Tajemnica wybuchu warszawskiej Rotundy
Wczoraj mogliście przeczytać o wersji oficjalnej przyczyny wybuchu gazu w Rotundzie. To, co jednak skrywają archiwa IPN to jednak zupełnie inna sprawa.
IPN jest w posiadaniu raportu, który tak naprawdę nigdy nie miał być zarchiwizowany. Władze gierkowskie otrzymały dokument w którym specjaliści punktują zaniedbania prowadzące do tragedii:
1. Szyb telekomunikacyjny przez który gaz dostał się do wnętrza Rotundy był przeprowadzony zbyt blisko budowli, co było niezgodne z przepisami
2. Wielokrotnie skarżono się (także pisemnie), że w budynku śmierdzi gazem, jednak nikt z urzędników nie podjął żadnego działania
3. W momencie wybuchu nie działały wentylatory wyciągowe. Nie zostały wyłączone – od dawna były zepsute i nikt z administracji nie chciał pokryć kosztu naprawy
4. Klimatyzator również nie działał, bo… nie było chętnego do wymiany bezpieczników
5. Pracownicy gazowni nie pojawiali się na turynowe kontrole z powodu „braków kadrowych”.
Raport został podsumowany słowami:
„Uznać należy, że przy skoordynowanym i zgodnym z obowiązującymi przepisami działaniu służb miejskich i kierownictwa Rotundy uniknięcie wypadku było prawdopodobne”.
Wszystko zrzucono jednak na pracownika firmy remontowej, który „zbyt mocno przykręcił śrubę kryzy mocującej zawór gazu”. Prawda była jednak taka, że gaz i tak się tam ulatniał i to od dawna. Tragedia jest jednak przemilczana i jedynie tablica przypomina o tym, co tu się stało.
Redaktor naczelny portalu. Absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.