać się najdroższą przejażdżką w życiu.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.