Żona Kamila Stocha parodiuje Kingę Rusin. Genialne!
Ewa Bilan-Stoch, żona Kamila Stocha, opisuje wycieczkę do Afryki. Parodiuje przy tym Kingę Rusin i oficjalnie przyznaje, że to właśnie tekst dziennikarki natchnął ją do napisania swojego. Przeczytajcie do końca bo warto.
Za inspirację dla opisu dziękuję @kingarusin
Podczas ostatniej podróży do Afryki rozmawiałam z moją bratową o butach, a raczej ich braku u sporej części społeczeństwa, Masaj uczył mnie tradycyjnego tańca choć nie przypuszczał, że znam kogoś kto skacze równie wysoko.
Wiem, to brzmi niewiarygodnie ale zacznę od początku. Dwie drogi na krzyż, niezliczona ilość czegoś co nazwalibyście barakami i około 50 tysięcy mieszkańców. Kilka lat temu pokazałam bliskim zdjęcia z Afryki, a ta kobieta była tak wyjątkowa, że teraz w 2020 moja bratowa, mijając tysiące twarzy nagle mówi: to ta piękność z twojego zdjęcia!
Spotkanie z Faridah było jak znalezienie igły w stogu siana. Mając bliskich obok chciałam pomóc im zrozumieć dlaczego tak kocham to miejsce. Miejsce gdzie możesz zaszaleć po prostu tam będąc, ale na pewno nie możesz się wyluzować, zwłaszcza kiedy jak cień, podążają za tobą ludzie z najgorszymi chorobami tego świata. Luz jest na plaży.
Miejscowe dzieci, najpierw troje, potem kilkanaścioro, recytują swoje imiona, które trudno zapamiętać i uczą mnie układu choreograficznego do jakiejś zabawy, która okazuje się odpowiednikiem tego, co znam z dzieciństwa. Bawimy się do białego.. wróć! do zmroku, bo kiedy robi się ciemno, na plaży nie jest bezpiecznie, a dzieci muszą jeszcze wrócić do domów w buszu. Panuje tam totalna ciemność, nikt nie robi zdjęć. W wiosce każdy chwali mój ubiór, czują dumę kiedy biała nosi afrykańskie wzory. Ja nie wiem co czuć, widząc kilkulatka w polarku w bałwanki, pożółkłe od użytkowania, kiedy temperatura przekracza 30 stopni w cieniu. Uśmiechnięci żyją tak skromnie, że rozdaję im większość moich ubrań. Proszą o szampon, tabletki przeciwbólowe, podpaski, tampony i „wszystko co mi zostanie”. Totalne szaleństwo, posyłają mi takie uśmiechy że moja dusza płacze ze szczęścia. Prawdziwy popis daje odpowiednik kogoś, kogo znacie jako organista w kościele. Gra na puszce po nieznanym mi napoju, wypełnionej jakimś ziarnem i na pustym baniaku po oleju, w który uderza patykiem. Wszyscy ludzie śpiewają i tańczą z radości. Na dodatek Kamil Stoch pisze do mnie, że cieszy się tym razem ze mną i nie może się doczekać aż mnie zobaczy. Ot, zwykła wycieczka
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.