To koniec z mrożeniem cen prądu. Minister nie ma dobrych wieści dla milionów Polaków
Koniec taryfy ochronnej, do której przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata. Ministerstwo Klimatu i Środowiska oraz przedstawiciele resortu aktywów państwowych nie pozostawiają złudzeń: od 1 stycznia 2026 roku definitywny koniec z mrożeniem cen prądu. Czy to oznacza, że nasze rachunki wystrzelą w górę z dnia na dzień? Eksperci zwracają uwagę na ukryte opłaty, które wracają na faktury i mogą zaskoczyć wielu odbiorców już w nowym roku.

Fot. Warszawa w Pigułce
Zegar tyka nieubłaganie. Zostało zaledwie 16 dni do momentu, w którym polski system energetyczny wróci do rynkowych realiów. Przez ostatnie lata, w cieniu kryzysu energetycznego wywołanego wojną w Ukrainie i zawirowaniami na rynkach surowców, polskie gospodarstwa domowe były chronione tzw. tarczą solidarnościową. Mechanizm ten sztucznie utrzymywał ceny na akceptowalnym poziomie, maskując rzeczywiste koszty produkcji i dystrybucji energii. Jednak każda tarcza ma swoją datę ważności, a ta właśnie upływa wraz z ostatnim dniem grudnia 2025 roku.
Ministerstwo stawia sprawę jasno: powrót do normalności będzie kosztować
Decyzja o odmrożeniu cen nie jest zaskoczeniem dla analityków, ale dla przeciętnego Kowalskiego może być „zimnym prysznicem”. Przedstawiciele rządu, w tym wiceminister Miłosz Motyka, w ostatnich wypowiedziach sugerowali, że sytuacja na giełdach energii ustabilizowała się na tyle, że dalsze, kosztowne dopłaty z budżetu państwa nie mają uzasadnienia ekonomicznego. Rynek hurtowy faktycznie odnotował spadki w porównaniu do szczytów z lat 2022-2023, jednak cena samej energii czynnej to tylko jedna ze składowych naszego rachunku. To właśnie te „inne” pozycje mogą sprawić, że ostateczna kwota do zapłaty wzrośnie.
Warto pamiętać, że mechanizm mrożenia cen był niezwykle kosztowny dla budżetu państwa. Szacuje się, że osłony energetyczne kosztowały podatników dziesiątki miliardów złotych. W obliczu procedury nadmiernego deficytu i konieczności szukania oszczędności, rząd decyduje się na zdjęcie ochronnego parasola. Co to oznacza w praktyce? Od 1 stycznia sprzedawcy prądu nie będą już otrzymywać rekompensat za sprzedaż energii poniżej kosztów, co oznacza, że pełna cena rynkowa zostanie przerzucona na klienta końcowego.
Ukryty wróg portfela: Wielki powrót opłaty mocowej
Większość Polaków skupia się na cenie za 1 kWh, zapominając o opłatach dystrybucyjnych, które stanowią znaczną część rachunku. Największą zmianą, która wejdzie w życie od 1 stycznia 2026 roku, jest powrót opłaty mocowej w pełnym wymiarze dla gospodarstw domowych. W poprzednich okresach była ona zawieszona lub drastycznie obniżona w ramach działań osłonowych.
Opłata mocowa to nic innego jak koszt utrzymania bezpieczeństwa energetycznego – płacimy elektrowniom nie tylko za wyprodukowany prąd, ale za gotowość do jego dostarczenia w momentach szczytowego zapotrzebowania. Urząd Regulacji Energetyki (URE) już wcześniej sygnalizował, że stawki te muszą wzrosnąć, aby sfinansować modernizację sieci i utrzymać stabilność dostaw. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego może to oznaczać wzrost rachunku o kilkanaście, a w przypadku większych domów – nawet o kilkadziesiąt złotych miesięcznie netto, niezależnie od tego, ile prądu faktycznie zużyjemy. Jest to opłata stała, doliczana do faktury, której nie da się uniknąć poprzez proste oszczędzanie światła.
Urząd Regulacji Energetyki zatwierdza nowe taryfy. Co nas czeka?
Proces zatwierdzania taryf na rok 2026 przez Prezesa URE jest w decydującej fazie. Spółki obrotu (takie jak PGE, Enea, Tauron czy Energa) złożyły swoje wnioski taryfowe. Choć ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) spadły, koszty własne spółek energetycznych, koszty praw do emisji CO2 oraz inflacja sprawiają, że nie możemy liczyć na powrót do stawek sprzed kryzysu. Eksperci prognozują, że mimo spadku cen hurtowych, dociążenie rachunków opłatami dystrybucyjnymi sprawi, że sumaryczny koszt energii dla gospodarstwa domowego wzrośnie w porównaniu do „zamrożonego” roku 2025.
W szczególnie trudnej sytuacji mogą znaleźć się osoby, które ogrzewają domy prądem (pompy ciepła, piece akumulacyjne). Dla nich każda groszowa podwyżka na kilowatogodzinie, pomnożona przez tysiące zużywanych jednostek, przekłada się na drastyczny wzrost kosztów utrzymania domu w sezonie zimowym. Brak specjalnych taryf ochronnych dla tej grupy odbiorców może sprawić, że ekologiczne źródła ciepła staną się, paradoksalnie, ekonomiczną pułapką.
Czy będzie pomoc dla najuboższych? Bon energetyczny pod znakiem zapytania
Wraz z wygaszeniem mrożenia cen, pojawia się pytanie o osłony socjalne. Rząd zapowiada kontynuację pomocy, ale w znacznie bardziej okrojonej formie. Mowa o tzw. bonie energetycznym, który ma być rozwiązaniem celowanym, a nie powszechnym. Oznacza to, że pomoc trafi tylko do osób spełniających rygorystyczne kryteria dochodowe. Próg dochodowy ma zostać ustalony na poziomie, który wykluczy z pomocy większość klasy średniej oraz emerytów z nieco wyższymi świadczeniami.
Wniosek o bon energetyczny będzie trzeba składać w określonym terminie, a jego wypłata będzie jednorazowa. To istotna zmiana filozofii – z automatycznej ochrony dla wszystkich (mrożenie cen) przechodzimy na system „wnioskowy” dla wybranych. To może spowodować chaos informacyjny w urzędach gmin i ośrodkach pomocy społecznej w pierwszych miesiącach 2026 roku.
Taryfy dynamiczne – szansa czy zagrożenie?
Rok 2026 to także czas, w którym coraz więcej Polaków będzie miało dostęp do tzw. taryf dynamicznych. To rozwiązanie, w którym cena prądu zmienia się co godzinę, w zależności od sytuacji na giełdzie. Gdy wieje wiatr i świeci słońce, prąd może być bardzo tani (a nawet mieć ceny ujemne!), ale wieczorami, gdy wszyscy włączają telewizory i płyty indukcyjne, stawki mogą szybować w górę.
Dla świadomego konsumenta, który potrafi zaprogramować pralkę czy ładowanie samochodu elektrycznego na godziny nocne lub południowe, może to być sposób na ucieczkę przed podwyżkami. Jednak dla osób starszych lub tych, które nie mogą elastycznie zarządzać swoim zużyciem, przejście na taryfę dynamiczną bez odpowiedniej wiedzy może skończyć się finansową katastrofą. Eksperci ostrzegają: zanim zdecydujesz się na zmianę umowy, dokładnie przeanalizuj swój profil zużycia.
HCU – Co to oznacza dla Ciebie? Szykuj portfel na zmiany
Decyzja rządu o zakończeniu mrożenia cen to sygnał, że czasy taniej energii definitywnie się skończyły. Oto co konkretnie musisz wiedzieć przed 1 stycznia, aby nie dać się zaskoczyć:
- Sprawdź umowę: Jeśli korzystasz z oferty wolnorynkowej z gwarancją ceny, upewnij się, do kiedy ona obowiązuje. Wiele umów kończy się wraz z końcem roku, a przejście na cennik standardowy może być bolesne.
- Przygotuj się na wyższe faktury: Nawet jeśli zużywasz tyle samo prądu co rok temu, rachunek wzrośnie przez powrót opłaty mocowej i wyższe stawki dystrybucyjne. Warto zrewidować domowy budżet na styczeń i luty.
- Monitoruj bon energetyczny: Śledź komunikaty swojego urzędu gminy. Jeśli Twoje dochody są niskie, możesz kwalifikować się do jednorazowego wsparcia. Przegapienie terminu złożenia wniosku będzie skutkować utratą pieniędzy.
- Zainwestuj w energooszczędność: To ostatni dzwonek na wymianę starych żarówek na LED czy uszczelnienie okien. W nowej rzeczywistości każda zaoszczędzona kilowatogodzina będzie warta znacznie więcej niż w 2025 roku.
- Uważaj na akwizytorów: Zmiany w prawie to żniwa dla nieuczciwych sprzedawców prądu, którzy będą dzwonić z „gwarancją ochrony przed podwyżkami”. Często takie oferty wiążą się z ukrytymi opłatami handlowymi. Nie podpisuj niczego bez dokładnego przeczytania.
Zmiana, która nadejdzie za 16 dni, dotknie każdego – od studenta wynajmującego kawalerkę, po emeryta w domu jednorodzinnym. Rząd zdejmuje parasol ochronny, licząc na to, że rynek poradzi sobie sam. Czy tak się stanie, czy też czeka nas fala ubóstwa energetycznego? O tym przekonamy się, gdy listonosze przyniosą pierwsze faktury w 2026 roku.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodowo interesuje się prawem i ekonomią.